Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 9
– Niby tak – westchnęła pani Zofia. – Skoro nikt tam nie przychodzi…
– No, ale w dalszym ciągu jest to donacja Sobierajów i ja nie jestem pewny, czy oni byliby zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
– Mógłby ksiądz porozmawiać ze starym Sobierajem – podsunęła Agata. – On sam sprzedał Trzmielom swoją ziemię. Może nie miałby nic przeciwko.
Ksiądz pokręcił głową.
– To, co zrobił pan Sobieraj, jest jego osobistą sprawą i mnie nic do tego, ja się muszę moim sumieniem kierować, a ono mi nie pozwala na tę zamianę. No i Trzmielowa o tym wie. Zatem, jak mówię – uciekła się do szantażu. Uważa moje skrupuły za śmieszne i niedzisiejsze. „Ludziom potrzebny jest cmentarz” – powiedziała mi. I dodała, że nie będą mnie kochali za taką decyzję, ale ona może to zrozumieć, jeśli pomogę jej przekonać panią Agatę do sprzedaży domu.
Wszyscy zebrani przenieśli wzrok na Niemirską, a ona zastygła w milczeniu ze szklanką wody w dłoni.
– I tego dotyczy ten szantaż? Dobrodziej ma kusić tę miłą dziewczynę? A czym? Obietnicą zbawienia? Czy ta pani daje coś w brzęczącej monecie? – Lucyna się zainteresowała.
– Daje i to nawet hojnie – uściślił duchowny. – Kazała mi złożyć pewną propozycję, ale o tym już chyba z panią Agatą na osobności będę rozmawiał.
– Oczywiście. Jedno mnie tylko ciekawi: dlaczego jej tak zależy na tych działkach? Ma za mało własnego gruntu? Mogą mi państwo zdradzić tę tajemnicę, przysięgam, że nie wypaplam, a trochę się znam na budowlance, więc mnie to interesuje zawodowo – Dionizy bardzo się ożywił.
– Chodzi, zdaje się, o źródła. Te, które ona ma, nie nadają się na termy. Najwidoczniej na naszych działkach, tej należącej do mnie oraz kościelnej, są źródła cieplejsze, które mogłaby lepiej wykorzystać – wyjaśniła Agata. – Ja nie zamierzam niczego sprzedawać, choćby mi złote góry oferowali, bo nie chcę się stąd wynosić. Cały ten pomysł z hotelem uważam za chybiony, więc myślę, że burmistrzowa będzie mnie chciała jakoś stąd wykurzyć, nie przebierając w środkach. Szczerze mówiąc, jestem tym załamana i nie wiem, do kogo się zwrócić po pomoc – wypaliła jednym tchem, a potem opadła z sił i usiadła na ławie pod lipą, ukrywając twarz w dłoniach.
Przy stole zaległa cisza, a potem ktoś poklepał ją mocno po plecach.
– Dobrze trafiłaś, kochana. Adwokat od spraw beznadziejnych to ja. Lucyna Zimmer. Walczyłam o odszkodowania dla ofiar błędów medycznych i lokatorów wywłaszczanych z kamienic. Obecnie jestem na emeryturze, ale gdy poczuję wyzwanie, od razu robię się zdrowsza, jak ten koń, co zobaczy tor wyścigowy. Pokaż mi, kochaneczko, papiery, opowiedz, co masz konkretnego, jeżeli w ogóle coś masz. Daj mi nazwiska świadków, bo trzeba będzie z nimi pogadać, no i przede wszystkim – napijmy się kawy!
4
– No tak – powiedziała Lucyna, kiedy Zocha z Dionizym dyskretnie się wycofali do swego pensjonatu, a Agata streściła jej wszystko, pokazała zdjęcie otrzymane od Magdy, a także przedstawiła najnowsze ustalenia Elizy. – Nie ma wątpliwości, że łatwo to oni się nie poddadzą.
