Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 2

Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk

Скачать книгу

śmierci. Po tym zdarzeniu zaczęła się skarżyć na bóle głowy, zaburzenia widzenia, ale wszyscy to zbagatelizowaliśmy, mając nadzieję, że samo przejdzie. Teraz obawiam się, że to może być coś poważnego, co właśnie daje nam znać o sobie…

      – Przepraszam – mruknął Halicki, choć widać było, że przychodzi mu to z trudem. – Poproszę w takim razie o wodę.

      Agata wyciągnęła z lodówki wodę z cytryną i nalała do dwóch szklanek, potem zaprosiła go do stołu, sama zaś usiadła naprzeciwko niego. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.

      – Jestem prawnym opiekunem Tosi – powiedziała po dłuższym milczeniu. – Przeprowadziłam tę sprawę w sądzie rodzinnym.

      Halicki wypuścił wolno powietrze z płuc.

      – Szybko się pani z tym uwinęła. Matka była pewna, że tak się właśnie stanie.

      Agata spojrzała na niego wrogo.

      – Mówi pan o Sylwii van Akern?

      Tomasz upił trochę ze swojej szklanki i zrobił lekceważący ruch ręką.

      – O Sylwii Wolańskiej. Moja matka uwielbia takie mistyfikacje. Raz używa nazwiska jednego męża, raz drugiego, czasem występuje pod panieńskim. Przez kilka lat była znana wyłącznie pod pseudonimem, nie zgadnie pani, jakim: Sonia Wosch. Myślę, że moja siostra odziedziczyła po niej tę zdolność tworzenia sobie fikcyjnych życiorysów, też miała już ich kilka, w końcu jest aktorką. No i ojciec – przerobił się z Czesława na Cezarego, ale to jestem akurat w stanie zrozumieć.

      Agata przypatrywała mu się ze zdumieniem. Tomasza Halickiego nie sposób było polubić. Ba! Chyba nawet trudno go było tolerować. Wyrażał się o wszystkim z taką wyższością i pogardą, że budziło to ogromne zdumienie. Czy ten człowiek nikogo nie szanował i nie kochał? Najwyraźniej jakiekolwiek ciepłe uczucia żywił wyłącznie względem siebie samego.

      – Rozmawiałam z panią Wolańską. Nie wywarła na mnie miłego wrażenia – powiedziała więc Agata zdecydowanym tonem, bo nie chciała, żeby pomyślał sobie, że się go boi. – Zamierzałam się dowiedzieć czegoś o mojej matce, której w ogóle nie znałam, ale usłyszałam tylko smutną historię o pańskim ojcu i ich niezbyt udanym małżeństwie.

      – No, akurat pani matka wydatnie się przyczyniła do katastrofy tego związku – roześmiał się Halicki sarkastycznie. – Mnie jednak nie obchodzą te melodramatyczne bzdury. Interesuje mnie wyłącznie ta mała.

      – Powiedziałam już panu, że jestem opiekunem prawnym Tosi i nic tego nie zmieni.

      – To się jeszcze okaże. Nasza rodzina ma znakomitych prawników – Tomasz Halicki wypił resztę wody i odstawił szklankę na środek stołu, bardzo się starając, aby trafiła dokładnie na przecięcie obu przekątnych. Agata patrzyła na niego w milczeniu, zaskoczona tym zwrotem sytuacji.

      – Ale dlaczego? Po co chce pan to zrobić?

      – Nie rozumie pani? Nie mogę dopuścić, żeby dziewczynka wychowywała się w takim miejscu – zrobił kolejny lekceważący ruch dłonią, wskazując na Willę Julia i całe jej otoczenie, jakby były to najgorsze warunki pod słońcem. – Poza tym uważam, że my, Haliccy, zawsze powinnyśmy trzymać się razem, bez względu na wszystko.

      – Haliccy? Bez względu na wszystko? – powtórzyła Agata, nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszała, a potem pokręciła głową.

      – Jestem jej siostrą w tym samym stopniu, w jakim pan jest jej bratem – oświadczyła dobitnie, wstając z krzesła i mierząc go wzrokiem. – I na pewno nie pozwolę, żeby stała się jej krzywda.

