Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 1
1
W kuchni pięknego kamiennego domku z niebieskimi drzwiami było zupełnie pusto, tylko firanka zafalowała, gdy Tomasz Halicki, niosący na rękach Danielę, wszedł do środka.
– Halo, jest tu kto? – zawołał kolejny raz, nie licząc już na to, że otrzyma jakąkolwiek odpowiedź.
Rozejrzał się po niezwykłym wnętrzu urządzonym w stylu francuskiego zacisza, jakie pamiętał doskonale ze swoich zagranicznych wypraw. Na taki dom natrafił kiedyś, wędrując przez dżunglę w Afryce Równikowej, należał on do francuskich osadników, którzy mieszkali tam od pokoleń. Ich posiadłość, zagubiona wśród bagien i lasów, była jak z innego, eleganckiego świata, prawie baśni. Teraz kuchnia w Wilii Julia przypomniała mu wrażenie, którego doznał podczas tamtej wyprawy. Pod oknem zauważył niecodzienną kanapę, tapicerowaną w oryginalny wzór – na bladoniebieskim tle wyobrażono zjawiskowe wielobarwne motyle zrywające się do lotu. Nie wahał się ani chwili, tylko ułożył na otomanie Danielę i przez moment przypatrywał się jej w milczeniu. Powinien wezwać pomoc, zadzwonić po lekarza lub pogotowie. Nie robił tego jednak, tylko stał na środku kuchni i obserwował dziewczynę w milczeniu, jakby namyślając się, jaką decyzję powinien podjąć.
Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanęła w nich Agata Niemirska. Zaskoczenie odbiło się na jej uroczej twarzy.
– Co pan tutaj robi? Co się stało mojej siostrze? – zapytała i, nie czekając na odpowiedzi, podbiegła do leżącej na sofie Danieli i chwyciła ją za rękę.
– Zemdlała w ogrodzie. Przyniosłem ją tutaj. Wołałem, ale nikogo nie było – wyjaśnił Tomasz spokojnym głosem, jednak Agata zdawała się go nie słuchać. Sięgnęła po telefon i szybko wybrała numer.
– Doktorze, mówi Agata. Dzieje się coś niedobrego. Daniela straciła przytomność w domu. Nie mogę jej docucić. Czy może pan przyjechać? Tak, zaraz zadzwonię po karetkę. Będę na pana czekać.
– Ja mogę wezwać karetkę – zaproponował Tomasz, ale ponownie nie zwrócono na niego uwagi, więc usunął się w kąt kuchni. Agata wybrała numer pogotowia i poprosiła o pomoc. Dopiero wówczas przypomniała sobie o nim.
– Jak to się stało? To znaczy, chciałam zapytać, czy znalazł pan ją już w takim stanie?
– Nie. Rozmawialiśmy i nagle ona osunęła się na ziemię. Kompletnie się tego nie spodziewałem.
– Może ją pan czymś zdenerwował? – wypytywała gorączkowo Agata.
– Nie sądzę – Halicki się oburzył. – Po prostu spytałem o drogę.
Agata nie zdążyła niczego więcej powiedzieć, bo w drzwiach stanął doktor Wilk.
– Byłem na szczęście w pobliżu – wyjaśnił i natychmiast rzucił się w kierunku sofy, na której leżała Daniela.
– To zwykłe omdlenie – uspokoił Agatę. – Mam tu odpowiednie środki – wyciągnął z torby szklaną fiolkę i podsunął Danieli pod nos. Dziewczyna ocknęła się i spojrzała na doktora niezbyt przytomnym wzrokiem.
– Doktor Wilk? Co się stało?
– Na razie nic groźnego, ale nastraszyła nas pani. Niczego pani nie pamięta?
– Tylko tyle, że przyjechał Tomasz Halicki i chciał zabrać Tosię. Strasznie się zdenerwowałam… – powiedziała Daniela cichym głosem. – Ale może mi się to wszystko zdawało…
– Zabrać Tosię? O czym ty mówisz? – Agata nie rozumiała.
– Tomasz Halicki? – zdumiał się z kolei doktor. – A on co ma do tego?
– Może ja to wszystko wyjaśnię… – odezwał się drwiąco Tomasz, z ironicznym uśmiechem obserwując całą scenę spod ściany.
Doktor i Agata jak na komendę odwrócili się w jego stronę.
