Jesteś moja dzikusko. Agnieszka Lingas-Łoniewska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 15

Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska

Скачать книгу

odwróciłem się do Radka, wziąłem Natalię na ręce i zszedłem na dół, położyłem ją na sofie w salonie i wezwałem taksówkę.

      – Tony, ona jest nieprzytomna, a przecież nic nie piła – powiedział do mnie cicho mój przyjaciel.

      – Cholera wie, może ma niską tolerancję na alkohol, teraz się muszę pogłowić, jak to wyjaśnię mojej matce!

      – Ooo, widzisz, mówiłam, że z młodszym rodzeństwem są same kłopoty! – powiedziała stojąca obok Marta.

      – Odpuść sobie, co? Powiedz mi lepiej, kto ją tak urządził. Niemożliwe, żeby w ciągu piętnastu minut się upiła! Zresztą ona nie pije – powiedziałem cicho.

      – No, może nie pije w małych ilościach, ha, ha! – Marta w odpowiedzi zaśmiała się. – Widać będę musiała weryfikować listę ludzi, których zapraszamy na imprezy, ta mała nie ma klasy.

      Całe szczęście nadjechała taksówka, wziąłem Natalię, która coś tam mamrotała pod nosem, i razem z Radkiem wyszliśmy na zewnątrz.

      Całą drogę leżała oparta o mnie, a ja intensywnie myślałem o tym, co się stało, i o tym, co się stanie w domu. Nie mogłem uwierzyć, że mogłaby być na tyle głupia, żeby załatwić się w taki sposób, że nawet nie wiedziałaby, że przeleciał ją ten pieprzony mięśniak. Czułem się winny, że spuściłem ją z oczu, może faktycznie, nienauczona wcześniej zachowania na takich imprezach, postanowiła zaszaleć? Zwłaszcza że po naszym wspólnym tańcu zostawiłem ją i rozmawiałem z Martą? Może była zła na mnie i postanowiła się odegrać? Jeśli tak, to bardzo się co do niej myliłem i świetny sposób sobie znalazła, nie ma co. Ciekawe, jak ona się teraz pokaże w szkole? Ja sobie poradzę, gorzej z nią. Nawet jeśli ludzie sobie odpuszczą ze względu na mnie, to Marta na pewno nie. Jest zbyt dumna, aby tak łatwo się poddać. Potarłem oczy i poczułem, jakbym miał z dziesięć lat więcej.

      – Stary, dojeżdżamy, co powiesz mamie? – zapytał cicho Radek.

      – Nie mam pojęcia, może się nie obudzi – odpowiedziałem z nadzieją.

      Wkrótce moje nadzieje okazały się płonne, gdyż drzwi otworzyła moja matka ze ściągniętymi brwiami.

      – Dzwonili rodzice Rolanda, są z nim na pogotowiu, stracił dwa zęby, co możesz mi na ten temat powiedzieć, Anthony? – Kiedy mówiła do mnie pełnym imieniem, nie było dobrze. Było cholernie źle! – Spojrzała na słaniającą się Natalię, przytrzymywaną przez Radka, potem na mnie i wchodząc do salonu, rzuciła: – Połóżcie ją do łóżka, jutro porozmawiamy.

      I wyszła.

      – Świetnie – mruknąłem. – Rado, mam przejebane.

      – Masz przejebane! – potwierdził Radek.

      – Dzięki! Chodź, pomożesz mi.

      Weszliśmy na górę, położyliśmy Natalię do łóżka. Nadal coś mamrotała.

      – Dzięki, stary, jutro się zdzwonimy – powiedziałem do mojego przyjaciela.

      – Antek, Antek… – mamrotała Natalia.

      – Będziesz miał ciężką noc – mruknął Radek, klepiąc mnie w plecy.

      – Na pewno lepszą od dnia.

      – No pewnie. Dobra, idę, bo taksówka czeka, muszę wrócić po Ankę, jak coś, to jutro dzwoń. – Kiwnął głową i wyszedł.

