Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 5

Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk

Скачать книгу

zmieniając temat. – Dowiem się, co i jak, mam nadzieję, że będę mogła cię już zabrać.

      – Jakub na pewno się zdziwi, kiedy się dowie, że znowu jestem w Cieplicach. Szkoda, że sam leczy się w szpitalu w Zakopanem, miałabym przynajmniej towarzystwo – stwierdziła Daniela. – W każdym razie zaraz zadzwonię do niego.

      – Dobrze. Mimo wszystko staraj się trochę odpocząć, nie przemęczaj się. Ty ciągle się forsujesz, nie robisz tego, o co proszą lekarze, i teraz masz efekty.

      – Tere-fere. Przecież ciągle jem szpinak. Nic mi nie będzie – Daniela się roześmiała.

      – Ja też jem szpinak – zapewniła ją Tosia. Siostra uściskała ją serdecznie.

      – Nic się nie martw, słońce. Wszystko jest w porządku, już jutro znowu będę z wami.

      – Obiecujesz?

      – Na sto procent! A teraz jedźcie, bo Monika tam na pewno już ledwo zipie.

      Pomachała im jeszcze na pożegnanie, a potem zaczęła szperać w torbie przywiezionej przez Agatę. Z ogromną radością wyciągnęła powieść kryminalną, którą siostra zgarnęła w ostatniej chwili z półki w herbaciarni.

      – Mam nadzieję, że skończy się na strachu, dziewczyna powinna bardziej dbać o siebie – gderał doktor, wsiadając do samochodu Agaty. – Nie mam już siły do pani siostry, Agato. Co chwilę mamy z nią jakieś przygody. A to rękę złamie, a to padnie nam jak długa w piękny letni dzień, zupełnie bez uprzedzenia. Naprawdę nie można się nudzić z tą pannicą!

      – A czy ze mną też się nie można nudzić, doktorze? – zagadywała wesoło Tosia, całkowicie już uspokojona w kwestii zdrowia Danieli.

      – O, z tobą, mucho uprzykrzona, są rozrywki zupełnie innego typu. Ty to z kolei wszędzie wlecisz i wszystko wiesz. Jesteś wścibska jak stado srok polujących na sreberka po cukierkach.

      Dziewczynka się roześmiała. Dużo czasu spędzała ostatnio ze swoim przyjacielem Szymonem na łąkach i obserwowała wszystko dokoła. Widziała, jak ksiądz wychodzi na swoje cowieczorne spacery i jak Julek umawia się na randki z Kingą.

      – No właśnie. Nieładnie jest wtykać nos w nie swoje sprawy. Starego doktora też zamierzasz tak szpiegować? – przekomarzał się z nią weterynarz.

      Dziewczynka zmarszczyła brwi.

      – Wcale nie. Po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje w okolicy. Pilnujemy z Szymonem tej budowy pani burmistrzowej, żeby nie zrobiła czegoś, co się nam nie będzie podobać.

      Doktor pogładził ją po włosach.

      – Bardzo pięknie, ale zostaw te sprawy raczej dorosłym, dobrze? A pani, pani Agato, niech się tym wszystkim nie zamartwia – dodał, widząc, że Niemirska na wzmiankę o Małgorzacie jeszcze bardziej się nachmurzyła. – Grunt, żeby Daniela szybko wróciła do domu, prawda?

      – Tak. Nic mnie więcej nie obchodzi poza tym – wzruszyła ramionami Agata, patrząc na Tosię.

      Kłamała. Tak naprawdę obchodziło ją jeszcze jedno – sprawa Tomasza Halickiego i opieki nad młodszą siostrą. Choć była przekonana, że z punktu widzenia prawa nic im nie grozi, to jednak gdzieś w głębi serca się bała. Haliccy byli potężni i bogaci. Tak naprawdę nie było wiadomo, jakie są ich prawdziwe zamiary. Agata zaczęła się obwiniać o to, że źle zrobiła, zaczynając śledztwo w sprawie poszukiwania ojca Tosi. Rozpętała w ten sposób burzę, która mogła im tylko zaszkodzić. Wzbudziła siły, które teraz obracały się przeciwko nim i niszczyły spokój tej małej rodziny. Trudno powiedzieć, czym kierował się Tomasz, przyjeżdżając do Zmysłowa. Agata pragnęłaby wierzyć, że po prostu chciał poznać przyrodnią siostrę i naprawić stosunki rodzinne, lecz to przecież byłoby zbyt proste. Pomiędzy Adą a Halickimi nic nie układało się łatwo i jednoznacznie. Niemirska była więc nieufna i podejrzewała Tomasza o niecne zamiary. No, zobaczymy – pomyślała.

