Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner страница 28
– To zróbmy tak: ty zamów coś do jedzenia, a ja nas spakuję. Może być?
– Może być! – Objął mnie i chwycił na ręce.
Pisnęłam i wtuliłam się w jego silne ramiona. Wniósł mnie do domu i skierował się od razu do sypialni.
– Gołąbeczki wróciły! – krzyknął Simon grający na naszym xboxie razem z Clarkiem i Alexem.
Reszta chłopaków była na tarasie razem z dzieciakami. Chciałabym jeszcze dziś zobaczyć się z ojcem, Alice i Taylerem. Miałam nadzieję, że przyjadą.
– Ja mam nadzieję, że wy nie macie zamiaru przesiadywać tu cały czas, jak wyjedziemy? – spytał Sed, stawiając mnie na schodku wyżej.
– No raczej nie. Wieczorem przenosimy się do mnie! – odpowiedział zadowolony Simon i położył stopy na naszą szklaną ławę.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie miał butów. Nie chciałam tego komentować, bo wiedziałam, że to nie miało sensu. Sed też ugryzł się w język i ruszyliśmy szybko do sypialni. Łóżko było zmiędlone po naszej poślubnej nocy i oboje spojrzeliśmy na nie z uśmiechem.
– Było cudownie – powiedział Sed, czytając mi w myślach.
Trąciłam go w rękę, bo już mnie chciał złapać i wiadomo, jak by się to skończyło.
– Muszę nas spakować! – rzuciłam ostrzegawczo, by nie próbował mnie podpuszczać. Uciekłam do garderoby, ale on dalej szedł za mną.
– Możesz nas pakować nago? – spytał rozbawiony, gdy wyciągałam walizkę z szafy.
Spojrzałam na niego i puknęłam się w czoło.
– Zapomnij!
– Ale w Aspen możemy zacząć to praktykować. Co ty na to? – Oparł się o komodę i dalej patrzył na mnie w ten swój zadziorny sposób.
Nie odpowiedziałam, tylko rozbawiona pokręciłam głową.
– Miałeś zamówić jedzenie – przypomniałam, gdy wciąż stał i gapił się na mnie.
Spakowałam już trochę jego ubrań i bielizny, a teraz wzięłam się za swoje rzeczy.
– Na co masz ochotę? – mruknął seksownie, próbując mnie skusić.
– Sed, cholera, no daj mi nas spakować! – pisnęłam, gdy kucnął obok i obejmując mnie od tyłu, wsunął mi dłonie pod sukienkę. Chciałam wstać, ale mi nie pozwolił i razem opadliśmy na miękki dywan.
– Mała, ale co ja poradzę, że nie mogę się opanować? – Rozwiązał mi sznureczki sukienki, po czym obnażył piersi i zaczął je muskać ustami.
Jezu!
– Naprawdę chciałam nas spakować! – jęknęłam, zamykając oczy. Kochaliśmy się przecież dwie godziny temu na parkingu. – Sed, proszę! – Złapałam go za dłonie i powtórzyłam: – Proszę, daj mi nas spakować. Będziemy mieli cały tydzień, by się sobą nacieszyć.
– Ale ja już chcę się cieszyć. – Uśmiechnął się bezczelnie i gładził moją cipkę. Mruczał, patrząc mi prosto w oczy.
Wpatrzyłam się w niego i spytałam cicho:
– Nam się uda, prawda?
Sed zastygł i zatrzymał dłoń na moim łonie, po czym przyłożył swoje czoło do mojego.
– To zależy tylko od nas, skarbie. – Pocałował mnie wręcz w nabożny sposób, oddając mi tym pocałunkiem całego siebie.
Objęłam go za szyję i przytuliłam.
– Tak mi dobrze, gdy jesteś przy mnie.
– No ja myślę. – Uśmiechnął się lekko, widząc, że się rozczuliłam.
Chyba jeszcze ze mnie nie opadły emocje ostatnich dni. Leżeliśmy tak na dywanie dłuższą chwilę, aż w końcu, jak ostatnio prawie zawsze, ktoś nam przerwał. Do garderoby wpadli Trey i Nicki.
– Sed, to twoja fura?! – spytał Nicki, wskazując ręką w stronę parkingu na skarpie.
– A czyja niby? Was na to nie stać – odpowiedział zadowolony i podniósł się z dywanu, podciągając mnie za sobą.
Poprawiłam sukienkę, wiążąc ją na szyi, i wróciłam do pakowania. Chłopcy poszli podziwiać nowy samochód Seda… nasz samochód, a ja mogłam na spokojnie nas spakować. Cholera, nie kupiłam sobie żadnej specjalnej seksownej bielizny na nasz wyjazd. Wiedziałam, że za długo bym jej na sobie nie miała, ale zapewne spodobałoby się to Sedowi. Spojrzałam na zegarek i zaczęłam się zastanawiać, czy zdążę jeszcze coś kupić. Mieliśmy pięć godzin do lotu, więc powinno się udać. Poszłam się szybko odświeżyć, włożyłam kompletną bieliznę, po czym zeszłam na dół i wzięłam kluczyki do Sedowego astona martina.
Wszyscy byli na parkingu i zachwycali się naszym nowym autem. Simon miał oczy wielkie z zazdrości, ale takiej pozytywnej. Idąc po schodach na górę, zauważyłam, jak oparł się łokciem o dach, a Sed trącił go i coś powiedział. Zapewne, by nie zniszczył mu samochodu. Roześmiałam się, widząc tę zgraję stojącą nad autem jak nad bóstwem.
– Sed, ja jadę na chwilę do miasta – powiedziałam, przekrzykując ich burzliwą dyskusję na temat motoryzacji.
– Dobrze – odpowiedział automatycznie, chyba nieświadomy tego, co powiedziałam.
Otworzyłam sobie autopilotem samochód, a on dodał:
– Zaraz, zaraz, a po co niby?
– No muszę kupić kilka rzeczy na wyjazd.
– Mogę jechać z tobą? – wtrącił Trey, a ja uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela.
– Jasne. Sed, za godzinę będziemy – powiedziałam spokojnie i posłałam mu buziaka w powietrzu.
– Uważaj na drodze, mała, i odbieraj moje telefony! – Sed pomachał do mnie i wrócił do rozmowy z chłopakami.
Trey wyrwał mi kluczyki i wepchnął się na miejsce za kółkiem. No niech mu będzie. Odjechaliśmy z piskiem, a ja się tylko obejrzałam na Seda, który chyba nie widział, że zamieniliśmy się miejscami. Nie minęła minuta, a mój telefon zaczął dzwonić.
– To Trey prowadzi! – odebrałam, śmiejąc się w głos.
– Boże, doprowadzicie mnie kiedyś do zawału. Wszyscy!
– Oj, nie przesadzaj! – Dotknęłam dłoni Treya, by zwolnił. Od kiedy on był takim fanem szybkiej i agresywnej jazdy?