Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona - B.V. Larson страница 5
– Coś ty.
Moje kłamstwo było jednak dość przejrzyste. Któryś z policjantów zmienił zdanie, jeśli chodzi o brak syren – a może tym razem to karetka jechała po Godwina? W każdym razie słyszałem charakterystyczne zawodzenie. Najwyraźniej Robin też.
– Cholera. Zaraz będę.
Odłożyłem słuchawkę, podziękowałem recepcjonistce i szybko wyszedłem przez drzwi frontowe.
Robin nie ociągała się. Niecałe trzy minuty później podjechała samochodem i otworzyła drzwi.
– Wsiadaj, wariacie.
– Naprawdę nie powinna pani zapraszać do samochodu obcych ludzi – odparłem z przekąsem.
Ruszyła ostro, zanim jeszcze zdążyłem zamknąć drzwi. Po chwili jechaliśmy sto kilometrów na godzinę. Dotarliśmy do skrzyżowania z główną drogą i zniknęliśmy wśród innych samochodów.
– Możesz już zwolnić. Nikt nas nie śledzi.
Spojrzała na mnie nerwowo.
– O co tu chodzi? Problemy z kosmitami?
– Podobają mi się niektóre z ich kobiet. A to potrafi wkurzyć resztę Kherów… Ale wiesz, że to tak naprawdę nie są obcy? Genetycznie to nasi dalecy kuzyni.
Robin pokręciła głową i westchnęła.
– Nie wiem, czemu cię zabrałam. Teraz pewnie mnie zabijesz, co? Albo coś wyskoczy spod ziemi, owinie mnie mackami i zawładnie moim ciałem?
Roześmiałem się.
– Nie ściga nas nikt poza uzbrojonymi ludźmi.
– A tym się nie przejmujesz?
– Bywałem w gorszych tarapatach. Możesz mi oddać telefon?
Spojrzała na mnie z ukosa, po czym wyciągnęła go z torebki i rzuciła do mnie. Złapałem go w powietrzu i odblokowałem.
– Upuściłeś w barze.
– Wyszłaś przede mną.
– Tak, ale… wróciłam tam, a ciebie nie było i barman…
– Jasne – uciąłem, żeby nie musieć słuchać dalszych kłamstw.
Na chwilę zamilkła i wpatrzyła się we mnie. Wybrałem ciąg cyfr i podniosłem telefon do ucha. Kod został rozpoznany. To nie był normalny numer i nie pokazywał się na liście ostatnich połączeń – ani na moim telefonie, ani u operatora.
Zamiast sygnału po dłuższej ciszy usłyszałem kliknięcie.
– Kod? – odezwał się cichy głos.
– Orion.
– Proszę czekać.
Dlaczego rządowe typki zawsze kazały ludziom czekać? Pierwsze słowa Alexandra Bella do asystenta musiały chyba brzmieć właśnie „proszę czekać”.
Robin spoglądała raz na mnie, raz na drogę. Musiała próbować wcześniej wyciągnąć z mojego telefonu jakieś informacje, ale bezskutecznie. Nie było w tym nic dziwnego. Tego rodzaju sprzęt dają tylko tajnym agentom. Wygląda normalnie, ale ma specjalnie zaprogramowany firmware.
– Operator – odezwał się dwie minuty później męski głos.
– Tu porucznik Leo Blake, Marynarka Stanów Zjednoczonych, w czynnej służbie.
– Tak, poruczniku Blake, o co chodzi?
– Potrzebuję bezpiecznego schronienia. Wpadłem w pewne kłopoty…
– Widzieliśmy raporty. Przestaliśmy pana śledzić trzy tygodnie temu i nagle ma pan na koncie próbę morderstwa oraz ucieczkę z miejsca zbrodni. Dlaczego nie…
– Zostałem zaatakowany. Nożem, od tyłu.
Operator zamilkł.
Nie znałem jego nazwiska. Ani nawet kryptonimu. Był tylko gościem, który zawsze odbierał, gdy używałem kodu.
– Zaatakowany? Mamy wcześniejszą informację o napaści w windzie… to też był pan? Dlaczego od razu pan nie zadzwonił?
Spojrzałem z ukosa na Robin.
– Ktoś ukradł mi telefon. Odzyskałem go i jestem cały, ale nie wiem, gdzie teraz jechać. Nie mam pojęcia, co tu się dzieje.
– Dobrze… Zgodnie z protokołem proszę udać się do najbliższej instytucji federalnej.
– Nie wysyłajcie mnie do jakiegoś biura FBI w Santa Fe, gdzie na nocnej zmianie siedzi tylko stróż.
– Dobrze… wyślemy pana z powrotem do laboratoriów.
– Są zamknięte.
Roześmiał się.
– Mamy kosmitów na niebie, Blake. Laboratoria nigdy nie są teraz zamknięte. Przed wejściem będzie na pana czekała przepustka.
Spojrzałem na Robin.
– Mam kogoś ze sobą. Mogą być dwie przepustki?
Mężczyzna westchnął.
– Poderwałeś jakąś dupę, co?
– Lubię dupy – odparłem. Pomyślałem o Mii.
Robin krzywo na mnie spojrzała.
– Cholera, Blake, masz kłopoty. Dobra, wejdzie, ale zostanie odeskortowana na bok i pozostanie pod nadzorem.
– Dobry pomysł. I jeszcze coś.
– Co takiego?
– Kim jest agent Godwin?
Na linii zapadła cisza. Było tak cicho, że przez chwilę myślałem, że się rozłączył.
– Operator, jesteście tam?
– Tak. Dopytam się. Jedźcie do laboratoriów.
W końcu się rozłączył, a obok mnie Robin zaczęła panikować.
– Co to miało być, do cholery?! Co to za szpiegowskie podchody? I jaka znowu dupa?
Wzruszyłem ramionami.
– To twój kryptonim. Każdy jakiś dostaje, gdy wmiesza się w coś takiego.
Ku mojemu zaskoczeniu kupiła to.
– I mnie nazwano Dupa? A jaki jest twój?