Bajki. Шарль Перро
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Bajki - Шарль Перро страница 4
Córki wdowy wiadomość ta zelektryzowała. Były to dziewczyny leniwe i egoistyczne, ale nie były głupie. Wiedziały, że nie są pięknościami, umiały bowiem spojrzeć na siebie krytycznie.
– Matko, dlaczego ja jestem piegowata i zezowata? – westchnęła pierwsza.
– Córeczko, piegi znikną pod kremem, a lekki zez jest kokieteryjny i dodaje urody – pocieszała ją matka.
– A ja, ilekroć spojrzę w lustro, widzę tam tylko mój wielki nos – skarżyła się druga.
– Co ty wygadujesz, jesteś piękna jak kwiatuszek i słodka jak cukiereczek – macocha lała miód na serce swej ulubienicy.
Kochała swe córki i rada im była nieba przychylić. Ale i ona – choć zaślepiona miłością – widziała, że są one brzydsze są od Kopciuszka. Macocha zdenerwowała się na pasierbicę. Postanowiła schować jej mydło.
– Jeśli nie będzie zmywać z siebie tej sadzy, na pewno zbrzydnie. Musi też więcej pracować, za często spogląda w okno – pomyślała mściwa macocha. Zaraz też zawołała dziewczynę i rzekła:
– Moje córki idą na bal. Musisz w ciągu dwóch dni uszyć im nowe suknie.
– Ja chcę czerwoną suknię z trenem! – wykrzyknęła starsza.
– Mnie najładniej jest w szafirowym. Uszyj mi natychmiast szafirową suknię z koronkowym karczkiem! – domagała się młodsza.
Biedna pasierbica dwa dni i dwie noce szyła, poprawiała, dopasowywała i wysłuchiwała pretensji i grymasów. Suknie były gotowe, a biedny Kopciuszek padał z nóg i spał na stojąco.
– Kopciuszku, dlaczego jesteś taki niemrawy? Pośpiesz się i zrób nam piękne i twarzowe fryzury – zażądały siostry.
Dziewczyna przetarła oczy i wzięła się do pracy. Stojąc przed kryształowym lustrem, porównywała swe odbicie z odbiciem przyrodnich sióstr.
– Nie mam pięknych strojów, ale jestem ładniejsza od nich. Gdybym miała choć jedną lepszą sukienczynę, też mogłabym pójść na bal do królewskiego zamku – marzyła po cichutku, czesząc siostry.
– Kopciuszku, kończ już nasze fryzury, bo musimy jeszcze poćwiczyć tańce – przynaglały siostry.
Wkrótce objęły się i zaczęły wirować.
– Nie depcz mi po palcach! – krzyknęła młodsza.
– To twoja wina, źle prowadzisz – odparowała starsza.
Kopciuszek, przyglądając się pląsaniu sióstr, ujął w dłonie miotłę i też spróbował zatańczyć. Siostry przyrodnie zauważyły, że porusza się lekko i z wdziękiem, i poprosiły na wyścigi:
– Ze mną zatańcz, Kopciuszku.
– Nie, najpierw ze mną, ja jestem zręczniejsza.
Kopciuszek zatańczył z jedną i z drugą, i zasmucił się jeszcze bardziej.
– Ach, jaka szkoda, że ja nie będę na balu. Tak dawno nie tańczyłam. Dziw bierze, że jeszcze nie zapomniałam, jak to się robi.
– O czym tak myślisz, Kopciuszku? – zapytały siostry.
– O balu na zamku – odpowiedziała szczerze dziewczyna.
– O ludzie, trzymajcie mnie, bo pęknę ze śmiechu. Kopciuszek w brudnej sukience i w dziurawych butach na królewskim balu – szydziła starsza siostra.
Kopciuszek wyjątkowo się zbuntował. Widział swą ładną buzię w lustrze i przypomniał sobie taneczne kroki. Poczuł się pewniej i chciał powiedzieć kilka słów prawdy przyrodniej siostrze, ale właśnie zajechała kareta zaprzężona w cztery konie.
– Wsiadajcie, moje śliczne córeczki, bo się spóźnimy – ponaglała wdowa. Wkrótce powóz odjechał na królewski zamek.
Kopciuszek został sam, w ciemnej izbie, wśród zrobionego przez siostry nieporządku.
– Ach, jak to miło jechać tak na bal, w eleganckiej sukni. Potem znaleźć się w wielkiej złotej sali i tańczyć w ramionach wytwornych młodzieńców do białego rana… – rozmarzyła się biedna dziewczyna.
– Niedługo będziesz tańczyć – ozwał się wesoły głos.
– Kto tu jest? Nikogo nie widzę – przestraszyła się dziewczyna.
– To ja, twoja chrzestna matka, dobra wróżka – powiedział niespodziewany gość. – Słyszałam, moja panno, że chciałabyś pojechać na bal… – dodała wróżka.
– Ach, nie dodawaj mi żalu, chrzestna matko. Widzisz przecie, że mam na sobie zniszczoną sukienkę i dziurawe buciki.
– Nic się nie martw. Od czego masz dobrą wróżkę i matkę chrzestną w jednej osobie?
Mówiąc to, pomachała czarodziejską różdżką. Kopciuszek poczuł radość, uwierzył, że nie wszystko stracone. Dobra wróżka zaśpiewała:
Niech ta noc przecudna szczęście ci przyniesie.
Skrzypi już kareta w kalinowym lesie,
Powiozą cię na bal cztery wrone konie
I w blasku twych oczu królewicz utonie.
Biedna dziewczyna rozmarzyła się. Ale wróżka szybko przywołała ją do rzeczywistości.
– Oto czarodziejskie mydełko. Umyj się nim, a będziesz mieć alabastrową cerę – poradziła matka chrzestna.
Dziewczyna zręcznie wykonała toaletę, choć mydła nie miała od dawna. Zła macocha schowała je bowiem przed dziewczyną, aby nie przyćmiła urodą jej córek.
– A teraz włóż złocistą suknię i pantofelki z atłasu. A uwijaj się, bo już słychać turkot karety – ponaglała wróżka.
Kopciuszek już ubrany, spojrzał w lustro i nie uwierzył własnym oczom. W lustrzanej tafli ukazała się piękna nieznajoma. Czy to możliwe, aby ta piękna osoba przed kilkoma godzinami rąbała drewno i szorowała schody?
– Czy to dzieje się naprawdę, czy to sen jaki złoty? – spytała dziewczyna.
– Masz złocistą suknię i pantofelki, ale to nie sen złoty – szepnęła wzruszona wróżka. Wiedziała, że dziewczyna wiodła ciężkie życie, krzywdzona przez macochę i wykorzystywana przez przyrodnie siostry. I cieszyła się, że z pomocą czarodziejskiej różdżki przyda jej trochę radości.
– A teraz dam ci złoty pierścień i złoty szal i powiem coś ważnego: pamiętaj, musisz wyjść z balu przed północą. Inaczej wszystko przepadnie. Znikną złote stroje, a ty będziesz znów w pobrudzonej popiołem sukienczynie.
– Dobrze, wrócę przed północą, nie zapomnę – przyrzekła dziewczyna