Początek. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 5

Początek - Дэн Браун

Скачать книгу

nagle ukazała się jego oczom.

      „Teraz już nic mnie nie zaskoczy”.

      Opierając się na cienkich stalowych nogach, gigantyczna czarna wdowa unosiła swój olbrzymi odwłok dobrych dziesięć metrów nad ziemią. Pod brzuchem pajęczycy wisiał wykonany z metalowej siatki kokon wypełniony marmurowymi kulami.

      – Ma na imię Maman – ktoś powiedział.

      Langdon opuścił głowę i zobaczył szczupłego, ubranego w brokatowe szerwani mężczyznę noszącego niemal komicznie podkręcone wąsy jak Salvador Dali.

      – A ja mam na imię Fernando, moim zadaniem jest powitać pana w naszym muzeum. Czy mogę prosić o nazwisko?

      – Oczywiście. Robert Langdon.

      Wąsacz spojrzał na niego uważniej.

      – Och, przepraszam, nie poznałem pana.

      „Sam siebie nie poznaję” – pomyślał Langdon, nieswojo się czując w muszce, fraku i atłasowej kamizelce. „Wyglądam, jakbym śpiewał w przedwojennym chórze męskim”. Jego smoking liczył prawie trzydzieści lat i pochodził z czasów, gdy Langdon należał do Ivy Club w Uniwersytecie Princeton, ale dzięki ścisłemu przestrzeganiu reżimu codziennych wizyt na basenie ubiór nadal dobrze na nim leżał. Pakując się jak zawsze w pośpiechu, Langdon chwycił nie ten wieszak i pokrowiec ze smokingiem został w szafie.

      – Na zaproszeniu widniała adnotacja o strojach wieczorowych – powiedział Langdon. – Mam nadzieję, że frak będzie odpowiedni.

      – Frak to klasyka. Wygląda pan doskonale – zapewnił go wąsacz, po czym podszedł bliżej i ostrożnie przyczepił plakietkę z nazwiskiem do klapy marynarki. – Jestem zaszczycony, że mogłem pana poznać – dodał po chwili. – Zapewne odwiedzał pan nas już wcześniej, prawda?

      Langdon zerknął między nogami pajęczycy na błyszczący budynek.

      – Prawdę mówiąc, nie. Z zażenowaniem muszę przyznać, że nigdy tu nie byłem.

      – Niemożliwe! – Mężczyzna udał, że mdleje. – Nie jest pan wielbicielem sztuki współczesnej?

      Langdon zawsze lubił wyzwania stawiane przez sztukę współczesną, najbardziej zaś fascynowało go dociekanie, dlaczego dany artefakt zyskiwał sławę arcydzieła – malarstwo gestu Jacksona Pollocka, puszki zupy Campbell Andy’ego Warhola, kolorowe prostokąty Marka Rothki. Mimo to czuł się o wiele swobodniej, rozmawiając o symbolice dzieł Hieronymusa Boscha albo fakturze obrazów Francisca Goi.

      – Bardziej do mnie przemawia klasyka – odparł Langdon. – O wiele lepiej radzę sobie z da Vincim niż de Kooningiem.

      – Ale przecież da Vinci i de Kooning są tacy podobni!

      Langdon wyrozumiale się uśmiechnął.

      – Muszę więc jeszcze sporo się nauczyć o de Kooningu.

      – W takim razie jest pan w dobrym miejscu. – Mężczyzna wskazał ręką na ogromny budynek. – W tym muzeum znajdzie pan najlepszą na świecie kolekcję sztuki współczesnej. Mam nadzieję, że obejrzy ją pan z przyjemnością.

      – Taki mam zamiar – odparł Langdon. – Żałuję tylko, że nie wiem, z jakiej okazji zostałem tu dziś zaproszony.

      – Tego nie wie żaden z gości! – Mężczyzna zaśmiał się radośnie. – Program dzisiejszego wieczoru to wielki sekret naszego gospodarza. Nawet pracownicy muzeum nie mają pojęcia, co się będzie działo. Tajemnica to połowa sukcesu każdego przedsięwzięcia! Krążą już najróżniejsze plotki. Przybyło kilkuset gości, wśród nich wiele znanych twarzy, ale żaden z nich nie wie, co go tutaj czeka.

