Zdobyć Rosie. Początek gry. Kirsty Moseley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty Moseley страница 12
– Trzymaj za mnie kciuki – wymamrotałem i uderzyłem Setha w brzuch wierzchem dłoni, gdy go mijałem. Kiedy się do niej zbliżyłem, sięgnąłem po jej rękę i zamknąłem w swojej dłoni. Zmarszczyła czoło i podniosła na mnie wzrok.
Uśmiechnąłem się, szczęśliwy.
– I jak tam, cukiereczku? Słyszałem, że nieobcy ci jest system dziesiętny. Bo w zasięgu wzroku tylko ty zgarniasz dziesięć punktów na dziesięć. – Wykrzywiłem się w ironicznym uśmiechu. – Nie, zaraz, to ja jestem dziesiątką, a właściwie jestem dziesiąty. Wisisz mi taniec.
Przewróciła oczami.
– Znowu ty? Dasz sobie wreszcie ze mną spokój? Nie działasz na mnie, powaga.
Mój uśmiech był pełen samozadowolenia.
– Nie zrozumiałaś mnie. Jestem numerem dziesiątym. – Wskazałem na Ryana. – To piąty facet, który cię podrywał, ten obok niego był szósty, a tamtych trzech to siódmy, ósmy i dziewiąty. To oznacza, że musisz ze mną zatańczyć, skarbie.
Jej przyjaciółki przyglądały się nam z szeroko otwartymi oczami i jeszcze szerszymi uśmiechami.
Ironiczny uśmieszek zniknął z twarzy Rosie, gdy dotarło do niej, o czym mówiłem.
– Nie – wyszeptała. – Jakim cudem…? Poważnie? Nie ma mowy, nie możesz być dziesiątym, bo byłeś trzeci. – Pojaśniała, jakby nagle wpadła na genialne rozwiązanie.
Powinienem przewidzieć, że będzie szukała jakiegoś sposobu wywinięcia się z tej sytuacji. W porządku, skoro chce tak to rozegrać, nie mam nic przeciwko temu.
– Dobrze, moja piękna, sama się o to prosiłaś. Znam faceta, który może sprawić, że muzyka przestanie grać. Kiedy uniosę rękę, muzyka umilknie, a ja oświadczę ci się przy wszystkich. Masz może jakiś pierścionek, który mógłbym pożyczyć, a może mam to rozegrać bez pierścionka? – zapytałem, starając się zachować obojętny wyraz twarzy.
Wyglądała na niezdecydowaną, jakby zastanawiała się, czy mówiłem poważnie. Po kilku sekundach najwyraźniej jednak podjęła decyzję. Zmrużyła oczy i skrzyżowała ręce na piersi.
– Nie wierzę ci – oświadczyła z pewnością siebie.
Wiedziałem od niej, że nienawidzi być w centrum uwagi, dlatego ten plan powinien zadziałać idealnie.
– Sama się o to prosiłaś, skarbie. – Odwróciłem się od niej, żeby spojrzeć na didżeja i szykowałem się do podniesienia ręki. W duchu modliłem się, żeby to wypaliło, bo w przeciwnym razie wyszedłbym na debila. Niemal w tej samej chwili zachłysnęła się powietrzem, chwyciła mnie za nadgarstek i szarpnęła moją rękę w dół.
– Jezu, Nate, jesteś taki wkurzający! – wysyczała. Muszę przyznać, że ze złością było jej cholernie do twarzy.
‒ Dzięki, kwiatuszku. ‒ Pociągnąłem ją w kierunku parkietu do tańca, a ona zamknęła oczy i kręciła głową z niedowierzania. Kiedy dotarliśmy między tańczących, obróciłem się i wziąłem ją za ręce, zarzuciłem je sobie wokół szyi, a sam chwyciłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Jej bliskość była bardzo przyjemna.