      – Dlaczego miałaby się jej stać jakaś krzywda? – wzruszył ramionami Halicki. – To raczej tutaj, w domku na kurzej stopce, nie czeka jej nic dobrego. U nas będzie opływała w luksusy, możemy jej zapewnić takie życie, o jakim w tej chwili tylko marzy. Wreszcie wyrwie się z nędzy i zasmakuje prawdziwego świata!

      – Z jakiej nędzy? – Agata się oburzyła. – To jest normalny dom i normalne życie, które ona zna i do którego jest przywiązana. Tutaj mieszkała z matką i tu była szczęśliwa.

      – No tak – rzucił Halicki z wyzywającym uśmieszkiem. – Ale kto powiedział, że nie mogłaby być bardziej szczęśliwa?

      Agata zamilkła, bo tym jednym zdaniem wytrącił jej wszystkie argumenty. Tak, to prawda. Właśnie o tym rozmawiała z Piotrem, a potem z Danielą, gdy wahała się, czy powinna występować w imieniu Tosi z roszczeniem o spadek po Halickim. W dokumentach, które odkryła w skrytce bankowej po śmierci matki, znalazła testament Cezarego Halickiego. Ojciec Tosi zapisywał w nim swój ogromny majątek w trzech równych częściach Tomaszowi, Eleonorze i Tosi właśnie – swoim trojgu dzieciom.

      Od momentu, gdy ten akt wpadł w ręce Agaty, młoda kobieta biła się z myślami, co robić. Sylwia Wolańska wyraźnie dała jej do zrozumienia, że rodzina Halickich wyprze się wszelkich związków Cezarego z Adą Bielską, a Tosia nie zostanie uznana za prawowitego spadkobiercę. Wszystkie ewentualne roszczenia finansowe zostaną zakwestionowane, a do walki ruszy armia adwokatów, która uprzykrzy Agacie życie. Oczywiście, tego ostrzeżenia Sylwia zapobiegliwie udzieliła, jeszcze zanim Agata znalazła testament i zanim na jaw wyszły nowe fakty. I dlatego mimo oczywistej woli Cezarego, który chciał podzielić się swoim majątkiem z najmłodszym dzieckiem, Agata miała wątpliwości.

      Sylwia wyraźnie mówiła, że w rodzinie Halickich nie ma miejsca dla obcych. Tu się strzeże jedności klanu i rodzinnego majątku. Biorąc to pod uwagę, Niemirska postanowiła nie ujawniać testamentu i całą sprawę przemilczeć. Pojawienie się Tomasza i jego dziwne oświadczenie było dla niej wielkim szokiem, bo pozostawało w jawnej sprzeczności z tym, co mówiła Sylwia. Młodemu Halickiemu w jakiś pokrętny sposób zależało jednak na młodszej siostrze. On ją nie tylko zaakceptował całkowicie bezwarunkowo, ale chciał włączyć do rodziny, by wychowywała się zgodnie z familijnymi tradycjami. Niestety, robił to w typowy dla siebie sposób – nie licząc się z nikim i z niczym.

      – W każdym razie zobaczymy się jeszcze – rzucił ostrzegawczo. – Nie zamierzam na razie stąd wyjeżdżać. Zatrzymałem się w Cieplicach, w hotelu o nazwie jak z powieści Stevena Kinga, czyli Panorama. Proszę, tutaj jest mój numer, chciałbym umówić się w jakiś cywilizowany sposób na spotkanie z Antoniną. Rozumiem, że w obecnej sytuacji, gdy pani urocza siostra jest w szpitalu, potrzebujecie paru dni na oswojenie się z nową sytuacją, zaczekam więc na telefon od pani. Moja cierpliwość ma jednak swoje granice – dokończył ironicznym tonem, rzucając na stół swoją wizytówkę.

      Agata nie odezwała się ani słowem, tylko po prostu zamknęła za nim drzwi i w milczeniu patrzyła za oddalającym się samochodem. Gdy była już pewna, że odjechał, poszła do herbaciarni.

      Klientów na szczęście nie było zbyt wielu i Monika dawała sobie świetnie radę. Na wieść o tym, że Daniela znowu trafiła do szpitala, ich pomocnica wpadła w panikę.

      – To niemożliwe! Co się mogło stać? Czy lekarz ci w ogóle coś powiedział? Musisz tam natychmiast jechać i wypytać się o wszystko, bo to może być coś groźnego. Ja sobie doskonale

Скачать книгу