Jesteś moja dzikusko. Agnieszka Lingas-Łoniewska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 14

Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska

Скачать книгу

kawałka.

      – Mogę? – zapytałem, rozkładając ręce.

      Uśmiechnęła się i podeszła do mnie bliżej. Objąłem ją w pasie, przytuliłem do siebie, trzymając jej dłoń w swojej. Była naprawdę bardzo drobna, jej mała rączka ginęła w mojej, mogłem praktycznie oprzeć brodę na czubku jej głowy. Poczułem, jak cichutko wzdycha i opiera głowę na mojej klatce piersiowej. Krążyliśmy powoli w takt muzyki i w tym momencie, w tej sekundzie naprawdę nie liczyło się dla mnie nic innego. Widziałem kątem oka spojrzenia innych ludzi, dostrzegłem ściągniętą złością twarz Marty, zauważyłem uśmiechniętego i mrugającego do mnie Radka, ale w tej chwili najważniejszą rzeczą było to, że trzymam w ramionach tę kruchą dziewczynę i że ona też tego pragnie.

      Muzyka ucichła, Natalia spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

      – Obawiam się, że będzie to temat na najbliższe tygodnie – powiedziała.

      – A ja myślę, że na najbliższe miesiące, ale mało mnie to obchodzi – mruknąłem. – Chodźmy się czegoś napić.

      Podeszliśmy do baru. Wziąłem wódkę, Natalia wodę, nie chciała nic więcej, a ja jej nie namawiałem.

      – Czy będę mogła porwać na chwilę twojego brata? – zapytała Natalię podchodząca do nas Marta.

      – Pomijając kwestię, że to nie mój brat, to może jego zapytaj, stoi obok. – Natalia zmrużyła oczy.

      Ooo, pani szefowo klubu VIP-ów, nie wiedziałaś, że nasza dziewczynka też potrafi pokazać pazurki?

      – To, że to nie twój brat, było widać – syknęła złośliwie Marta. – Tony – zwróciła się w moją stronę – możemy porozmawiać?

      – Okej. Nata, zaraz wracam – powiedziałem, bo nie chciałem robić niepotrzebnych scen.

      – Jasne, idę odpocząć – odparła spokojnie moja rudowłosa i ruszyła w stronę salonu.

      – Słuchaj, ja nie wiem, co ty sobie myślałeś – zaczęła Marta, starając się opanować drżenie głosu. – Nie lubię być traktowana jak idiotka, a właśnie dzisiaj mi to zafundowałeś!

      – Nic ci nie fundowałem, jesteśmy na imprezie, dobrze się bawimy i to wszystko – odparłem, nie patrząc na nią.

      – Może ty się bawisz! Wszyscy wiedzieli, że będziemy tu razem, tymczasem olałeś mnie i zabawiasz się cały czas z tą swoją pseudosiostrą! Tak cię to kręci, że masz pod dachem ciepłe ciałko do dyspozycji? Jeśli to prawda, co mówią o jej matce, to córeczka jest chyba niezła w te klocki! – wycedziła mi w twarz.

      – Zamknij się!!! – Ścisnąłem jej policzki. – Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Dlatego nie mów nic więcej, chyba że chcesz do końca spieprzyć tę imprezę! – rzuciłem wściekłym tonem i odwróciłem się szybko.

      – To ty wszystko spieprzyłeś. Nie sądzisz chyba, że ja tak to zostawię? – Usłyszałem na odchodne.

      Byłem wściekły, wiedziałem, że nie było to dobre posunięcie, ale nie mogłem nic na to poradzić, w sumie było w tym dużo mojej winy, jednak, do cholery, nie będę postępował wbrew sobie. Nigdy! Ruszyłem na poszukiwanie Natalii, ale nigdzie jej nie było. Kiwnąłem głową do Radka z bezgłośnym pytaniem na ustach: „Widziałeś Natę?”, ale ten rozłożył ręce i pokręcił głową. Poszedłem do salonu, do aneksu kuchennego, wyszedłem na taras, gdzie ludzie palili, bo Bart nie pozwalał zadymiać domu, jednak nigdzie nie widziałem Naty. Zadzwoniłem do niej. Odezwała się poczta głosowa. Zacząłem się denerwować. Podszedłem do mojego przyjaciela.