      Natalia nadal się kręciła i coś niewyraźnie mówiła. Stwierdziłem, że nie mogę jej tak zostawić, więc zmoczyłem ręcznik i przyłożyłem jej do twarzy. Zaczęła otwierać oczy i patrzeć wokół nieprzytomnym wzrokiem.

      – No, wreszcie! – powiedziałem zniecierpliwiony. – Obudź się, dziewczyno!

      – Co się stało? Gdzie ja jestem? – wymamrotała, patrząc wokół nieprzytomnym wzrokiem.

      – W domu, w swoim pokoju – odpowiedziałem.

      – Ale kiedy? Przecież tańczyliśmy… – Dalej patrzyła błędnym wzrokiem.

      – Podobno nic nie pijesz, a nawaliłaś się jak atom! – Byłem zły, ale nie chciałem zaznajamiać ją ze szczegółami tej nocy.

      – Ja? Nie piłam… tylko szampan… – mamrotała.

      – No właśnie, szampan, ale po co od razu cała butelka? Zostawmy to, teraz śpij, jutro czeka nas przeprawa z moją mamą. Przyjeżdża ojciec, będzie niezły młyn. Zostawię drzwi otwarte, jak coś, to mnie obudź. – Przykryłem ją kołdrą i poszedłem do swojego pokoju.

      ROZDZIAŁ 5

      Nazajutrz obudziłem się z makabrycznym bólem głowy, co było efektem nie tyle wypitego alkoholu, bo przecież wypiłem tylko jednego drinka, ile skutkiem wydarzeń wczorajszego wieczoru, czy raczej nocy. Poszedłem pod prysznic, zerkając w stronę pokoju Natalii, który był zamknięty. Wiedziałem, że czeka nas ciężka przeprawa z moją matką – i od tych myśli głowa zaczęła mnie boleć jeszcze bardziej. Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem idącą korytarzem Natę. Wyglądała wyjątkowo rześko jak na osobę, która parę godzin wcześniej znajdowała się na innej planecie.

      – Hej – powiedziała cicho.

      – Hej – odpowiedziałem. – Jak się czujesz?

      – Dobrze, trochę mnie mdli, ale daję radę – odparła, patrząc na mnie uważnie. – Słuchaj – zaczęła niepewnie – naprawdę nie wiem, co się wczoraj stało, możesz mi wyjaśnić?

      – No… co tu wyjaśniać, mówiłaś, że nie pijesz alkoholu, co okazało się kłamstwem. Musiałem wyciągać cię półnagą spod napalonego Rolanda, wybiłem mu dwa zęby, jego rodzice zadzwonili do mojej matki, która już pewnie czeka na dole, żebym jej to wyjaśnił, a także to, dlaczego wczoraj nie byłaś w stanie utrzymać się na nogach. To tak w wielkim skrócie. – Zakończyłem swój monolog, stojąc przy niej z pochyloną głową.

      – Chy… chyba żartujesz… – Natalia zbladła jak ściana i oparła się o drzwi łazienki.

      – Jestem od tego daleki, uwierz mi. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się po tobie takich akcji, ale jak widać, myliłem się. Teraz radzę przygotować się do spotkania z moją matką na dole, a nie będzie to przyjemne, możesz być tego pewna – rzuciłem przez zęby i zamknąłem z trzaskiem drzwi od swego pokoju.

      Ubrałem się szybko i po krótkiej chwili zbiegłem na dół po schodach, nie patrząc, czy Natalia jest jeszcze u siebie, czy może już zeszła. Okazało się, że siedzi w salonie razem z moją matką.

      – Siadaj – rzuciła moja rodzicielka sucho. – Proszę najpierw o wyjaśnienie skandalicznego stanu Natalii – zwróciła się do mnie.

      – Ciociu, może ja powinnam… – wtrąciła cicho winowajczyni.

      – Twoja

Скачать книгу