Koma. Aleksander Sowa

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Koma - Aleksander Sowa страница 4

Koma - Aleksander Sowa

Скачать книгу

ogóle jest jed-nym z najczęstszych motywów zbrodni.

      – Myślałem, że ludzie najczęściej mordują dla pieniędzy.

      – Ludzie mordują generalnie z czterech powodów – ucina policjant – z zemsty albo pieniędzy.

      – To dwa są przecież…

      – Pieniądze to władza. Zemsta to baba. Są cztery?

      4.

      – Znała pani Krystiana Jankowskiego?

      – Znałam – odpowiada zdawkowo kobieta.

      Julia, była żona oskarżonego, jest przed czterdziestką. Dla dziennikarza w wieku niespełna dwudziestu sześciu lat w ogóle nie jest atrakcyjna. Na dodatek ma zniszczoną twarz, wygląda na starszą.

      – A coś więcej?

      Wydaje się, że wolałaby nie wracać do tamtej sprawy. Dziennikarz za chwilę ma się dowiedzieć, co jest prawdziwym tego powodem.

      – To nie takie proste.

      – Zdaję sobie sprawę. Ale proszę spróbować – zachęca.

      – Muszę więc wrócić do czasów, zanim to wszystko się wydarzyło. Inaczej niczego pan nie zrozumie.

      – Chętnie posłucham.

      – Darka, to znaczy mojego byłego męża – poprawia się – poznałam jeszcze na studiach. Prawda jest taka, że wszystkie kobiety zwracały na niego uwagę, mimo że chudy on taki, mizerny. Ledwie metr siedemdziesiąt wzrostu. A jednak wszystkie się za nim oglądałyśmy jak głupie. Wiem, że to dziwne. Sama nie potrafię tego zrozumieć. W ogólniaku nazywano go nawet Amor. On jednak interesował się tylko książkami.

      – A kobiety?

      – Dziwny był od samego początku. Zwracał uwagę tylko na szare, niepozorne myszki. I zawsze starsze od niego.

      – A pani?

      – Darek jest dwa lata młodszy.

      – Rozumiem, proszę mówić.

      Kobieta nabiera powietrza w płuca. Unosi delikatnie ra-miona, jakby przyjmując na barki niewidzialny ciężar wskrzeszanych w pamięci wydarzeń.

      – Przez pierwsze lata studiów zajmował się tylko From-mem, Nietzschem i Arystotelesem. Całe noce ślęczał nad ich dziełami.

      – Studiował filozofię, tak?

      – Tak. – Kobieta znów się zamyśla. – Ale na trzecim roku wszystko się zmieniło.

      – To znaczy?

      – Książki poszły w kąt. Rzucił się w wir zabawy. Wtedy też wyszłam za niego.

      – Poznaliście się na studiach?

      – Nie. Znałam go już wcześniej. Poznaliśmy się, kiedy uczył się jeszcze w liceum, w klasie maturalnej. Byłam wtedy studentką na praktyce w jego klasie.

      – W jakim mieście?

      – W Legnicy. Studiowałam we Wrocławiu, ale praktykę zrobiłam w swoim rodzinnym mieście. Kiedy Dariusz po maturze przyjechał do Wrocławia, nie miałam wątpliwości, że czeka go kariera akademicka.

      – Skąd ta pewność?

      – Wszyscy tak uważali. Zresztą – kobieta macha ręką – to było oczywiste. Zawsze miał same piątki. Nic dziwnego, że poszedł na uniwersytet.

      – Ale kariery akademickiej mąż nie zrobił?

      – Były mąż – poprawia kobieta. – Nie zrobił – przyznaje. – Ale pewnie tylko dlatego, że to go kompletnie nie interesowało. Wolał zarabiać pieniądze. Dlatego założył firmę.

      – Jaką?

      – Właściwie to firmy były dwie. Pierwsza, sprzątająca biura. Ten interes nie wypalił. Darek to szalenie inteligentny facet, to mi się w nim podobało, ale nie miał ręki do interesów – wspomina kobieta, jakby mówiła o nieboszczyku. – Pierwsza branża nie wypaliła, więc wziął się za agencję reklamową.

      – Agencja też padła?

      – Tak, ale dopiero po naszym rozwodzie.

      – Jak do niego doszło?

      – Przez jego zazdrość. Wie pan, na początku nawet mi to schlebiało. Śmiałam się, kiedy pół żartem, pół serio wymyślał absurdalnych kochanków. Z czasem zaczęło mnie to jednak męczyć. To przestały być żarty. Jego zazdrość zaczęła mnie doprowadzać do szału. Gdy mąż zaczął pić, zaczęły się kłótnie, awantury. Aż doszło do tego, że mnie uderzył. Dowiedziałam się też, że sam nie był w porządku wobec mnie.

      – Miał romans?

      – Romans?! Żeby tylko! Zdradzał mnie przy każdej okazji. Bez wyrzutów sumienia i bez skrywania się z tym. Prowadził życie jak kawaler. Noce spędzone w dyskotekach albo nie wiadomo gdzie i powroty nad ranem w stanie kompletnego pijaństwa. Czasem nie było go kilka dni. A jak mówiłam, miał powodzenie. Więc co mogłam myśleć?

      – Rozumiem.

      – Kiedy mnie uderzył, nie wytrzymałam. Nie mogłam tego znieść.

      – Wezwała pani policję?

      – Nie o to chodzi. Policję wezwałam, zgadza się, ale do-piero później. Tamtej nocy, kiedy pierwszy raz mnie uderzył i pchnął na meble, podjęłam decyzję. Zabrałam chłopca, spakowałam się i przeprowadziłam do mamy.

      – Macie syna?

      – Tak, ale proszę o niego nie pytać. – Kobieta twardo stawia warunek. – On nie jest niczemu winien.

      – Oczywiście, ma pani moje słowo.

      – Dziękuję. Wracając do małżeństwa – to, co zrobiłam, niewiele dało. Może poza tym, że upewniłam się co do Darka.

      – W jakim sensie?

      – Że się nie zmieni.

      – Wniosła pani o rozwód?

      – Tak. Myślałam o tym od roku. Darek mnie nachodził, jego zazdrość nie była już chorobliwa, to przerodziło się w paranoję, w jakąś chorą obsesję. Był naprawdę nie do zniesienia. A potem poznałam Krystiana.

      5.

      Dziennikarz, przywitawszy się, odniósł wrażenie, że kobieta spojrzała na niego z zainteresowaniem. Jest zadbana, dość atrakcyjna i widać, że lubi zabawę.

      – Proszę powiedzieć parę słów o sobie – prosi kobietę.

Скачать книгу