Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 13
– Ech, kobieto. Mięknę przez ciebie – westchnął teatralnie.
– Nie miękniesz, tylko stajesz się doskonały, mój Królu.
Uśmiechnął się do mnie tak, by Wojownik MIKON tego nie zobaczył.
– Jak tylko wróci Mistrz, udacie się do Hiszpanii – przesłał mi. – Wszystkie najważniejsze sprawy są załatwione. Wiem, że Mistrz chce wracać jak najszybciej, aby zorganizować przesłuchania rodzin zamachowców. Dlatego mamy już niewiele czasu. Pomyśl, co jeszcze powinienem zrobić albo powiedzieć Mistrzowi.
– Na razie powiedz mu Panie o tym, żeby zabierał mnie na ćwiczenia i pozwalał przebywać chociaż trochę z nimi. Inaczej sfiksuję, cały czas zamknięta w celi. Jeśli mam zdobyć ich zaufanie, muszę mieć z nimi kontakt – powiedziałam gorączkowo. – Aha! Najważniejsze: potrzebuję przecież kilku rzeczy do przebrania. Jakieś adidasy, podkoszulki, dżinsy i bieliznę.
– Dobrze, KALO, spróbuję załatwić ci jedno i drugie – obiecał. – Pamiętaj tylko, jeśli coś pójdzie nie tak, musisz stamtąd zniknąć i przenieść się do ojca. No, i pozostać u niego aż do momentu, kiedy uda się wszystko odkręcić. Lepiej, aby nikt nie wiedział, co się z tobą stało, niż mieliby się za dużo dowiedzieć. Zrozumiałaś?!
– Tak, zrozumiałam – zgodziłam się posłusznie.
Po chwili drzwi się otwarły i wszedł Mistrz ze Strażnikami. Jego piękna twarz była teraz bardzo posępna. Dobrze wiedziałam, że egzekucja jest niesamowicie ciężkim przeżyciem dla wykonawcy. Sama byłam zmuszona dokonać kilku egzekucji i za każdym razem trudno mi było dojść do siebie. Zdecydowałam się dobrowolnie pełnić taką funkcję i dlatego czasami nie miałam wyboru. Król wysyłał mnie tylko do najgorszych przypadków, tam, gdzie potrzebna była natychmiastowa reakcja. Przenosiłam się w ułamku sekundy i albo unicestwiałam winnego, albo ściągałam go do rezydencji, gdy wyczuwałam, że nie jest do końca zdegenerowany.
Król zwrócił się do trzech Strażników i Wojownika MIKONA.
– Weźcie Theodora i zaprowadźcie do celi. Pomóżcie pozostałym wykonać wyroki – nakazał. Poczekał, aż wyjdą. – Wiem, Mistrzu, że chcesz jak najszybciej wracać do siebie. Dlatego, gdy uporają się z więźniami, pozwolę ci wyruszyć.
– Królu, czy mogę Cię, o coś prosić? – zapytał Mistrz.
– Oczywiście.
– Ponieważ sytuacja jest poważna i zagrożenie duże, chciałbym prosić Cię, Panie, o zgodę na pozostawienie tu Wojownika ARTURA. On jest jednym z najstarszych i najsilniejszych. Może się tutaj przydać w tym niepewnym czasie.
Król udał, że zastanawia się nad jego propozycją.
– Zgadzam się – powiedział po chwili. – To dobry pomysł. A teraz ja mam do ciebie prośbę, Mistrzu – popatrzył na niego mocno. – Chodzi o KALĘ. Jak wcześniej wspominałem, nie wierzę w jej winę. Skoro nie daje się odczytać, musi mieć bardzo ważny powód. Dlatego, proszę cię, nie postępuj z nią ostro. Z KALĄ można coś uzyskać tylko po dobroci. Wiesz doskonale, że byliśmy ze sobą kilka lat, więc znam ją dobrze. Postaraj się, Mistrzu, postępować z nią delikatnie i może wtedy się otworzy. Zabieraj ją z celi na wasze ćwiczenia, pozwól jej korzystać z twojej biblioteki.
Mistrz nie krył obawy.
– Panie, widzę, że masz do niej wielką słabość – powiedział cierpko. – A jeśli okaże się winna i niebezpieczna?
– Nie sądzę, by jedna, słaba kobieta stanowiła zagrożenie dla tylu silnych Wojowników – zagrał mu na ambicji.
