Zgiełk wojny Tom 2 W głębi strachu. Kennedy Hudner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zgiełk wojny Tom 2 W głębi strachu - Kennedy Hudner страница 4

Zgiełk wojny Tom 2 W głębi strachu - Kennedy Hudner

Скачать книгу

Ale Światłość zrozumiała na długo przed nami, że Dominium i Tilleke to ekspansjoniści. – Anna w zamyśleniu ostrożnie dobierała słowa. – „Ekspansjonista” to takie sterylne określenie. A Dominium i Tilleke zależy na podbojach. Chcą zaspokoić swoje dążenia i nie cofną się przed użyciem siły. A Światłość obawia się, że prędzej czy później najeźdźcy mogliby zapragnąć również jej sektora, dlatego wolała mieć pod ręką silnego sojusznika.

      Hiram starał się to przeanalizować.

      – Dlaczego nie zwróciła się do nas wcześniej i nie ostrzegła przed Dominium?

      Anna wzruszyła ramionami.

      – Może nie miała pewności? Albo polityka wewnętrzna Światłości miała inne cele? To bez znaczenia, dopóki możemy liczyć na pomoc Azylu. – Uśmiechnęła się. – Ale kwestie z tym związane to moje zadanie, komandorze Brill, nie twoje. Masz inne sprawy na głowie.

      – Wasza Wysokość, znalezienie tajnej stoczni Dominium naprawdę jest ważne. Musimy się dowiedzieć, czy Światłość wie, gdzie znajdują się te zakłady produkcyjne. A jeżeli szpiedzy brata Jonga jeszcze tego nie odkryli, trzeba będzie wysłać okręty zwiadu do sektora Dominium i rozpocząć poszukiwania. A to zajmie sporo czasu.

      – Jutro o ósmej wieczorem mam kolejne spotkanie z admirał Douthat i Radą Starszych. Weźmiesz w nim udział, komandorze Brill – oznajmiła Anna z drapieżnym uśmiechem. – Nie zamierzam się męczyć tutaj ani dnia dłużej, niż to konieczne. Im szybciej Dominium będzie musiało reagować na nasze działania, tym lepiej.

      ***

      Gdy Brill wyszedł z apartamentów królowej, dwoje gwardzistów wymieniło porozumiewawcze spojrzenia, a potem John się odezwał:

      – Komandorze Brill, królowa pana słucha. Gdyby zechciał pan przekonać ją do powrotu na stację, bylibyśmy oboje bardzo zobowiązani.

      Hiram zamrugał, zaskoczony. Po raz pierwszy gwardzista królowej zwrócił się do niego bez wymierzonej broni.

      – W czym problem, John?

      Gwardzista zmarszczył brwi.

      – To pałac. Kurort, nie baza wojskowa. Otwarta przestrzeń. Nie ma tu bezpiecznych kryjówek, dróg ewakuacyjnych, nie można nawet porządnie zabarykadować tego skrzydła. A mamy tylko dziesięciu gwardzistów i paru komandosów. Jeżeli zostaniemy zaatakowani… – Wzruszył ramionami. – Królowa będzie o wiele bezpieczniejsza na Atlasie, z „Lwim Sercem” w pobliżu. A my wreszcie będziemy mogli spać spokojniej.

      – Rozmawiałeś z sir Henrym?

      John potwierdził ponuro.

      – Jasne. Podobno mówił nawet o tym z królową, ale powiedziała, że nie chce obrazić Azylu, skoro tak bardzo stara się zapewnić jej gościnę.

      – Na pewno zauważyłeś, że nasza królowa jest nieco uparta – rzekł Hiram. – Ale spróbuję.

      ***

      Martha Wilkinson wcisnęła guzik dzwonka.

      – Proszę! – usłyszała zza drzwi.

      Admirał Douthat z nieukrywanym rozdrażnieniem spojrzała na gościa. Pod oczyma miała ciemne kręgi i wyglądała jak śmierć o północy.

      – Próbuję położyć się spać, cholera jasna! – warknęła niechętnie. – Dostałam rozkaz od królowej, żeby się przespać! Dlaczego nie mogę choć chwilę odpocząć?