– A to co za diabeł? – rzucił Wilk ze zdumieniem.
– Tomasz Halicki – wyjaśniła Daniela gorączkowo. – Zaczepił mnie przy furtce.
– O, wypraszam sobie! Nikogo nie zaczepiałem, spytałem tylko o numer domu.
– Powiedział, że przyjechał po Tosię, że chce ją zabrać – Daniela tak gwałtownie usiadła na sofie, że straciła równowagę. Siostra musiała ją podtrzymać.
– Poczekaj, spokojnie, nie denerwuj się. Może ci to zaszkodzić. Pan Halicki na pewno nam to wszystko zaraz wyjaśni – ostatnie słowa Agata wypowiedziała lodowatym głosem, odwracając się w kierunku Tomasza. On obruszył się i nie odezwał w ogóle, tylko zacisnął w złości szczęki.
– No, panie Halicki, czy jak panu tam – natarł na niego weterynarz. – Mamy chyba prawo wiedzieć, dlaczego zjawia się pan tutaj nieproszony i jeszcze z takimi kuriozalnymi roszczeniami…
Nie zdążył powiedzieć niczego więcej, bo w progach Willi Julia pojawili się ratownicy medyczni ze szpitala w Cieplicach, którzy zresztą szybko rozpoznali Danielę jako ofiarę niedawnego wypadku drogowego. Nie chcieli nawet słyszeć o tym, że dziewczyna dobrze się już czuje i może zostać w domu.
– Miała pani niedawno wstrząs mózgu i odniosła wiele obrażeń – przypomniał sobie jeden z medyków. – Takie omdlenia są niebezpieczne, podczas wypadku mogło dojść do jakiegoś urazu, który po pewnym czasie daje objawy neurologiczne. Moim zdaniem powinna pani wrócić do szpitala. Zabieramy panią.
– Nie ma mowy – Daniela zaprotestowała słabym głosem. – Nigdzie nie pojadę, nie zostawię siostry samej.
– Nie zachowuj się jak dziecko. Oczywiście, że pojedziesz z panami. Doktor Wilk będzie cię na razie eskortował, a ja za chwilę dojadę ze wsparciem – postanowiła Agata niepodziewanie mocnym i silnym głosem.
Wilk i Daniela spojrzeli na nią ze zdumieniem. Agata rzadko była taka zdecydowana. Siostra pokornie kiwnęła głową i pozwoliła zaprowadzić się do karetki, bo stanowczo odmówiła położenia się na noszach.
– Wszystkiego dopilnuję, może być pani spokojna – powiedział weterynarz, obrzucając Halickiego niezbyt życzliwym wzrokiem, a on w odpowiedzi tylko się skrzywił i wzruszył ramionami. Obopólna antypatia była w tym przypadku natychmiastowa i widoczna jak na dłoni.
Gdy za doktorem Wilkiem i Danielą zamknęły się drzwi, Agata przede wszystkim nabrała głęboko powietrza, żeby się uspokoić. Bała się o siostrę i jej największym pragnieniem było zostawić Halickiego w tej kuchni, po czym pędzić do Cieplic. Chciała upewnić się, że Danieli nic nie zagraża, a to omdlenie było nic nieznaczącym epizodem, wynikającym z upału i nadmiaru emocji, całkowicie niezwiązanym z wypadkiem, jakiemu uległa kilkanaście dni wcześniej. Coś jednak podpowiadało Agacie, że wcale tak nie jest, że zdrowie siostry jest zagrożone i nad ich do tej pory spokojnym życiem gromadziła się kolejna czarna chmura. Nie mogła jednak niczego przedsięwziąć, póki w jej domu był Tomasz Halicki – następny poważny problem, z którym przyjdzie się jej zmierzyć. Przez moment zastanowiła się, gdzie jest Tosia, ale potem uświadomiła sobie, że pewnie jak zwykle o tej porze dnia pomaga Julii w warsztacie lub w pracowni meblarskiej. Nie było niebezpieczeństwa, że zjawi się tutaj niespodziewanie i stanie się świadkiem nieprzyjemnej rozmowy. Bo że nie będzie ona miła, tego Agata była akurat pewna.
– Może usiądziemy? – zwróciła się do Tomasza Halickiego, który wciąż z nieprzejednanym wyrazem twarzy tkwił pod ścianą, a potem odwróciła się, by przygotować lemoniadę.