– Dobrze, Królu, zgadzam się – przestał się upierać. – Będziemy ją traktować jak więźnia VIP-a. Jeśli jednak zaatakuje kogokolwiek, sam wydam na nią wyrok. To mój warunek, Panie – mówił to z bardzo poważną miną. Wiedziałam, że byłby w stanie mnie skazać bez mrugnięcia okiem.
– Wierzę, Mistrzu, że nie postąpisz pochopnie, więc zgadzam się. – Król skinął mu głową. – A teraz muszę jeszcze coś załatwić. Będę z powrotem najpóźniej za dziesięć minut. Zostawiam KALĘ pod twoim nadzorem.
Zanim zdążył zareagować, Król zniknął z sali. Takie nagłe zniknięcie zawsze robiło na wszystkich ogromne wrażenie. Nawet Mistrz wyglądał na oszołomionego, choć zapewne widział to już kilka razy. SETI-RIS wykorzystywał ten talent bardzo rzadko, zwłaszcza publicznie, ale teraz musiał się spieszyć.
Zostaliśmy sami. Ten olbrzymi mężczyzna przez chwilę wpatrywał się we mnie intensywnie. Na razie nic nie mogłam od niego wyczuć, ponieważ blokował mocno swoje emocje. Natomiast ja patrzyłam na niego maślanymi oczami i miałam nadzieję, że nie wyglądam jak idiotka.
– Pewnie zaraz domyśli się, że czuję do niego miętę, czy raczej „hipermiętę” i będę miała przekichane – pomyślałam, starając się przybrać neutralny wyraz twarzy.
Zdziwiłam się, gdy nagle w jego oczach błysnęła złość. Odwrócił się ode mnie i zaczął nerwowo spacerować po sali. Nie miałam pojęcia, co go zezłościło. Od tego momentu ostentacyjnie omijał mnie wzrokiem, wpadając co chwilę w głębokie zamyślenie.
Za to ja gapiłam się na niego jak głupia. Nie mogłam od niego oderwać oczu. Przyciągał mnie, jak magnes. Tak mocno jeszcze żaden mężczyzna nie działał na mnie, w całym moim życiu. Nawet ADAM! Miałam wrażenie, jakbym dostała w głowę obuchem z napisem MIŁOŚĆ!
Niestety, nie wyglądało to zbyt ciekawie! Ja byłam zakochana po uszy, a on nic do mnie nie czuł. A właściwie to czuł: pogardę i złość. Wyglądało, jakby był przekonany o mojej winie i jeszcze bardziej mną gardził, za to, że zdradziłam mężczyznę, z którym byłam kiedyś związana.
– Tak, to tłumaczy przebłyski złości w jego oczach – pomyślałam. – Zdobycie jego zaufania będzie bardzo trudnym zadaniem.
Oderwałam od niego wzrok dopiero, gdy usłyszałam zbliżających się Wojowników i Strażników. Po chwili drzwi otworzyły się i do sali wkroczyła cała siódemka wspaniałych, najsilniejszych samców naszej Rasy. Wyglądali doskonale, emanowała z nich moc i potęga. Tylko ich miny świadczyły o tym, jak ciężkie zadanie musieli wykonać. Przerażone twarze zamykanych w skrzyniach skazańców będą ich długo prześladować. To, że nie podchodzili do tego obojętnie świadczyło, iż są wartościowymi istotami. Po tylu wiekach walk, wykonywania wyroków, ciągłych interwencji, gdy ktoś z Rasy łamał nasze zasady, nie zmienili się w pozbawionych uczuć, zimnych zabójców. Podziwiałam ich za to.
Poczułam się dziwnie, gdy wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Wojownicy oglądali mnie dzisiaj po raz pierwszy. Natomiast Strażnicy widzieli mnie zaledwie kilka razy i to dawno temu. Otaczała mnie aura tajemnicy, więc nie dziwiłam się, że wzbudzam w nich takie zainteresowanie. Dodatkowo byłam świadoma swojej atrakcyjności. W normalnych okolicznościach zapewne nie gapiliby się na mnie tak ostentacyjnie, ale teraz byłam tu jako więzień, więc się nie przejmowali.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy w sali pojawił się Król.
– Wszystko w porządku? – zapytał. – Nie było