Koma. Aleksander Sowa
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Koma - Aleksander Sowa страница 5
– Podobno był bardzo zazdrosny?
– Zazdrosny? Nie, to nieodpowiednie słowo, proszę pana. Ten facet miał obsesję. Pierdolca. I wydaje mi się, że to właśnie jego zazdrość była powodem całej tragedii.
– Mówi pani o morderstwie Krystiana Jankowskiego?
– No a o czym mam mówić? Jasne! Ale nie tylko. Zazdrość przyczyniła się tego do rozpadu ich małżeństwa. No i jego niewierność.
– A czy żona dawała panu Labie powody?
– Powody do zazdrości?
– Tak.
– Raczej nie – waha się księgowa. – Może dopiero kiedy założyła sprawę. Małżeństwo przecież już się nie liczyło. Nic dziwnego, że Julka poczuła się jak rozwódka. Uważam, że miała do tego prawo.
– Prawo do spotkań na boku?
– Dlaczego na boku? Mówię przecież: o rozwód wniosła. Nie dostała, ale wniosła. Wystarczy. Ja bym nie miała skrupułów i umawiała się, ile wlezie.
– Rozumiem.
– A! – Kobieta przypomina sobie coś jeszcze. – I wyprowadziła się przecież. Nie mieszkali razem. Wtedy spotkała się jeden raz z innym mężczyzną. Dariusz potem go za to zabił.
– Zabił? Jest pani pewna?
– Dowodów nie mam, nie widziałam. Nikt nie widział. I nikt dowodów nie ma – dodaje pośpiesznie, jakby na potwierdzenie. – Ale wszystko na to wskazuje.
– Wszystko?
– No! Nawet ta jego pokręcona książka. I tak zresztą orzekł sąd, prawda?
– Faktycznie.
– No właśnie. Wystarczy. A jak się popatrzy z boku, to cała reszta też przecież pasuje.
– Co dokładnie? Proszę o tym powiedzieć.
– Ich małżeństwo rozpadło się ostatecznie na rok przed morderstwem. W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku. Ale Darkowi to nie wystarczyło. Śledził kochanków Julki, wynajął prywatnego detektywa. Groził jej.
– Groził?
– Pisał e-maile w stylu: „Niech cię jebie każdy przybłęda, którego spotkasz” albo, ten dobrze pamiętam: „Kolejarz… Hm, ma hotele kolejowe, więc mogliście się pierdolić w tych brudnych klitkach. Mam prawo wiedzieć, kim jest ten gach, w czym jest lepszy ode mnie?”.
– Skąd pani o nich wie?
– Julka pokazywała mi te e-maile.
– Rozumiem.
– To jeszcze nie koniec. Dariusz sam się pogrążył. Wykrzyczał na imprezie sylwestrowej, że zabił już kiedyś jednego jej kochanka i to samo zrobi z następnymi.
– Była pani tego świadkiem?
– Ja nie. Opiekunka ich dziecka.
– To skąd pani o tym wie?
– Słyszałam, jak opiekunka zeznawała to w sądzie.
– Rozumiem. Proszę powiedzieć: jak pani Laba poznała Krystiana?
– Normalnie. W pubie. To było kilka miesięcy przed zabójstwem. Sama ją do tego pubu zaciągnęłam. Chciałam, aby koleżanka się rozerwała. Wiadomo, rozwód to nic fajnego. A potem zaczęli się spotykać w hotelu Prezydent, ale ich znajomość nagle się urwała. Romansu nie było.
– Wie pani dlaczego?
– Jasne – odpowiada bez wahania. – Nie sprawdził się.
– Nie sprawdził się? W jakim sensie?
– No, wie pan – mówi z ironicznym uśmieszkiem – jako mężczyzna.
6.
– Jak go pani poznała?
– To było w pubie Szalony Koń. We Wrocławiu. Wycią-gnęła mnie tam przyjaciółka, księgowa Darka. To było latem tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku.
– Proszę opisać pana Jankowskiego.
– Pomyślałam, że jest bardzo atrakcyjnym typem. Wy-soki, ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, zbudowany jak prawdziwy mężczyzna. Kawał chłopa. Twarz pokryta gęstym, czarnym zarostem, a do tego długie, rozpuszczone włosy. Taki, wie pan – kobieta szuka odpowiedniego słowa – szorstki.
– Przystojniak?
– Tak, oczywiście. I do tego czarujący. Stałam przy barze, nagle podszedł i zapytał: „I gdzie te frytki?”, udając, że bierze mnie za kelnerkę, chociaż wyczułam oczywisty i nieukrywany podryw. Jego też to bawiło. Widziałam, że Krystianowi nie brakuje niczego w portfelu. Może to śmieszne, ale przypominał Thomasa Andersa.
– Z Modern Talking?
– Tak. Jako małolata kochałam się w nich. Wieszałam plakaty ze „Świata Młodych” i zasłuchiwałam się w ich piosenkach. Krystian swoim pojawieniem się przypomniał mi odległe czasy. Poczułam się znów jak wolna kobieta.
– Czym się pan Jankowski zajmował?
– Miał agencję reklamową.
– Podobna branża jak w państwa firmie.
– Dariusza firmie.
– Rozumiem. Tak czy inaczej postanowiła się pani umó-wić z panem Jankowskim?
– Właściwie Darek jest sam sobie winny.
– Jak to?
– Kiedy dowiedział się, że byłam w Szalonym Koniu, zrobił kolejną awanturę. Wtedy pomyślałam: a co mi zależy? Postanowiłam zadzwonić do Krystka. Umówiliśmy się. Zjedliśmy kolację, potem pojechaliśmy do jego biura. Spotkanie skończyło się w hotelu Prezydent, ale – szybko dodaje – do niczego nie doszło.
– Dlaczego?
– Przyznał, że jest żonaty, choć nie układa mu się z żoną. Już dwukrotnie wyprowadzał się od niej, a ona dwa razy złożyła pozew o rozwód i wycofywała go. Dręczyła go, że nie rozwija firmy, nie inwestuje. Sama, zamiast się zająć domem i urodzić dziecko, była szefową dobrze prosperującej i to własnej spółki. Ale w ciążę zajść nie potrafiła. Potraktowałam tę sprawę honorowo. Jako że sama byłam zdradzana przez męża, nie chciałam takiego świństwa robić innej kobiecie. Natychmiast zerwałam znajomość. Więcej się nie spotkaliśmy. I dobrze,