Bajki. Шарль Перро

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bajki - Шарль Перро страница 2

Bajki - Шарль Перро

Скачать книгу

mi, ale nie mogę się z tobą podzielić tym, co mam w koszyczku. Gdyby te smakołyki były dla mnie, poczęstowałabym cię, ale one są dla chorej babuni.

      – Nie ma o czym mówić. Niech babcia zje wszystko na zdrowie – wilk udawał dżentelmena, nie przestając wbijać wzroku w Czerwonego Kapturka.

      – Rozmawiamy sobie tak miło, a ja nawet nie wiem, jak ci na imię – zagadnął podstępnie drapieżnik.

      – Czerwony Kapturek – odparła dziewczynka, nie domyślając się podstępu.

      – A szanowna babcia daleko mieszka? – ciągnął wilk.

      – Jeszcze spory kawałek stąd. Trzeba przejść przez las i minąć młyn. W ostatnim domu na drzwiach wisi blaszana kołatka. To jest właśnie dom mojej babci – dokończył objaśnianie Czerwony Kapturek.

      – Teraz na pewno tam trafię – mruknęło wilczysko.

      – Co mówisz? – nie dosłyszała dziewczynka.

      – Mówię do widzenia, Czerwony Kapturku i dziękuję za twoje ciekawe opowieści.

      – Proszę – grzecznie odpowiedziała dziewczynka, dalej nic nie podejrzewając. Była zdziwiona, że miła rozmowa tak nagle się urwała.

      – Pewnie temu panu coś się nagle przypomniało – pomyślał Czerwony Kapturek.

      – … przypomniało, przypomniało… – powtórzyła kilka razy. No tak, teraz to jej się przypomniało, że idzie do chorej babci i obiecała mamie nigdzie się nie zatrzymywać.

      Zawstydzona, porwała z ziemi koszyczek i spojrzawszy na słońce, które było już wysoko na niebie, weszła na drogę prowadzącą do babci.

      Nie uszła jednak daleko. Zatrzymała się, widząc jadącego na koniu człowieka w wojskowym mundurze.

      – Co ja widzę, to pan kapitan Ruszt – krzyknęła, rada ze spotkania i pobiegła w kierunku jeźdźca.

      – Przecież to nic złego porozmawiać z kapitanem i dowiedzieć się, co słychać na szerokim świecie – tłumaczyła się dziewczynka sama przed sobą.

      I rzeczywiście, nie byłoby w tym nic nagannego, gdyby nie fakt, że czeka na nią chora babcia. A kiedy śpieszymy z pomocą choremu, nie możemy myśleć o własnych przyjemnościach, ale powinniśmy starać się dojść do celu jak najszybciej.

      Kapitan Ruszt miał wadę wzroku, a że w tych dawnych czasach nie znano okularów, używał lornetki. Teraz też przytknął ją do oka i zobaczył czerwoną kropeczkę. Była to głowa Czerwonego Kapturka. Ścisnął konia ostrogami i podjechał do dziewczynki.

      – Dzień dobry. Skąd pan wraca, kapitanie? – spytał Czerwony Kapturek.

      – Wracam z ćwiczeń artyleryjskich. Nie było mnie w garnizonie kilka dni i ciekaw jestem, co się ostatnio zdarzyło. Może mi opowiesz – poprosił dziewczynkę kapitan.

      – Chętnie – zgodził się Czerwony Kapturek.

      I rozpoczęła się barwna opowieść o tym, co działo się w okolicy. Dziewczynka mówiła o innych, a nie o sobie. Nie powiedziała więc, że idzie do babci i że spotkała wilka. Kapitan jednak dostrzegł schowany za drzewem koszyczek i zapytał:

      – Co to za koszyczek? Czy to twój?

      – Tak, mój. Jest tam śniadanie dla chorej babci – powiedziała dziewczynka cicho.

      – A na co babcia jest chora? – zapytał kapitan, który znał i lubił starszą panią.

      – Na reumatyzm. Nie może chodzić. Cały czas leży w łóżku, a ja niosę jej śniadanie… – bąkała coraz bardziej zawstydzona dziewczynka.

      – Śniadanie, powiadasz – zdziwił się kapitan, patrząc na słońce, które zbliżało się ku zachodowi. – Jesteś zatem bardzo, ale to bardzo spóźniona. Zbliża się już pora kolacji. Biegnij do babci i przekaż jej życzenia zdrowia.

      Kapitan znał Czerwonego Kapturka i wszystkiego się domyślił. Dziewczynka zawstydziła się jeszcze bardziej i szybko pożegnała kapitana. Dzielny wojak ruszył przed siebie, podśpiewując:

      Kiedy w dłoni mam lornetę,

      Lepiej widzę każdą metę.

      I choć niektórzy śmieją się ze mnie,

      Z lornetą w dłoni jest mi przyjemnie.

      Widzę wszystkich tak dokładnie,

      Wyglądają całkiem ładnie.

      Raduje się moja dusza,

      Gdyż się nieustannie wzruszam.

      Z pieśnią na ustach kapitan pomknął do swego garnizonu. Czerwony Kapturek, starając się iść jak najszybciej, zmierzał w stronę domku babci.

      Ale przebiegły wilk, wydobywszy od dziewczynki wszelkie potrzebne informacje, dotarł tam wcześniej. Zobaczył charakterystyczne drzwi z blaszaną kołatką i ucieszył się:

      – Dobrze trafiłem, wszak wypytałem tę małą dokładnie o wszystko, co trzeba…

      Wilk wziął kołatkę do łapy i zastukał.

      – Kto tam? – dobiegł go głos babci.

      – To ja, Czerwony Kapturek. Przynoszę ci lekarstwa i smakołyki – odparł wilk, naśladując dziewczęcy głosik.

      – Czekałam na ciebie od rana, wchodź szybko, wnusiu kochana – zrymowała z radości babcia.

      Ale jakże krótko trwała ta radość. Leśny rozbójnik wpadł do pokoju starszej pani i pożarł ją natychmiast. Ale nie zaspokoił swego apetytu, wszak od kilku dni nic nie jadł.

      – A teraz poczekam sobie na apetyczną wnuczkę – mlaskając, oblizał się ze smakiem wilk.

      Tymczasem postanowił odpowiednio się przygotować. Włożył babciny czepek, okulary i szlafrok. Tak przebrany wsunął się pod pierzynę. Leżał sobie zadowolony i odrobinę tylko jeszcze głodny, kiedy usłyszał stukanie kołatki.

      – Kto tam? – zapytał słodkim głosem.

      – To ja, babciu, Czerwony Kapturek, niosę ci lekarstwa i smakołyki.

      – Wejdź, kochanie, szybciutko, bo bardzo zgłodniałam od wczoraj – kłamało wilczysko, udając babcię.

      Kiedy dziewczynka weszła do pokoju, było tam prawie ciemno. Okiennice były zasłonięte. Miały chronić babcię przed ostrym słońcem. Dziewczynka widziała wyraźnie tylko biały babciny czepek.

      Z łóżka dobiegł ją głos:

      – Wnuczuś, połóż smakołyki na stoliku i usiądź przy mnie.

      Czerwony Kapturek położył na stole placek, masło oraz ser i podszedł do łóżka.

      – Masz takie wielkie ręce! – wykrzyknęła dziewczynka na widok wilczych łap.

      – Mogę

Скачать книгу