Na złość. Andrzej F. Paczkowski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na złość - Andrzej F. Paczkowski страница 4

Na złość - Andrzej F. Paczkowski

Скачать книгу

nie będziesz miała wiele do gadania.

      – Bo niby co?

      – Bo jesteś laską, tępa strzało.

      – I to ma wszystko tłumaczyć?

      – Tak.

      – Ty głupi jesteś.

      – Ty też.

      A potem oglądałam dalej. Nie wiem, skąd się wziął pogląd że kobiety nie lubią oglądać pism pornograficznych czy też filmów o takiej tematyce. Ja lubiłam i poza spermą nie widziałam w nich nic obrzydliwego. Ale jeżeli oglądały to kiedyś jakieś zimne panienki na pograniczu śmierci, lub kobiety pokroju mojej mamy, nie ma się czemu dziwić.

      Adrianowi po wielu miesiącach uzbierał się pokaźny plik gazet. Postanowił je więc przejrzeć, te najgorsze oddać młodszemu koledze z sąsiedztwa, zaś te najlepsze oczywiście zachować na takie momenty, kiedy będzie ich najbardziej potrzebował. Tak też uczynił. Te lepsze schował więc w szafie pod ubraniami.

      – Mama na pewno je znajdzie – zwróciłam mu uwagę.

      – Mama mi nie zagląda do szafy! – zareagował ostro, patrząc na mnie oskarżycielko.

      Zawsze uważałam, że każdy musi się uczyć na swoich błędach.

      Ojciec, jak już się przyjęło, rzadko bywał w domu. Z matką mieli osobne sypialnie, więc na sto procent nie dochodziło między nimi (może nawet od naszego urodzenia!) do aktu seksualnego. Może też dlatego mama szukała pocieszenia w alkoholu… Zresztą jakoś nie umiałam sobie wyobrazić ich dwojga razem w łóżku. Okropność.

      Oczywiście nasza śledcza znalazła świerszczyki i zaczęło się piekło. Mama chodziła wkurwiona jak indyk, napuszona, złośliwa, warcząca, miotająca gromy samym tylko spojrzeniem. Nie należało jej wchodzić w drogę. Adrian nie wiedział o co jej chodzi. Matka łaziła podkurwiona cały dzień, wreszcie zapytał:

      – Ty, co ona taka wkurzona?

      – Mnie pytasz? Ja nie wiem.

      Bo naprawdę nie wiedziałam.

      A potem poszedł do pokoju i wyszedł blady jak ściana.

      – Znalazła je. Miałaś rację! O, ja pierdzielę!

      – Co znalazła? Jaką rację?

      – Musiała mi przeszukać szafę. Sprawdziłem, tak przypadkiem i patrzę, a gazet nie ma. Rozumiesz? Zabrała je!

      – A nie mówiłam, że prędzej czy później to je znajdzie? Trzeba je było trzymać w garażu, ty młocie jeden.

      – Ale…

      Adrian stał przez chwilę totalnie skołowany. Coś mu widocznie nie potrafiło poukładać się w tej jego zakutej pale. A potem niech mi ktoś powie, że faceci są mądrzejsi od kobiet. Taki wielki!

      – Siostry trzeba było słuchać. Starsza jestem, to i wiem. Ale jak jesteś taki popieprzony, to masz za swoje. Zobaczysz co teraz będzie.

      Nagle w Adriana jakby wróciło życie.

      – Co teraz będzie?

      – Tak, co teraz będzie. Bo na tym jej warczeniu się nie skończy.

      Adrian miał wtedy już prawie osiemnaście lat. Chyba po raz pierwszy się wkurzył na naszą matkę. Podskoczyło mu ciśnienie, zrobił się cały czerwony, a potem zbladł.

      – Nie, kurwa! – powiedział. – Będzie zupełnie inaczej. Tylko popatrz!

      I ruszył do pokoju za mamą. Ja ruszyłam za nim. Musiałam widzieć, jak to rozegra.

      – Chcesz mi o czymś powiedzieć?

      – Co mi głowem zawracasz? Powiedzieć to ja ci powiem, ale masz gwarantowane, że ci głowa z karku spadnie!

      – Grzebałaś mi w szafie? – zapytał Adrian, jeszcze spokojnie. Widziałam jak przełyka ślinę, co oznaczało, że taki spokojny to nie jest.

      – Grzebać to kury grzebiom w piasku. Ja tylko skontrolowałam.

      – A co ty tam miałaś do kontrolowania? – podniósł głos. Coraz bardziej zaczynało mi się to podobać. Uważałam brata za takiego głupka bez jaj, brandzlującego się nad zdjęciami nagich panienek, tymczasem po raz pierwszy zaczął się stawiać. Moja krew!

      – To, co matka skontrolować powinna!

      – Wiesz co powinnaś? Chuja powinnaś! – ryknął Adrian a ja zaśmiałam się cicho, rozbawiona tą sceną. Mama wyglądała jakby połknęła wielkiego buraka, który nie chce jednak przejść przez gardło.

      – Jak ty siem do mnie odzywasz, gnoju jeden? Chcesz siem pokłócić? Chcesz, żebym ci powiedziała co o tobie myślem?

      – Proszę, powiedz. Wal śmiało! Ale najpierw oddaj mi te gazety!

      – Nic ci nie oddam! Nic, rozumiesz?!

      – Zakupiłem je za swoje zarobione pieniądze. Więc masz mi je natychmiast oddać z powrotem!

      Kątem drugiego oka widziałam, jak do domu wszedł ojciec. Przyłożyłam palec do ust, by był cicho. Ojciec był po naszej stronie, czułam to.

      – Ja… ja siem porzygałam, gdy to oglondałam! – wkyrzyknęła mama.

      – I dobrze, bo kto ci to kazał oglądać? Ja?

      – Wszystko spaliłam. Wszystkie te świństwa!

      – Jak mogłaś? Czyś ty zgłupiała? Wiesz ile to kosztowało?

      – Nie mogłam pozwolić by takie świństwa w domu leżały. Już mi tego wiencej do domu nie noś, bo ja sobie tego nie życzem!

      – A wiesz czego ja sobie nie życzę? Żebyś mi przeszukiwała moje rzeczy!

      Adrian wyszedł z pokoju. Minął mnie jakbym tam nie stała. Przeszedł obok ojca i zatrzasnął drzwi swojego pokoju.

      Ojciec wszedł do pokoju, gdzie siedziała becząca mama. Ale widząc ją machnął tylko ręką i odszedł do drugiego pokoju.

      A ja po raz pierwszy poczułam, że mam brata!

      Innym razem natrafiłam na mamę stojącą przy telefonie.

      – Ninka?

      Mama wsłuchuje się w głos dobywający się ze słuchawki.

      – To ty pisałaś list mojemu synowi?

      Znowu chwilę trwała cisza, po czym:

      – Ja sobie nie życzem, żebyś ty mojemu synowi takie świństwa wypisywała! Kto to widział, żeby dziewczyna pisała takie rzeczy? Jak ciem rodzice wychowali?

      Nie

Скачать книгу