      – Rado, nigdzie jej nie ma – powiedziałem, rozglądając się wokół.

      – Dzwoniłeś na jej komórkę?

      – Jasne, odzywa się poczta głosowa, zadzwoniłbym do domu, ale nie chcę przyprawić mojej matki o zawał serca. Cholera, gdzie ona jest? – zdenerwowałem się.

      – Stary, zaraz ci pomogę jej poszukać, moment, przecież nie zapadła się pod ziemię – powiedział Radek, puszczając nową płytę. – Chodźmy.

      Przeszliśmy wszystkie pomieszczenia na dole, zajrzałem nawet do garażu, okrążyliśmy też dom i ogród. Nigdzie jej nie było, czułem, że zaraz dostanę pieprzonej apopleksji.

      Zobaczyłem Martę tańczącą z jakimś kolesiem i patrzącą na mnie z głupim uśmieszkiem.

      – Marta, nie widziałaś gdzieś Natalii? – zapytałem, podchodząc do niej.

      – Natalii? Nie, nie widziałam – odpowiedziała, nadal głupio się uśmiechając.

      – Daj spokój, nie mogę jej znaleźć. – Nie chciałem się z nią kłócić.

      – Może postanowiła wykorzystać swe wątpliwe wdzięki na kimś innym – odpowiedziała złośliwie. – Może ktoś jej da to, czego ty jej nie dałeś – dokończyła, mrużąc oczy.

      – Wiesz, zawsze wiedziałem, że jesteś małą zdzirą! – wysyczałem w jej kierunku.

      Odwróciłem się do Radka.

      – Radek, chodźmy na górę, może gdzieś tam jest, może się źle poczuła i poszła odpocząć, nie wiem…

      – Dobra.

      Pobiegliśmy po schodach na górę, mijając pary, które schodziły z piętra bądź wchodziły na górę w wiadomym celu. Bart miał tam pięć pokoi. Wpadłem do pierwszego z brzegu. Jakaś para była tak zajęta sobą, że nawet nie zauważyła intruza. Zamknąłem drzwi i ruszyłem do następnych. Tam nie było nikogo. Rado otworzył kolejne i szybko zamknął.

      – Tu jej nie ma – powiedział, nie patrząc na mnie.

      Coś mnie uderzyło w jego uciekającym wzroku.

      – Odsuń się – warknąłem.

      – Stary, nie chcesz tam wchodzić! – Próbował mnie powstrzymać, ale równie dobrze mógłby powstrzymywać pędzący pociąg.

      Prawie wyrwałem drzwi z zawiasów, a to, co zobaczyłem, spowodowało, że na oczy spadła mi gęsta mgła. Natalia leżała z podniesioną powyżej ud sukienką, na niej leżał Roland, który zaczynał właśnie rozpinać spodnie. Jednym szarpnięciem poderwałem go w górę i rzuciłem na przeciwległą ścianę.

      – Zostaw ją, ty skurwielu! – ryknąłem.

      Ze strachem zauważyłem, że Nata była kompletnie nieprzytomna. Zacząłem nią potrząsać, żeby się obudziła, ale zupełnie nie kontaktowała. Poprawiłem jej sukienkę i zacząłem podnosić do góry. Roland zaczął się zbierać do kupy po drugiej stronie pokoju.

      – Daj spokój, Tony, podziel się lasencją, ona by nawet nie wiedziała, że się z nią zabawiliśmy – powiedział z lubieżnym uśmieszkiem.

      W tym

Скачать книгу