‒ Zauważyłeś, że to nie jest wolna piosenka, prawda? ‒ zapytała, gdy zacząłem ją prowadzić. Skinąłem głową. Piosenka niezbyt mi się podobała, miała szybki i mocny rytm. Szczerze mówiąc, wolałbym coś wolnego, przy czym można byłoby się kołysać. Uśmiechnęła się do mnie krzywo i zaczęła tańczyć tak, jak należało. Kręciła przy tym perfekcyjnie tyłeczkiem. Moje ciało reagowało na jej każdy ruch. Czułem, jak narasta mój pociąg do niej ‒ dżinsy stały się za ciasne w kroku. W tańcu przyjrzałem się każdemu centymetrowi jej twarzy i to, że wyglądała na zupełnie wyluzowaną, cholernie mi się podobało.
Kiedy się uśmiechnęła, nie potrafiłem powstrzymać się od odpowiedzenia uśmiechem. Reagowałem odruchowo na jej zachowanie, nasza bliskość sprawiała mi frajdę. Pochyliłem się i dotknąłem czołem jej czoła, spojrzałem w jej duże piwne oczy. Ująłem ją ręką za kark i zanurzyłem palce w jej włosach. Jej oddech przyśpieszył, objęła mnie mocniej za szyję i ocierała się o mnie. Żadne z nas się nie odzywało, ale słowa nie były mi potrzebne. Nigdy wcześniej niczego tak nie przeżywałem, dlatego rozkoszowałem się każdą chwilą na wypadek, gdyby taka okazja miała się nie powtórzyć. Kiedy piosenka się skończyła, odsunęła się lekko ode mnie. Powoli zsunęła dłonie z mojej szyi, kusząco przesunęła nimi po ramionach i piersi. Zagryzłem wargi, żeby nie jęknąć z pożądania.
‒ Dzięki za taniec ‒ wymamrotała. Przechyliłem głowę na bok i zastanawiałem się, czy w jej głosie pobrzmiewało rozczarowanie.
‒ Masz ochotę na jeszcze jeden?
Rosie uśmiechnęła się przepraszająco.
‒ Żałuję, ale umówiłam się z przyjaciółkami, że zatańczę tylko raz z numerem dziesiątym. Dotrzymałam słowa. ‒ Nadal jednak nie odchodziła ode mnie. Wziąłem to za dobry omen.
Odsunąłem ręce od jej talii.
‒ W porządku. Taniec był absolutnie wart pięćdziesięciu dolarów. I tak nie stać byłoby mnie na następny ‒ zażartowałem i nerwowo przeczesałem palcami włosy. Dlaczego, do cholery, tak się przy niej denerwuję? Jezu, weź się w garść, Nate!
Zmarszczyła czoło.
‒ Jakie pięćdziesiąt dolarów? O czym ty mówisz?
Skrzywiłem się, bo właśnie do mnie dotarło, że nie powinienem o tym wspominać. Ale tych słów nie dało się już cofnąć.
‒ Widzisz, musiałem zapłacić tamtym gościom, żeby cię zaczepiali, dzięki czemu mogłem zostać numerem dziesiątym. ‒ Patrzyłem, jak stoi zaszokowana.
‒ Och, czuję się teraz trochę jak dziwka ‒ wyjąkała.
Wybuchnąłem śmiechem, słysząc to skojarzenie.
‒ Jak dziwka? Naprawdę? Czy to oznacza, że przespałabyś się ze mną, gdybym cię zabrał do domu?
Przysunęła się bliżej i uniosła brwi.
‒ Jak, twoim zdaniem, brzmi odpowiedź na to pytanie?
Zamrugałem kilka razy oczami. Jeszcze żadna dziewczyna nie zachowywała się tak przy mnie, bo zwykle wystarczył jeden ruch z mojej strony i wisiały mi na szyi, słuchały tego, co mówię, albo po prostu taksowały mnie wzrokiem. Zadawanie się z dziewczyną, która potrafiła mi się postawić, było odświeżające.
Postanowiłem odpowiedzieć szczerze.
‒ Przypuszczam, że pójdę do łóżka z twoim wyobrażeniem, odrobiną żelu i paczką chusteczek higienicznych.
Wybuchnęła