Małżeńska próba. Miranda Lee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Małżeńska próba - Miranda Lee страница 2
Podpis głosił:
„Przypuszczalnie chciałby pan wiedzieć, dokąd pańska żona wychodzi podczas pańskiej nieobecności.
Przyjaciel”.
Wątpliwe – pomyślał Scott z goryczą. – Raczej konkurent w interesach albo zawistna koleżanka Sarah.
Jego żona budziła zazdrość w innych kobietach. I we własnym mężu, co nie oznaczało, że była niewinna. Jego ojciec mawiał, że jeśli coś wygląda, chodzi i kwacze jak kaczka, najprawdopodobniej nią jest. Scott szybko uwierzył, że Sarah ma romans z wytwornie ubranym, zabójczo przystojnym łajdakiem, z którym ją sfotografowano.
Dzika zazdrość skłoniła go do pozostawienia swojej asystentki Cleo na Złotym Wybrzeżu, żeby dokończyła za niego negocjacje. Pod fałszywym pretekstem nagłej choroby Sarah poleciał wprost do domu na konfrontację z niewierną małżonką.
Zamierzał wypytać ją natychmiast w nadziei, że uzyska jakieś logiczne wyjaśnienie. Ale kiedy dotarł do mieszkania, wprost rzuciła się na niego, jakby uszczęśliwił ją jego wcześniejszy powrót.
Całowała namiętniej niż zwykle. Wprawdzie pożycie małżeńskie dostarczało mu dotąd satysfakcji, ale tego dnia po raz pierwszy przejęła inicjatywę. Później doszedł do wniosku, że pewnie z poczucia winy. Najdziwniejsze, że kiedy zasnęła po miłosnym maratonie, to on czuł się winny, choć w niczym nie zawinił.
Okłamała go z zimną krwią, że podczas przerwy na lunch poszła kupić mu specjalny prezent na rocznicę ślubu. Tymczasem dokładnie wiedział, co wtedy robiła!
Zostawił ją i poszedł do gabinetu, gdzie upił się do nieprzytomności, aż w końcu padł bezwładnie na sofę.
Tam znalazła go następnego ranka. I tam też doszło do odrażającej konfrontacji. Scott nadal nie ochłonął po zarzutach i obelgach, które rzuciła mu w twarz. W końcu wyszła. I nie wróciła.
W sobotę wieczorem wreszcie przyjął do wiadomości, że może nigdy nie wrócić. Powinno go to ucieszyć, ale nie ucieszyło. Nie chciałby wprawdzie żyć z żoną, której nie może ufać, ale nurtowały go wątpliwości, czy nie wyciągnął pochopnych wniosków.
Pukanie do drzwi wyrwało go z posępnych rozważań.
– Proszę! – zawołał, odchodząc od okna.
Cleo weszła do środka niepewnie, z zatroskaną miną. Scott przedstawił jej rano skróconą wersję wydarzeń. Nie potrafiłby jej okłamać. Przez trzy lata wspólnej pracy zostali szczerymi przyjaciółmi. Przeżyła większy szok niż on i otwarcie wyraziła niedowierzanie:
– To niemożliwe! Sarah nigdy by cię nie zdradziła! Kocha cię do szaleństwa.
On też tak myślał do tej pory. Ale najwyraźniej obydwoje się mylili.
Scott pokazałby jej zdjęcia, gdyby w sobotę po południu nie oddał ich szefowi ochrony, Harveyowi. Ciężko zniósł to upokorzenie, ale musiał sprawdzić ich autentyczność i poznać tożsamość człowieka, z którym się spotkała.
Mężczyzna z fotografii, niższy i szczuplejszy od niego, miał przystojną twarz, elegancką, smukłą sylwetkę i wytworne ubranie. Scott znienawidził go od pierwszego wejrzenia.
– Harvey zadzwonił, że właśnie do nas idzie – poinformowała Cleo. – Zaparzyć wam kawy?
Scott czekał wprawdzie na przybycie ochroniarza od samego rana, ale w tej chwili żałował, że rozpoczął śledztwo. Powinien najpierw skłonić Sarah do pozostania i złożenia wyjaśnień. Ale prawdopodobnie nic by nie zyskał. Nie zakwestionowała autentyczności fotografii. Skierowała swe oburzenie przeciwko niemu za to, co robił minionej nocy.
Miała trochę racji. Powinien pokazać jej te zdjęcia zaraz po powrocie do domu. Oczywiście następnego ranka nadal był na nią zbyt wściekły, żeby przeprosić za swoje zachowanie, które nazwała godnym jaskiniowca. Niemal zdołała obudzić w nim poczucie winy. Gdy wypadła z mieszkania jak burza, niewiele brakowało, by uwierzył w jej niewinność, póki z powrotem nie spojrzał na te przeklęte zdjęcia.
Zacisnął zęby i ponownie zwrócił wzrok na asystentkę.
– Nie, dziękuję za kawę. I za to, że mnie zastąpiłaś w piątek. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
– Niewiele zdziałałam. Inwestor nie krył, że nie życzy sobie negocjować z kobietą, zwłaszcza przed trzydziestką. Ale moim zdaniem lepiej sobie poradzisz bez jego pieniędzy. Nie budził zaufania. Miał rozbiegane oczy.
Scott nieznacznie się uśmiechnął. Cleo zwykła oceniać ludzi po wyrazie oczu. Przeważnie trafnie. Kilkakrotnie uchroniła go przed błędnymi decyzjami. I lubiła Sarah. Uważała ją za wspaniałą, uroczą dziewczynę. Ale nie zawsze musiała mieć rację.
– W takim razie skreślę go z listy potencjalnych partnerów – oznajmił.
– Szczerze ci radzę. Jednak musisz szybko znaleźć wiarygodnego wspólnika. Inaczej będziesz musiał zamknąć rafinerię albo również i kopalnię. Nie możesz w nieskończoność utrzymywać nierentownych zakładów.
– Wiem. Poszukaj, proszę, kogoś odpowiedniego, najlepiej z Australii. O, Harvey przyszedł.
Cleo zostawiła ich samych. Pokerowe oblicze Harveya nic nie wyrażało. Spędził dwadzieścia lat w policji, a następne dziesięć jako prywatny detektyw, zanim podjął pracę u Scotta. Atletyczna sylwetka czyniła z niego idealnego ochroniarza. Branża górnicza stwarza określone zagrożenia, zwłaszcza w obliczu zamknięcia kopalni, choćby tymczasowego. Choć Harvey nosił dżinsy i skórzaną kurtkę jak robotnik, był też wybitnym specjalistą od informatyki – niezbędnego narzędzia w erze komputerów.
Scott zamknął drzwi gabinetu i wskazał mu jeden z dwóch foteli przed biurkiem. Oczy Harveya wyrażały więcej współczucia niż kiedykolwiek. Scott zapadł w fotel i wziął głęboki oddech.
– Wygląda na to, że nie masz dla mnie dobrych wiadomości? – zagadnął, usiłując ukryć narastające zdenerwowanie.
– Nie.
Harvey nie szafował słowami. Położył telefon Scotta na biurku.
– Zdjęcia zrobiono jednorazowym aparatem. Nie można go namierzyć. Został wyrzucony.
– Tak podejrzewałem. Czy są autentyczne?
– Tak. Nie zostały obrobione.
– A daty i godziny?
– Też są prawdziwe. Zdołałem przejrzeć nagrania z kamer hotelowych.
– W którym hotelu?
– W Regency.
Scott zesztywniał. Pięciogwiazdkowy hotel Regency stał niedaleko kancelarii, w której pracowała