Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę - Evan Currie страница 10

Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę - Evan Currie

Скачать книгу

      „Trzeba się tym zająć”.

      Doszła do końca korytarza, ponownie sprawdziła numer sekcji i własne położenie.

      „Nareszcie w domu”.

      Otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia. Rzuciła worek na podłogę.

      Zapowiadała się długa misja.

      * * *

      – Admirał na pokładzie!

      – Spocznij – powiedział Ruger, wchodząc na mostek i zbliżając się do kapitana.

      Hiro Usagi zawsze wyglądał tak, jakby za moment miał rozpoczynać bitwę. Admirał zastanawiał się czasem, w jaki sposób oficer to robił, ale to już była jego tajemnica.

      – Witamy, panie admirale – powiedział dowódca okrętu z bardzo nieznacznym akcentem, wyczuwalnym jedynie dla ludzi posługujących się angielskim od urodzenia.

      – Dziękuję, kapitanie. Jesteśmy gotowi?

      – Nadal pobieramy zaopatrzenie, sir. Ostatnie dostawy z Haydena spodziewane są dziś o godzinie piętnastej.

      – Doskonale, a pozwolenie na wylot?

      – Do szesnastej trzydzieści, sir.

      Ruger pokiwał głową.

      – Jak zwykle wszystko zapięte na ostatni guzik.

      Zaczynał się odwracać, kiedy kapitan chrząknął lekko.

      – Sir, rozumiem, że major Aida dołączona została do ochrony dyplomatycznej.

      W głębokim głosie Usagiego pobrzmiewały wyraźne nuty zaniepokojenia, co zaskoczyło admirała. Nigdy wcześniej nie słyszał u dowódcy nic prócz chłodnego profesjonalizmu.

      Ruger uniósł brwi.

      – Zna ją pan?

      – Słyszałem o niej. Wszyscy we Flocie słyszeli.

      Admirał westchnął, lekko zaskoczony.

      – Naprawdę, kapitanie, nigdy bym nie przypuszczał, że pan także przejmuje się tymi nonsensami.

      Usagi zesztywniał.

      – To, co ja o tym myślę, nie ma żadnego znaczenia. Ale załoga już panikuje po stracie Walkirii, a tu jeszcze mamy dodawać do tego Aidę z jej reputacją.

      – Major jest najlepszym znanym ekspertem od taktyki obcych i działań asymetrycznych. Proszę mi znaleźć kogoś o podobnym doświadczeniu, a rozważę pana zastrzeżenia. Jasne?

      – Jasne, sir.

      Ruger ponownie westchnął. Usagi naprawdę go rozczarował, ale załoga jeszcze bardziej, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że kapitan tylko opisuje panujące nastroje. Niby nie rzucało się to w oczy, ale każdy astronauta o jakimś doświadczeniu, wchodząc na pokład „Mexico”, czuł, że coś jest nie tak. Na pozostałych terrach panowała podobna atmosfera.

      Załogi bały się.

      I nie chodziło tutaj o bitwę czy sytuację kryzysową. Z tym można było sobie dać radę. Załogi SOLCOM przyzwyczaiły się już do nich. Teraz jednak panowała atmosfera niewytłumaczalnego horroru, ledwie wyczuwalna, ale oddziałująca na morale jak krople wody powodujące powolną, ale nieuchronną erozję najmocniejszej nawet skały.

      Jak poradzić sobie z czymś takim? Z czymś, czego nie widać i ledwie da się wyczuć?

      Ruger miał nadzieję, że misja się powiedzie, inaczej „Mexico” zapoczątkuje zmierzch ery okrętów klasy Terra.

      * * *

      – Mają w sobie jakąś podstawową elegancję, prawda, mistrzu okrętów?

      Błękitnoskóry Parithalianin spojrzał znad ekranu ukazującego okręt Terran, a potem wzruszył ramionami.

      – Możliwe, ambasadorze. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

      Ambasador spojrzał sceptycznie.

      – Naprawdę? Wydawało mi się, że wy, Pari, szalejecie na punkcie okrętów.

      Parithalianin westchnął i spojrzał na ekran.

      – To bardzo praktyczna konstrukcja, ale moim zdaniem daleka od elegancji.

      – Proszę mi o tym opowiedzieć.

      – Używają napędu zasilanego antymaterią. Żaden normalny gatunek nie chciałby mieć niczego w tym rodzaju w pobliżu swojego okrętu, a co dopiero używać jako paliwa. To cud, że ich okręty nie rozpadają się na fotony – powiedział z nutą niesmaku w głosie. – Prawdę mówiąc, samo przebywanie w pobliżu jednej z tych maszyn mnie stresuje.

      – Antymateria? Naprawdę? – Ambasador zmarszczył brwi. – Czy to nie jest element kontrolowalny?

      – Nie, ambasadorze, to niekontrolowalny element – mruknął mistrz okrętów – i to właśnie mnie niepokoi. Wprowadziliśmy już bardzo ścisłą procedurę nakazującą okrętom unikać strug napędowych jednostek Terran. Nawet maleńka awaria ich silników pozostawi w przestrzeni chmury antymaterii. A jest w stanie ciężko uszkodzić nasze zewnętrzne kadłuby.

      – Czy używają tego jako broni?

      – Nie. Wprawdzie są szaleni, a nie głupi – nieco uniósł głos mistrz okrętów, ale zaraz się uspokoił. – Ich maszyny są przerażającym konglomeratem technologii, które my uważamy za przestarzałe, i takich, których w najmniejszym nawet stopniu nie rozumiemy, a co najbardziej mnie niepokoi, to fakt, że najprawdopodobniej oni nie rozumieją ich także.

      – To wydaje się niemożliwe – zauważył sceptycznie ambasador.

      Na głównym ekranie ogromny okręt powoli obracał się, odsuwając dziób od planety.

      – Proszę się przyjrzeć, za chwilę dokładnie ustawią swoje dysze napędowe – wyjaśniał mistrz okrętów. – Użyją grawitacji planety do pozbycia się niechcianych cząsteczek, pozwalając im na anihilację w górnej atmosferze.

      Ambasador, z lekko uchylonymi ustami, zaczął się uważniej przyglądać okrętowi, który robił dokładnie to, co opisał Pari, czyli odwracał dysze napędowe z dala od stacji i okrętu Sojuszu, celując nimi wprost w atmosferę planety.

      – Nakładka ekranowa – nakazał mistrz okrętów. – Skany energetyczne.

      Ekran pociemniał prawie całkowicie, z wyjątkiem miejsca, w którym znajdowały się dysze okrętu. Pojawiła się jaskrawa poświata, skierowana ku planecie.

      – Drugi ekran, górna atmosfera, skan energetyczny.

      Ambasador zobaczył teraz zbliżony

Скачать книгу