Bajki. Шарль Перро

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bajki - Шарль Перро страница 3

Bajki - Шарль Перро

Скачать книгу

cię lepiej widzieć – odpowiedział wilk.

      – Masz takie wielkie uszy! – krzyknęła dziewczynka z trwogą.

      – Mogę cię lepiej słyszeć – syknęło wilczysko.

      – Masz takie wielkie zęby! – takie były ostatnie słowa dziewczynki.

      – Mogę cię szybciej zjeść – ryknął wilk.

      Po chwili dziewczynka, która zamiast iść prosto, zawsze zbaczała z drogi, zniknęła w paszczy zbója.

      Tymczasem koło chatki babci przechodził gajowy. Postanowił zajrzeć do chorej. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył, że w babcinym łóżku wyleguje się bure wilczysko. Natychmiast zastrzelił ludojada. Potem rozciął mu brzuch i oswobodził babcię z wnuczką.

      Wdzięczna dziewczynka obiecała mamie, że już nigdy nie będzie zbaczać z drogi i rozmawiać z nieznajomymi.

      KOPCIUSZEK

      Dawno, dawno temu żył sobie na świecie szczęśliwy wdowiec. Pogodził się już ze śmiercią żony. Bo czyż człowiek może zmienić swój los, swoje przeznaczenie? Na osłodę pozostała mu córka: śliczna, kochająca dziewczyna, o sercu ze szczerego złota. Mieszkali razem i dobrze im się wiodło. Córka – skrzętna i zapobiegliwa, prowadziła dom.

      Wieczorami ojciec z córką wspólnie zasiadali do kolacji. W kominku wesoło igrał ogień, kładąc na ścianach wydłużone cienie. Pewnego razu przy kolacji córka powiedziała do ojca:

      – Tatku, wiem, że mnie kochasz i dlatego nie chcesz się ożenić po raz drugi.

      – Mówiliśmy już o tym, córeczko – przerwał jej ojciec.

      – Tak, pamiętam, mówiliśmy już o tym. Ale ty zawsze odrzucałeś moje propozycje. Czyniłeś tak, bo mnie kochasz – ciągnęła córka.

      – Kocham cię i ty mi wystarczysz – rzekł ojciec, zawstydzony tym wyznaniem.

      – Nie, tatku, nie mogę stać na drodze twojego szczęścia. Jestem już dorosła i poradzę sobie. Zresztą na razie będę mieszkać z tobą i macochą – zapewniała gorliwie dziewczyna.

      – Dobrze, przemyślę to jeszcze raz – zakończył rozmowę ojciec.

      A myślał o tej sprawie od kilku miesięcy. Żyła bowiem w okolicy pewna wdowa, która przychylnym wzrokiem spoglądała na samotnego, przystojnego mężczyznę. Było jej ciężko, musiała utrzymywać jeszcze dwie córki, dlatego gorliwie rozglądała się za kandydatem na męża. Wdowiec nie był zbyt bogaty, ale nie był też i biedny. Poza tym w sąsiedztwie nie było innych mężczyzn do wzięcia, dlatego wdowa uznała, że należy doprowadzić sąsiada do ołtarza.

      Z pomocą kumoszek udało jej się to osiągnąć. Kiedy zakończyły się uroczystości weselne, szara rzeczywistość odsłoniła swe nieciekawe oblicze. Wdowa wraz z dwiema córkami wprowadziła się do domu męża.

      Wtedy okazało się, że jej córki to bardzo wygodne osoby. Leniwe, gnuśne, zapatrzone w siebie. Wymagały obsługi jak jakieś królewny. Ale w domu wdowca nie było służby. Rolę służącej zaczęła pełnić córka wdowca. Zmusiła ją do tego macocha. Biedny wdowiec – już przedtem cichy i małomówny – nie miał sił, aby przeciwstawić się żonie. Pozwolił, aby jego ukochana córka stała się popychadłem u macochy i jej dwóch leniwych córek.