      – Och, przestań z tym płaczliwym narzekaniem – prychnęła Wilkinson i bez zaproszenia rozsiadła się w fotelu. – Na bogów naszych matek, zachowujesz się gorzej, niż gdy uczyłyśmy się razem w Akademii, a już wtedy byłaś nieznośna.

      Douthat spojrzała na nią groźnie. Admirałowie kulili się pod tym spojrzeniem.

      – Daruj sobie to straszenie wzrokiem, Alyce. Dobrze wiesz, że na mnie nie działa – skrzywiła się Wilkinson. – Zrobią ci się tylko dodatkowe zmarszczki, a bogowie wiedzą, że obie mamy ich wystarczająco dużo.

      Rozejrzała się po pokoju.

      – Nie masz tu nic do picia? To był cholernie długi dzień i potrzebuję szklaneczki dżinu.

      – Naprawdę powinnam się przespać – powiedziała ze znużeniem Douthat.

      Wilkinson poklepała ją po ramieniu.

      – Wiem, wiem. Sama podsunęłam królowej myśl, że jej sztab doradców ledwie trzyma się na nogach. Ale zanim jutro pójdziesz na spotkanie, musisz przejrzeć mój raport o swoich kapitanach. To potrwa tylko chwilę. – Uśmiechnęła się ciepło. Dzięki pulchnym policzkom wyglądała jak dobroduszna babcia, ale Douthat doskonale wiedziała, że to tylko pozory.

      Admirał stłumiła westchnienie. Martha Wilkinson była jej wypróbowaną przyjaciółką z dawnych lat i naczelnym psychologiem Floty. A przynajmniej tego, co z Floty zostało. Przebywała na stacji Atlas, gdy nastąpił atak Dominium, więc niejako automatycznie uciekła do Azylu. Martha ostrzegała, że bardzo wielu żołnierzy odczuje niedługo skutki syndromu stresu pourazowego – staroświecko nazywanego szokiem wojennym – i nikt we Flocie, niezależnie od rangi, nie jest na to odporny.

      – Czy ci się to podoba, czy nie, nasza Flota działała dotychczas w warunkach pokoju – wyjaśniła Martha. – I praktycznie nikt nie miał doświadczeń z prawdziwego pola walki. Aż nagle w ciągu paru godzin warunki się zmieniły, zniknęły pokój i bezpieczeństwo, stanęliśmy w obliczu najazdu silniejszego wroga. Walczyliśmy zajadle i udało nam się uciec w ostatniej chwili. Ale zostawiliśmy wszystko – nasz świat, domy, rodziny, królową… Straciliśmy przekonanie, że Victoria jest niepokonana. Jako naczelna admirał Floty musisz zrozumieć, Alyce, że to ogromna trauma. Miażdżąca. Niektórzy z twoich ludzi tego nie wytrzymają, wkrótce czekają cię załamania nerwowe na wszystkich poziomach, od najmłodszych rekrutów po najstarszych dowódców.

      Dlatego właśnie Douthat poprosiła, aby Wilkinson przeprowadziła neuroskany u kapitanów trzydziestu czterech okrętów, jakie zostały z całej wielkiej Floty. Musiała wiedzieć, jak wielu z nich poradzi sobie z napięciem, a ilu trzeba wykluczyć.

      – Streść mi wyniki badań, Martho. Jestem zbyt zmęczona, żeby czytać cały raport.

      Wilkinson otworzyła plik na swoim tablecie.

      – Z trzydziestu czterech kapitanów pilnie musisz zastąpić pięciu, a troje uważnie obserwować.

      Douthat nie potrafiła ukryć zdumienia.

      – Ośmioro? Na bogów naszych matek, ośmioro?!

      Zamknęła oczy. Jak ma znaleźć zastępców? Pokręciła głową w rozpaczy. Brak kapitanów…

      – Przestań, Alyce! – napomniała ją ostro Wilkinson. – Już widzę, co się rodzi w twoim ponurackim umyśle. Zawsze widziałaś każdą sytuację w czarnych barwach. Niczego się nie nauczyłaś na

Скачать книгу