Kobiety niepokorne. Отсутствует

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kobiety niepokorne - Отсутствует страница 9

Kobiety niepokorne - Отсутствует

Скачать книгу

zostały kulturowo skonstruowane i zakodowane jako kobiece. W niewypowiedzianym wprost, lecz sugerowanym przekazie, od umiejętności kierowania owymi pragnieniami ciała zależą losy każdej polskiej rodziny w trudnym momencie politycznego przełomu. Zadaniem władzy jest więc odizolowanie tych jednostek, które mogłyby naruszyć wątłą stabilność zagrożonego organizmu państwa. W tym sensie obraz internowanych kreowany przez Sidorskiego wpisuje się w historyczno-kulturową tradycję wiążącą kobiecy głód z czasem przełomu. Susan Bordo przywołuje tę tradycję w swym tekście Ciało i reprodukowanie kobiecości i za Bram Dijkstrą pisze:

      Niektóre pisarki twierdzą, że kobiecy głód (oznaczający kobiece pragnienie) staje się szczególnie problematyczny w okresach przełomu i zmiany w ustalonych relacjach między płciami i pozycji kobiet. W takich okresach […] koszmarne wizerunki tego, co Bram Dijkstra określa jako motyw „konsumującej kobiety”, mnożą się w sztuce i literaturze (obrazy przedstawiające nieposkromione kobiece pragnienie), podczas gdy dominujące konstrukty ciała kobiecego coraz bardziej upodabniają się do sylfidy – w przeciwieństwie do ciała w pełni rozwiniętej kobiety; bardziej przypominają podlotka albo ciało chłopaka64.

      Zatem, zgodnie z wskazaną przez Bordo i Dijkstrę prawidłowością, pojawianie się, w szczególnych okresach przełomów, kulturowych obrazów kobiet niepanujących nad swym pragnieniem – głodem, skrywa pojawienie się przeciwnej tendencji polityczno-kulturowej. Przeciwtendencja oznacza tu emancypację, z którą porządek symboliczny radzi sobie we właściwy mu sposób, tworząc obraz monstrum lub inaczej: spektakularyzujac kobiece ciało.

      Wyolbrzymiony, spektakularny obraz internowanych ma czynić z nich osobliwość, wskazywać na osobliwość – monstrualność ich kobiecego pragnienia i nienasycenia, lecz podążając za logiką mechanizmu odwrotności w sferze reprezentacji opisaną przez Bordo, obraz głodu „konsumującej internowanej”, skonstruowany przez propagandowego dziennikarza, oznacza tu raczej „niekobiecość”, „dziwo”, odrzucające społeczne funkcje „udomowionej kobiecości” na rzecz rebelii, zmiany swojej pozycji w obowiązującym porządku reprezentacji.

      Internowane świadome znaczenia narzuconych dekoracji i akcesoriów, a także oczekiwań i wyobrażeń społecznych, z którymi te miały być skonfrontowane, musiały zająć wobec swych ról pozycję z dystansu, ocenić strategie reprezentacji, z którymi przyjdzie się im zmierzyć, ocenić także własne możliwości i przyzwyczajenia wykonawcze, które należało poddać krytycznemu oglądowi, w sytuacji gdy wszystko mogło być wykorzystane przeciwko nim. Oczywiście świadomość ta nie pojawiała się od razu, ale wykrystalizowała się stosunkowo szybko i była odpowiedzią na generowaną przez propagandę narrację o komforcie życia i wygodach, z których korzystały, w dużym stopniu ze względu na swoją płeć, wampiryczną kobiecość wysysającą z trwającego w agonii organizmu państwa ostatnie soki. Kobiety znalazły się więc w kłopotliwym położeniu. Nagle musiały zmierzyć się z niewygodną, równie egzotyczną jak otoczenie, w którym przyszło im żyć, bo zupełnie nieobecną w polityce PRL, kategorią kobiecej tożsamości. A była to w powojennej historii Polski sytuacja o tyle bez precedensu, że po raz pierwszy w jednym miejscu i czasie zgromadzono razem kilkaset kobiet, które łączyła bardziej lub mniej zaangażowana działalność polityczna. Sytuacja była tym bardziej kłopotliwa, że władza dążyła do skompromitowania kobiet jako polityczek, zamykając je w „złotej klatce” i używając stereotypów związanych z płcią. W warunkach kryzysu politycznego sfera kobiecej reprezentacji była zdominowana przez jeden obowiązujący wzorzec zachowania, którego każda ze stron konfliktu – władza i opozycja – używała stosownie do własnych potrzeb65. Jedna i druga strona musiała skonfrontować się z nieznanymi formami kobiecej osobowości. Pokazuje to, że działaczki znalazły się w kleszczach ocen i oczekiwań i w gruncie rzeczy samą swoją obecnością zakłócały politykę reprezentacji, kierując uwagę na realnie, a nie symbolicznie (Matka Polka) istniejące kobiece formy politycznego oporu i nieposłuszeństwa. Polityczne zagrożenie, które stwarzały, mroczne i niepokojące, bo wymuszające dostęp do sfery publicznej – choćby w sensie negatywnym, jaki w języku propagandy gwarantował im ich status internowanych, więźniarek politycznych – znajdowało wyraz w kreowaniu obrazów kobiecej monstrualności. Środkami obronnymi, po które musiały sięgnąć internowane, były więc dystans i ironia do narzuconej sytuacji. Jedną z częstych reakcji na sankcje okazały się błazenady i tym chciałabym poświęcić uwagę.

