Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. Джеймс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс страница 13

Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс

Скачать книгу

się.

      – Okej, English Breakfast, z torebką na spodeczku. Cukier?

      Przez pełną zdumienia chwilę myślę, że to czułe słówko[2], na szczęście podświadomość wkracza do akcji: „Nie, idiotko, on pyta, czy słodzisz”.

      – Nie, dziękuję. – Wpatruję się w zaplecione palce.

      – Coś do jedzenia?

      – Nie, dziękuję. – Kręcę głową, a on udaje się w stronę lady.

      Ukradkiem przyglądam mu się, gdy stoi i czeka na swoją kolej. Mogłabym patrzeć na niego cały boży dzień… Jest wysoki, szeroki w ramionach i szczupły, a to, w jaki sposób spodnie opinają mu biodra… O rety. Raz i drugi przeczesuje długimi, smukłymi palcami już suche, ale pozostające w lekkim nieładzie włosy. Hmmm… Chętnie ja bym to zrobiła. Ta myśl pojawia się nieproszona w mojej głowie i twarz zaczyna mi płonąć. Przygryzam wargę i ponownie wbijam wzrok w dłonie. Nie podoba mi się kierunek, w jakim zmierzają moje niesforne myśli.

      – Grosik za pani myśli? – Grey wrócił.

      Policzki robią mi się szkarłatne. Właśnie myślałam o tym, aby przeczesać palcami pańskie włosy i zastanawiałam się, czy byłyby miękkie w dotyku. Potrząsam głową. Przyniósł tacę, którą stawia teraz na niewielkim okrągłym stoliku z blatem oklejonym imitacją brzozy. Podaje mi filiżankę i spodek, mały dzbanek i talerzyk z saszetką z napisem „Twinings English Breakfast”. To moja ulubiona herbata. Dla siebie zamówił kawę ze ślicznym liściem wyczarowanym na mlecznej piance. Jak oni to robią? Przyniósł sobie także muffinkę z jagodami. Odstawia tacę, siada naprzeciwko mnie i krzyżuje długie nogi. Wygląda na tak rozluźnionego, tak pewnego siebie we własnym ciele, że aż mu zazdroszczę. Oto ja, miss gracji, ledwie będąca w stanie przejść od punktu A do punktu B, nie upadając przy tym na twarz.

      – O czym pani myśli? – powtarza.

      – To moja ulubiona herbata. – Głos mam cichy i lekko chropawy. Nie mogę uwierzyć w to, że siedzę naprzeciwko Christiana Greya w kafejce w Portland. Marszczy brwi. Wie, że coś ukrywam. Wrzucam saszetkę do dzbanka i niemal od razu wyjmuję ją łyżeczką. Gdy odkładam saszetkę na talerzyk, Grey przechyla głowę i mierzy mnie pytającym spojrzeniem. – Herbatę lubię czarną i słabą – wyjaśniam.

      – Rozumiem. To pani chłopak.

      Że co?

      – Kto?

      – Ten fotograf. José Rodriguez.

      Śmieję się nerwowo. Zaciekawił mnie. Dlaczego odniósł takie wrażenie?

      – Nie. Przyjaźnię się z José, ale nic więcej nas nie łączy. Dlaczego pan sądzi, że to mój chłopak?

      – Widziałem, jak uśmiechała się pani do niego, a on do pani. – Nasze spojrzenia krzyżują się. Chcę odwrócić wzrok, ale czuję się sparaliżowana. Zaczarowana.

      – Jest dla mnie jak rodzina – szepczę.

      Grey kiwa lekko głową, wyraźnie usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, i opuszcza spojrzenie na muffinkę. Długimi palcami sprawnie odsuwa papierek, a ja przyglądam się temu z fascynacją.

      – Chce pani spróbować? – pyta. Wraca ten jego tajemniczy uśmiech.

      – Nie, dziękuję. – Marszczę brwi i znowu wbijam wzrok w dłonie.

      – A ten chłopak, którego wczoraj poznałem w sklepie. To nie pani chłopak?

      – Nie. Paul to tylko kolega. Mówiłam to panu wczoraj. – Och, to się robi niemądre. – A czemu pan pyta?

      – Denerwuje się pani w towarzystwie mężczyzn.

      Jasna cholera, to ma charakter personalny. Denerwuję się tylko w twoim towarzystwie, Grey.

      – Onieśmiela mnie pan. – Pąsowieję, ale w duchu gratuluję sobie szczerości. Znowu patrzę na dłonie.

      – I słusznie czuje pani onieśmielenie. Jest pani bardzo uczciwa. Proszę nie opuszczać głowy. Lubię widzieć pani twarz.

      Och. Zerkam na niego, a on posyła mi krzepiący, ale zarazem cierpki uśmiech.

      – Dzięki temu mogę choć trochę się domyślać, w jakim kierunku zmierzają pani myśli – oświadcza. – Tajemnicza z pani kobieta, panno Steele.

      Tajemnicza? Ja?

      – Nie ma we mnie nic tajemniczego.

      – Jest pani bardzo zamknięta w sobie – mruczy.

      Naprawdę? Rany… jak ja to robię? To zdumiewające.

      Ja zamknięta w sobie? Nie ma mowy.

      – Z wyjątkiem tego, że się pani rumieni, co zdarza się często. Żałuję jedynie, że nie wiem, z jakiego powodu się pani rumieni.

      Wkłada do ust mały kawałek muffinki i zaczyna go powoli przeżuwać, nie odrywając ode mnie wzroku. A ja, jak na komendę, rumienię się. Jasna cholera!

      – Zawsze czyni pan takie osobiste uwagi?

      – Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to robię. Uraziłem panią? – W jego głosie słychać zaskoczenie.

      – Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą.

      – To dobrze.

      – Ale zachowuje się pan bardzo władczo – wbijam mu szpilę.

      Unosi brwi i o ile dobrze widzę, on także się lekko rumieni.

      – Przyzwyczajony jestem do zdobywania tego, czego chcę, Anastasio – mówi. – Na wszystkich polach.

      – Nie wątpię. Dlaczego nie poprosił pan, abym mówiła mu po imieniu? – Dziwi mnie moja śmiałość. Dlaczego ta rozmowa stała się tak poważna? Nie przebiega tak, jak przewidywałam. Nie mogę uwierzyć, że moje nastawienie względem niego jest takie wrogie. Zupełnie jakby próbował mnie odstraszyć.

      – Po imieniu zwracają się do mnie jedynie członkowie rodziny i kilkoro bliskich przyjaciół. Lubię taki stan rzeczy.

      Och. I dalej nie powiedział: „Mów mi Christian”. Rzeczywiście ma bzika na punkcie kontrolowania wszystkich i wszystkiego i jakaś część mnie myśli teraz, że może lepiej by było, gdyby to jednak Kate pojechała na ten wywiad. Ona jest taka sama jak on. Poza tym jest prawie blondynką – lekko rudawą – tak jak wszystkie kobiety w jego biurze. „No i jest piękna” – przypomina mi podświadomość. Nie podoba mi się ta myśl. Biorę łyk herbaty, a Grey zjada kolejny kawałeczek ciastka.

      – Jest pani jedynaczką? – pyta.

      Co takiego? Znowu zmienia temat.

      – Tak.

      – Proszę

Скачать книгу


<p>2</p>

Sugar – ang. cukier, ale także pieszczotliwe określenie w rodzaju „skarbie”, „kotku”, „cukiereczku”.