      Dojeżdżali pod herbaciarnię i doktor wygramolił się z samochodu, zapowiadając, że zajrzy jeszcze wieczorem, o ile nie wypadnie mu jakaś pilna wizyta.

      Agata sztywno kiwnęła głową, po czym poszła pomóc Monice.

      Przy stoliku na patio siedziała Martyna, nauczycielka Tosi, wraz ze swoją kuzynką Elizą, pracującą w urzędzie gminy. Najwyraźniej czekały na Agatę, bo na jej widok Eliza zerwała się z miejsca, a Martyna pociągnęła ją za spódnicę, by z powrotem usiadła na krześle.

      – Cześć, Agata, wiemy od Moniki, że przyszłyśmy nie w porę, bo Daniela trafiła znowu do szpitala – powiedziała Martyna ze współczuciem.

      Agata wyjaśniła szybko, że siostrze nie dolega nic poważnego, na co Eliza odetchnęła z wyraźną ulgą.

      – To dobrze, bo ja już się bałam, że to może od tego wypadku. Wiesz, jakiś guz się zrobił albo krwiak w głowie, lekarze to przeoczyli i nieszczęście gotowe. Oglądałam ostatnio taki film…

      – Eliza! – warknęła ostrzegawczo Martyna, piorunując kuzynkę wzrokiem.

      – Oj, już dobrze. Ty to się potrafisz wściekać, gorzej niż moja matka, a ja nie miałam niczego złego na myśli. Po prostu zdarzają się różne błędy lekarskie i trzeba być przygotowanym na wszystko.

      – Agacie na pewno nie pomożesz tym swoim czarnowidztwem – po raz kolejny upomniała ją kuzynka. – Poza tym nie przyszłyśmy tutaj w tej sprawie. Dzwoniłam do ciebie, ale nie bardzo mogłam wyjaśnić szczegóły…

      Niemirska z trudem, ale przypomniała sobie ten telefon. Rzeczywiście, Martyna miała dla niej jakieś informacje od Elizy, ale mówiła tak konspiracyjnym tonem, że trudno się było zorientować, o co właściwie chodzi. Od czasu tej rozmowy wydarzyło się jednak tyle spraw, że całkowicie wyleciało jej to z głowy.

      – Mów, Eliza, co zobaczyłaś w tych papierach w gminie – rzuciła Martyna rozkazującym tonem.

      Eliza oparła się łokciami na stole i wpatrując się w Agatę, zaczęła relacjonować przyciszonym głosem:

      – Udało mi się wreszcie dotrzeć do tych planów, choć wcale nie było to łatwe, bo Trzmielowie trzymają na wszystkim łapę. Musiałam działać prawie jak agent specjalny – powiodła po herbaciarni wzrokiem pełnym dumy.

      – Streszczaj się – popędziła ją Martyna – bo Agata na pewno chce, żebyś doszła do sedna, a nie puszyła się swoim sprytem.

      – Wygląda na to, iż Trzmielowie nie mają wystarczająco gorącego źródła na przeprowadzenie tej swojej inwestycji – szepnęła Eliza, pochylając się jeszcze niżej nad stolikiem.

      – Skąd wiesz? To wynika z papierów, czy sama się domyśliłaś? – indagowała Agata. Ustalenia Elizy mogły być przełomowe dla sprawy, musiała więc to wiedzieć na pewno.

      – Domyśliłam się. Szukali w rozmaitych miejscach na działce Trzmielów. Tam są różne źródła, ale chyba nie odpowiadają tej spółce.

      – Jak

Скачать книгу