      Biedna dziewczyna nie skarżyła się ojcu, aby nie wzbudzać w nim wyrzutów sumienia. Zaś macocha i jej córki prześcigały się w wydawaniu rozkazów dziewczynie.

      Skąpa macocha nie przyjęła służącej. Uznała, że pasierbica nadaje się do tego, aby pracować w domu i gospodarstwie. Zlecała jej prace, które były dla dziewczyny za ciężkie i z mściwą satysfakcją patrzyła jak ślicznotka niszczy sobie zdrowie i urodę.

      – Wyszoruj schody, a żywo, leniu! – wymyślała jej macocha.

      Ledwie dziewczyna zebrała wodę i wyżęła ścierkę, padała następna komenda:

      – Biegnij na podwórko i narąb drewna na podpałkę! – krzyczała córka wdowy, której od lenistwa i bezczynności zrobiło się zimno.

      I biedna sierota z rękami mokrymi od mycia schodów wychodziła na mróz, bacząc, aby siekiera do rąbania drew nie wysunęła jej się ze zgrabiałych dłoni.

      Dziewczyna biegała, starając się wypełnić wszystkie polecenia córek wdowy. Nie miała chwili czasu dla siebie.

      Dlatego często chodziła brudna i umorusana, przysiadając u kuchennego paleniska dla chwili odpoczynku.

      Złośliwe przyrodnie siostry nazwały ją Kopciuszkiem i zadowolone z siebie dalej prześcigały się w wydawaniu poleceń.

      – Kopciuszku, przynieś mi grzebyk i lusterko, ale już! – wołała starsza.

      – Kopciuszku, nagrzej mi wody i przygotuj kąpiel! – wtórowała młodsza.

      Biedna dziewczyna uwijała się jak mogła, bo rozkazy padały bez przerwy.

      – Kopciuszku, wyprasuj mi atłasową wstążkę do włosów i bluzkę z gipiury! – dysponowała jedna.

      – Kopciuszku, nie marudź tak, rusz się szybciej i wyczyść mi odświętne trzewiczki! – niecierpliwiła się druga.

      Dziewczyna z zazdrością patrzyła, jak córki wdowy cały dzień myślały tylko o swoim wyglądzie i strojach. Ale zarówno ich starania, jak i praca Kopciuszka na niewiele się zdały. Dziewczyny nie były urodziwe.

      Kopciuszek zaś był piękną dziewczyną. Ale nie było to widoczne pod warstwą kurzu i sadzy, które pokrywały jej twarz i ręce. Bo czy służy dziewczęcej urodzie palenie w piecach, wymiatanie sadzy, noszenie drew z lasu i rąbanie ich siekierą? Na pewno nie.

      Kopciuszek widząc kosmetyki swych przyrodnich sióstr, ich koronkowe stroje i wytworną biżuterię, także tęsknił niekiedy za wielkim światem. Wyglądał sobie wtedy przez okno i widział wzgórze. Na nim stał okazały królewski zamek wsparty na marmurowych kolumnach i ozdobiony attykami. Poniżej zamku, w zacisznej kotlinie wśród sadów i ogrodów stały małe, ale schludne i przytulne domki.

      W jednym z nich mieszkała chrzestna matka Kopciuszka. Była to dobra wróżka. Prowadziła dobre, szczęśliwe życie, nie dbając o bogactwo i ciesząc się z tego, co ma.

      Często śpiewała sobie:

      Wróżka jestem dobra i kobieta zacna.

      Mieszkam tu szczęśliwie, nie szukam bogactwa.

      Mój maleńki domek tonie wiosną w bzach.

      Tak go wymarzyłam w najpiękniejszych snach.

      Za ścianą deszczu ginie

      I smutno jest w kotlinie.

      A gdy przeminie burza,

      Dom mój z mgieł się wynurza.

      Słońce

Скачать книгу