      W pierwszych dniach funkcjonowania obozu internowanym udało się, pod pozorem pomocy obsłudze w przygotowaniu pokoi dla kolejnych mających przybyć kobiet, wynieść z magazynu kilka radioodbiorników. Sprzęt wykorzystywały później do prowadzenia nielegalnych nasłuchów (głównie Radia Wolna Europa), które stały się podstawą do wydawania w ośrodku „podziemnej” prasy. Zatem mimo iż personel dokładał starań, by utrzymywać uwięzione w zupełnej niewiedzy, te stworzyły ukrytą siatkę redakcyjną, gromadziły informacje i regularnie przekazywały je współtowarzyszkom. Powstało w ten sposób kilka tytułów prasowych, do najbardziej popularnych należał „Biuletyn Informacyjny” i „Druty”.

      Funkcjonariusze nie mogli znieść, że choć w izolacji, jesteśmy doskonale poinformowane, co się dzieje w kraju i w świecie (nadto kobiety z całej Polski, to nie tylko świetny przepływ informacji, ale również nowe kontakty i przyjaźnie). Wiedzieli, że musimy mieć radio, którego nie udało im się znaleźć podczas rewizji. Ogłosili więc, że oczekują zwrotu radioodbiornika, do określonej godziny w dyżurce. W przeciwnym razie, za ukrywanie odbiornika grozi nam już nie internowanie, ale długie więzienie66.

      Inicjatywy internowane zwykle podejmowały wspólnie, stąd trudno ustalić z całkowitą pewnością, że inicjatorką akcji „oddaj głośnik” była Anka Kowalska. Jako jej autorkę wymienia Kowalską Maria Dmochowska. Tak opisuje akcję Aldona Jawłowska:

      Po wysłuchaniu wezwania komendanta, by natychmiast oddać zagrażające naszemu morale aparaty, ktoś wpadł na pomysł, żeby zwrócić do dyżurki znajdujące się każdym pokoju „kołchoźniki”. Pomysł natychmiast się upowszechnił i szybko został zrealizowany. Przed pokojem klawiszek zaczęła rosnąć szarobrązowa ściana budowana z osobliwych cegieł. Co chwila któraś z internowanych schodziła do dyżurki, z „kołchoźnikiem” pod pachą, wlokąc za sobą wyrwane ze ściany druty. Początkowo zaskoczeni klawisze próbowali tłumaczyć – „ależ, proszę pani, nie o to chodziło, to przecież nie są radioodbiorniki” – uzyskiwali niezmiennie odpowiedź: – „ja tam nie wiem, radio to radio, kazali oddać – to oddaję”. W ciągu najbliższych dni kołchoźniki pełniły rolę klocków, z których internowane budowały skomplikowane budowle. Sytuacja ta stawała się bardzo uciążliwa dla personelu, gdyż z każdym komunikatem musiano obiegać około 65 pokoi. Po kilku dniach komendant zaczął sondować „opinię publiczną”, czy można by głośniki ponownie zainstalować. Budowle z klocków zaczęły powoli się zmniejszać67.

      Najistotniejszym elementem podtrzymującym „przedstawienie władzy”, podtrzymującym ową fasadę – ramę ekspozycji „wczasowego kurortu-sanatorium” było szczególna forma obecności personelu: „Perfidia polegała na tym, że w ośrodku esbecy obu płci chowali się gabinetach, a na zewnątrz wokół budynku – zasieki i budki strażnicze z żołnierzami pod bronią”68. Personel posiadający psychologiczne wykształcenie wykorzystywał każdą okazję, by wzmocnić poczucie zagrożenia, wywołać w internowanych stan niepokoju. Oprócz

Скачать книгу


<p>64</p>

S. Bordo, Ciało i reprodukowanie kobiecości, przeł. A. Grzybek, „Ośka” 2000, nr 3, s. 56. Tekst na podstawie oryginału angielskiego: S. Bordo, Unbearable Wright. Feminsm, Western Culture and the Body, University of California Press, Berkeley 1995.

<p>65</p>

Zob. E. Kondratowicz, Być jak narodowy sztandar. Kobiety i Solidarność, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012, s. 172.

<p>66</p>

M. Bartyzel, [w:] Dekret na czarownice, czyli Historia prawdziwa prozą i wierszem o łódzkich ekstremistkach, które nie poddały się WRON-ie, Wydawnictwo Piątek Trzynastego, Łódź 2001, s. 21.

<p>67</p>

A. Jawłowska, Za szklaną ścianą. Raport o obozie odosobnienia dla kobiet w Gołdapi, Warszawa 1982, s. 14.

<p>68</p>

E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze. Kobiety Solidarności 1980–1982. Rozmowy, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2002, s. 229. Cytat pochodzi z rozmowy z Ewą Kuberną.