      Langdon uśmiechnął się od ucha do ucha. Niewielu ludzi na tym świecie miałoby odwagę wysłać w ostatniej chwili zaproszenie, które sprowadzało się do ośmiu słów: „Sobota wieczorem, przyjdź koniecznie, uwierz mi, że warto”, a już naprawdę garstka zdołałaby w ten sposób przekonać setki sławnych osobistości, żeby rzuciły wszystko i przybyły do Hiszpanii.

      Langdon wyszedł spod pajęczycy i ruszył w stronę budynku, patrząc na olbrzymi czerwony transparent wydymający się wysoko nad jego głową.

      WIECZÓR

      Z EDMONDEM KIRSCHEM

      „Pewności siebie to mu nigdy nie brakowało” – zaśmiał się w duchu Langdon.

      Trochę ponad dwadzieścia lat wcześniej Eddie Kirsch był jednym z pierwszych studentów Langdona na Uniwersytecie Harvarda: komputerowy maniak z czupryną bujnych włosów zapisał się na kurs dla studentów pierwszego roku zatytułowany Kody, szyfry i język symboli. Już wtedy Langdonowi wielce zaimponował intelekt Kirscha i chociaż chłopak ostatecznie zostawił przykurzony świat semiotyki dla świetlanej przyszłości właśnie się otwierającej przed komputerami, to jednak relacja, którą wtedy nawiązali jako profesor i student, okazała się na tyle silna, że mimo upływu czasu pozostali w kontakcie.

      „Teraz uczeń wyprzedził nauczyciela” – pomyślał Langdon. „O kilka lat świetlnych”.

      Dziś Edmond Kirsch był indywidualistą znanym w całym świecie: miliarderem, informatycznym futurystą, wynalazcą i przedsiębiorcą. W wieku czterdziestu lat mógł się pochwalić autorstwem wielu nowoczesnych technologii znacznie przyśpieszających rozwój tak różnych dziedzin jak robotyka, neurobiologia, sztuczna inteligencja i nanotechnologia. Trafnymi prognozami na temat przełomów w nauce i technice stworzył wokół siebie mistyczną wręcz aurę.

      Langdon podejrzewał, że u podstaw tego niesamowitego daru prognozowania leży rozległa wiedza Edmonda o świecie, w którym żyje. Od zawsze był nienasyconym książkożercą czytającym dosłownie wszystko. Langdon nie znał nikogo innego, kto z taką samą pasją pochłaniałby każdy tekst, który wpadł mu w ręce, i dorównywałby Edmondowi zdolnością zapamiętywania treści tego, co przeczytał.

      Przed kilkoma laty Kirsch osiadł w Hiszpanii, co tłumaczył swoją wielką słabością do wszechobecnych w tym kraju uroków świata, który dawno przeminął, awangardowej architektury, ekscentrycznych knajpek oraz idealnej pogody.

      Co roku, gdy Kirsch przyjeżdżał do Cambridge, żeby wygłosić wykład w Laboratorium Mediów Elektronicznych MIT, Langdon spotykał się z nim na kolacji w najmodniejszych akurat bostońskich lokalach, o których wcześniej nawet nie słyszał. Nigdy nie dyskutowali o technologii, ponieważ Kirsch chciał rozmawiać o humanistyce.

      – Gdyby nie nasze spotkania, nie miałbym kontaktu z kulturą – zgrywał się często Edmond. – Wśród moich znajomych tylko ty poślubiłeś sztukę.

      Żartobliwa aluzja do stanu cywilnego Langdona brzmiała szczególnie ironicznie w ustach kawalera, który odrzucał monogamię jako „afront wobec ewolucji” i przez lata pokazywał się w towarzystwie kolejnych supermodelek.

      Wiedząc, że Kirsch jest wybitnym informatykiem i wynalazcą, ktoś mógłby go sobie wyobrazić jako dziwaka i samotnika, a w najlepszym razie typowego nerda. Tymczasem Kirsch stworzył wizerunek ikony popkultury. Bywał wśród celebrytów, ubierał się zgodnie z najnowszymi

Скачать книгу