Jesteś moja dzikusko. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 13
– Moja taksówka już jest, jadę po Ankę i Radka, zobaczymy się na miejscu – powiedziała, patrząc na mnie uważnie.
– Okej. – Nie byłem w stanie powiedzieć nic bardziej inteligentnego.
– To idę. – Popatrzyła jeszcze raz na mnie, odwróciła się i wyszła.
Super, zapowiadał się fascynujący wieczór!
Po chwili zadzwonił domofon i moja matka zawołała mnie z informacją, że taksówka właśnie podjechała. Wsiadłem, rzuciłem adres i zamyśliłem się, patrząc przez okno w ciemność.
Czemu ja oszukiwałem siebie i wszystkich dookoła? Podobała mi się ta dziewczyna, aż do bólu, wzbudzała we mnie różne sprzeczne uczucia, od wściekłości po rozczulenie, a wszystko razem zmierzało do pożądania. Tak, właśnie, nazwijmy rzeczy po imieniu, chłopie. Chcesz tej dziewczyny, pragniesz jej każdą cząstką swego ciała. I wiesz, że nie dasz rady długo tego ukrywać.
Zorientowałem się, że jestem już pod domem Marty. Poprosiłem taksówkarza, żeby chwilę zaczekał i zadzwoniłem do niej.
Odebrała po pierwszym sygnale.
– Wychodź, czekam w taksówce.
– A nie wejdziesz na chwilę? – zapytała.
– Marta, to popijawa u Barta, a nie bal maturalny, czekam w taksówce – powiedziałem ostro i wyłączyłem telefon.
Za chwilę wybiegła z domu i wsiadła do samochodu. Ruszyliśmy.
– Witaj, kochanie, nieźle wyglądasz – powiedziała.
– Hej, słuchaj, a nie zabierasz Patki, przecież ona mieszka tu obok? – zapytałem, chociaż generalnie miałem to gdzieś.
– Nie, ją zawiezie brat – odparła.
– No to po co było to zamieszanie z transportem? – zapytałem, trochę zły.
– Chciałam jechać z tobą, Natalia wiedziała, o co mi chodzi, i przyszła z pomocą. Tylko ty byłeś jakiś taki niedomyślny – powiedziała z wyrzutem.
– Dobra, już nieważne – uciąłem, bo nie chciało mi się gadać na ten temat.
– Nawet nie powiedziałeś, czy ładnie wyglądam… – W jej głosie znowu słychać było wyrzut.
– Ładnie wyglądasz, jak zawsze – powiedziałem szczerze.
Marta zerknęła na mnie, ale już nic nie powiedziała. Ja za to nie mogłem się doczekać, kiedy dojedziemy do domu Barta, bo chciałem jak najszybciej znaleźć się blisko Naty.
Wreszcie dojechaliśmy, odgłosy imprezy słychać było na całej ulicy – znak, że Radek już podłączył sprzęt. Weszliśmy do środka, Marta złapała mnie za rękę i mocno trzymała.
Było już sporo ludzi, ale jeszcze nie pojawiła się nawet połowa stałego składu. Szukałem wzrokiem Natalii, lecz nigdzie jej nie widziałem. Pociągnąłem moją partnerkę w stronę Radka, który stał przy konsoli.
– Siemka, Radek, widziałeś gdzieś Natę?
– Siema, widziałem, stała w salonie i gadała z Rolandem.
– Z Rolandem? – Tym dupkiem, kapitanem drużyny futbolowej, napakowanym mięśniakiem, z móżdżkiem wróbelka, który dzięki kasie swojego tatusia prześlizgiwał się po kolejnych etapach prywatnej edukacji – tyle zdążyłem pomyśleć przez ułamek sekundy.
– Uważaj na nią, stary. Widziałem, jak patrzył na nią ten frajer – dokończył Rado.
– Dzięki.
– Myślę, że nie musisz jej tak pilnować, w końcu nie ma dziesięciu lat – powiedziała trochę naburmuszona Marta. – Ledwo tu weszliśmy, a ty już zajmujesz się wszystkim, tylko nie mną!
– Słuchaj, to ty chciałaś iść ze mną, pamiętasz?
– Postawiłeś warunek i ja go spełniłam, ale nie takiego partnera sobie wyobrażałam! – wysyczała.
– No to masz pecha. Idź się czegoś napić, ja muszę poszukać Natki, jestem za nią odpowiedzialny. – Odwróciłem się i wszedłem do drugiej części salonu.
Natalia siedziała na kanapie, a obok niej, właściwie prawie na niej, wisiał Roland, opowiadając coś z wielkim przejęciem. Gdy mnie zobaczyła, wyraźnie dała mi znak oczami: Help!
– Cześć, Roland, zabieram Natalię na trochę. – Złapałem ją za rękę i lekko pociągnąłem.
– Nie no, wielki bracie, dopiero się zacząłem zapoznawać z twoją siostrą! – Roland był wyraźnie wkurzony. Jednak od czasów pierwszej klasy, kiedy to chciał wypróbować na mnie swoje wyćwiczone na siłowni i wykarmione chemią mięśnie, a skończył z rozciętym łukiem brwiowym, już nie zbliżał się na odległość bliższą niż to konieczne.
– To już skończyłeś. A dla twojej wiadomości: ona nie jest moją siostrą! – odparłem z uśmiechem i pociągnąłem Natalię w stronę baru.
– Dzięki, przyczepił się do mnie od wejścia, nie chciałam być niemiła czy coś, ale nie lubię, jak podczas pierwszej rozmowy ktoś próbuje wsadzić mi język do ucha – powiedziała do mnie z lekkim uśmiechem.
– Mówiłem ci, pamiętasz?! – Też się uśmiechnąłem.
– A gdzie Marta? Nie przyjechaliście razem?
– Przyjechaliśmy, tak bardzo chciała przejechać się ze mną taksówką, że moje towarzystwo podczas tej jazdy powinno jej wystarczyć na cały wieczór – odparłem ze złością.
– Pokłóciliście się?
– Nieważne, nie mamy innych tematów, tylko humory Marty? Daj spokój, chodź, lepiej zatańczmy. – Pociągnąłem ją w stronę podrygującego tłumku ludzi.
– Dobrze, zatańczmy – odparła, uśmiechając się.
Kątem oka zobaczyłem wściekłą Martę zmierzającą zamaszystym krokiem w stronę Rolanda. Widziałem też zdziwione twarze innych ludzi, ale miałem to w dupie. Chciałem jak najszybciej znaleźć się z Natalią w ramionach, w samym środku szalejącego tłumu.
Tańczyliśmy chyba z godzinę, Nata wyglądała na wyluzowaną i szczęśliwą, ja czułem to samo. Jej policzki zaczerwieniły się, wyglądała prześlicznie.
– Wiesz, lubię twoje rumieńce – powiedziałem jej na ucho.
Spojrzała