Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс страница 12
– Jasne – odpowiadam, zupełnie zaskoczona. Rzucam Kate niespokojne spojrzenie. Wzrusza ramionami. Zauważam, że stojący obok niej José marszczy brwi.
– Miłego dnia – mówi do wszystkich Grey i otwiera drzwi, po czym odsuwa się na bok, puszczając mnie przodem.
Jasny gwint… o co w tym wszystkim chodzi? Czego on chce? Zatrzymuję się na hotelowym korytarzu i przestępuję nerwowo z nogi na nogę, podczas gdy Grey wychodzi z apartamentu, a za nim mężczyzna w garniturze.
– Zadzwonię do ciebie, Taylor – rzuca w jego stronę. Taylor oddala się, a Grey wwierca we mnie płonące spojrzenie szarych oczu. Kurde… zrobiłam coś nie tak? – Tak sobie pomyślałem, że mogłaby pani pójść ze mną na kawę.
Serce podchodzi mi do gardła. Randka? Christian Grey właśnie się ze mną umawia. Pyta, czy mam ochotę na kawę. „Może uważa, że jeszcze się nie obudziłaś” – drwi ze mnie podświadomość, która jest znowu w szyderczym nastroju. Chrząkam, starając się odzyskać kontrolę nad nerwami.
– Muszę wszystkich odwieźć – mówię przepraszająco, wykręcając dłonie.
– Taylor! – woła, a ja aż podskakuję. Taylor, który zdążył już dotrzeć na koniec korytarza, odwraca się i wraca w naszą stronę. – Mieszkają w pobliżu uczelni? – pyta Grey. Kiwam głową, zbyt zdumiona, by wydobyć z siebie głos. – Taylor może ich zawieźć. To mój kierowca. Mamy tu dużego suva, więc sprzęt się także zmieści.
– Panie Grey? – pyta Taylor, kiedy dociera do nas. Jego mina nie zdradza niczego.
– Czy mógłbyś, proszę, odwieźć do domu fotografa, jego asystenta i pannę Kavanagh?
– Oczywiście, proszę pana – odpowiada Taylor.
– Widzi pani. Pójdziemy więc razem na kawę? – Grey uśmiecha się, jakby sprawa była już załatwiona.
Marszczę brwi.
– Eee, panie Grey, to naprawdę… Taylor nie musi ich odwozić. – Posyłam szybkie spojrzenie Taylorowi, który zachowuje stoicki spokój. – Jeśli da mi pan chwilkę, zamienię się samochodami z Kate.
Grey obdarza mnie promiennym, naturalnym, szerokim uśmiechem. O rety… I otwiera drzwi do apartamentu, abym mogła tam wejść. Okazuje się, że Katherine jest pogrążona w rozmowie z José.
– Ana, uważam, że z całą pewnością mu się podobasz – oświadcza bez żadnego wstępu. José mierzy mnie wzrokiem pełnym dezaprobaty. – Ale ja mu nie ufam – dodaje.
Unoszę rękę w nadziei, że przestanie mówić. I jakimś cudem tak właśnie się dzieje.
– Kate, mogłabyś wrócić garbusem, a zostawić mi swoje auto?
– Dlaczego?
– Christian Grey zaprosił mnie na kawę.
Otwiera szeroko buzię. Kate oniemiała! Delektuję się tą chwilą. Chwyta mnie za ramię i zaciąga do sąsiadującej z salonem sypialni.
– Ana, coś mi się w nim nie podoba – rzuca ostrzegawczo. – Jest oszałamiający, zgoda, ale myślę, że także niebezpieczny. Zwłaszcza dla kogoś takiego jak ty.
– Kogoś takiego jak ja? Co masz na myśli? – pytam ostro. Dotknęła mnie tym.
– Dla kogoś tak niewinnego, jak ty, Ana. Wiesz, o co mi chodzi – dodaje z pewną dozą irytacji.
Moje policzki robią się czerwone.
– Kate, to tylko kawa. W tym tygodniu zaczynają się egzaminy i muszę się uczyć, więc szybko się zmyję.
Sznuruje usta, jakby rozważała moją propozycję. W końcu wyciąga z kieszeni kluczyki i wręcza mi je. Ja podaję jej swoje.
– No to na razie. Nie siedź za długo, inaczej wyślę ekipę ratunkową.
– Dzięki. – Ściskam ją.
Gdy wychodzę z apartamentu, Christian Grey czeka na mnie, opierając się o ścianę. Wygląda jak model pozujący dla ekskluzywnego magazynu o modzie.
– Okej, chodźmy na tę kawę – bąkam czerwona jak burak.
Uśmiecha się szeroko.
– Pani przodem, panno Steele.
Prostuje się i pokazuje ręką, abym szła pierwsza. Na drżących nogach idę przez korytarz, czując w brzuchu całe stado motyli. Serce wali mi głośno i nierówno. Idę na kawę z Christianem Greyem… a ja nie znoszę kawy.
Szerokim korytarzem idziemy razem w stronę wind. Co powinnam powiedzieć? Nagle paraliżuje mnie lęk. O czym będziemy rozmawiać? Co, u licha, mamy ze sobą wspólnego? Z odrętwienia wyrywa mnie jego aksamitny, ciepły głos.
– Od jak dawna znacie się z panną Kavanagh?
Och, na początek proste pytania.
– Od pierwszego roku studiów. Bardzo się przyjaźnimy.
– Hmm – odpowiada niezobowiązująco. O czym teraz myśli?
Gdy docieramy do wind, wciska guzik przywołujący i niemal natychmiast rozbrzmiewa dzwonek. Drzwi rozsuwają się, ukazując młodą parę w namiętnym uścisku. Zaskoczeni i zażenowani, odskakują od siebie i za wszelką cenę starają się na nas nie zerknąć. Wchodzimy do windy.
Bardzo się staram zachować spokój, więc patrzę w podłogę, czując, jak policzki robią mi się różowe. Kiedy spod rzęs rzucam spojrzenie na Greya, widzę, że na jego ustach błąka się uśmiech. Młoda para milczy i tak jedziemy na dół w pełnej skrępowania ciszy. Nawet z głośników nie płynie żadna muzyka.
Drzwi rozsuwają się i ku memu zdziwieniu Grey ujmuje mnie za rękę. Czuję przepływ prądu i serce mi przyspiesza. Gdy wyprowadza mnie z windy, słyszymy za sobą zduszony chichot pary. Grey uśmiecha się szeroko.
– Ach, te windy – mruczy.
Przechodzimy przez duży, tętniący życiem hol i kierujemy się w stronę wyjścia, ale mój towarzysz omija drzwi obrotowe. Ciekawe, czy dlatego, że wtedy musiałby puścić moją rękę.
Mamy spokojne majowe przedpołudnie. Świeci słońce, a ruch na ulicach jest niewielki. Grey skręca w lewo i idzie niespiesznie ku przejściu dla pieszych, gdzie czekamy na zmianę świateł. Nadal trzyma mnie za rękę. Jestem na ulicy, a Christian Grey trzyma mnie za rękę. Nikt nigdy tego nie robił. Kręci mi się w głowie i czuję mrowienie w całym ciele. Staram się powstrzymać niedorzeczny uśmiech, który już-już ma się pojawić na mojej twarzy. „Spokojnie, Ana” – poucza mnie podświadomość. Światła zmieniają się na zielone i ruszamy dalej.
Mijamy cztery kwartały, aż docieramy do Portland Coffee House, gdzie Grey puszcza moją dłoń, aby przytrzymać przede mną drzwi.
– Może