– Proponują sporo pieniędzy, dużą działkę i pomoc w budowie domu – wyliczył ksiądz, któremu najwyraźniej ulżyło, że może się pozbyć wreszcie swej niewygodnej misji. – Ogromnie im zależy na tej ziemi na wymianę.
– W takim razie sprawa wydaje się jasna i nie mam już wątpliwości. Wiedzą ze stuprocentową pewnością, że na tym terenie jest odpowiednie źródło. Pytanie brzmi: skąd to wiedzą? – Lucyna się zamyśliła.
– Mają szpiegów – rozległ się tubalny głos weterynarza. – Przepraszam, że tak się wtrącam, ale Monika mnie tu skierowała. Powiedziała, że do spiskowców tędy.
– Monika! – przypomniała sobie Agata. – Powinnam jej pomóc w zamknięciu herbaciarni.
– Spokojna głowa. Ona już się wszystkim sama zajęła. Właśnie wygania ostatnich klientów. To znaczy niedosłownie, sami wychodzą – dodał pogodnie doktor.
– A pan kim jest, do diaska? – zdumiała się w swoim stylu Lucyna.
– Miejscowym „weteryniarzem”, jak się tu mawia. Jerzy Wilk, padam do nóżek szanownej pani.
– Lucyna Zimmer, „adwokat ludu”, tak na mnie wołają. Dobrze się składa, przy okazji poradzę się pana w sprawie mojego pieska. Ma biedaczek jakąś niestrawność.
– Pewnikiem się przeżarł. To typowe na wakacjach. Nie ma pani pojęcia, jaki mi kamień spadł z serca, że Agata znalazła kogoś takiego jak pani, kogoś, kto pomoże w walce z tą żmijką. Po prostu dar od losu.
– Niech pan nie będzie taki bezkrytyczny – Lucyna się skrzywiła. – Już mnie nazywano dopustem Bożym, co obecny tu dobrodziej może poświadczyć, ale darem od losu to chyba nigdy. Jak pan ma pojęcie o sprawie, to niech pan siada. Skąd pan wie, że mają szpiegów?
– Tak podejrzewam. Ja, pani mecenas, dużo czytam kryminałów i jestem dobrze obeznany w teorii…
– Weterynarz-detektyw, tylko tego mi jeszcze brakowało… I niech pan do mnie nie mówi „pani mecenas”, bo mi skóra od tego cierpnie.
– No to jak mam mówić?
– Najlepiej po prostu: Lucyna. Tylko przewielebny mi nie chce mówić po imieniu, jakby się bał, że za to grozi ogień piekielny…
– Pani Lucyno, to przecież nie wypada… – mruknął duchowny, dolewając sobie kawy. – Co by ludzie powiedzieli…
– Dyrdymały. Znamy się tyle lat, ale jak ksiądz sobie tam chce. Wracając jednak do naszych baranów… Przepraszam bardzo, ale skoro jest w towarzystwie weterynarz, to ja od razu mam takie animalne skojarzania… Chcę wiedzieć coś o tych szpiegach – czy to jest taka dedukcja rodem z powieści, czy towarzyszą temu jakieś materialne dowody?
Wywołany w ten sposób do odpowiedzi Wilk aż pokraśniał z zadowolenia i zamachał rękami na znak, że ma wiele do opowiedzenia.
– Zastanawiam się nad tą sprawą od jakiegoś czasu. To znaczy od momentu, kiedy Julia mi powiedziała, że ktoś się interesował jej działką i robił już jakieś badania, a nawet, że dron tu latał…
– Po pierwsze, proszę mi powiedzieć, kim jest Julia, a po drugie, kiedy to wszystko miało miejsce, ten dron i te badania? – przerwała Lucyna, która najwidoczniej lubiła wszystko sobie usystematyzować.
– Julia Kovacs jest naszą sąsiadką, należy do niej druga część tej działki – wyjaśniła Agata.