Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 19
Zaorski wodził wzrokiem za przejeżdżającymi samochodami, czekając na nieco wyróżniające się na ich tle volvo. Większości mieszkańców nie stać było na nic, co wyprodukowano w ostatniej dekadzie i co zbliżałoby się do segmentu premium. Pod szkołą stawały głównie stare toyoty, skody i volkswageny.
W końcu Seweryn wypatrzył V60 pierwszej generacji. Nie robiło takiego wrażenia jak inne samochody tej marki, ale zwracało na siebie uwagę. Kiedy Burza wysadziła Dominika i ruszyła w kierunku Zaorskiego, ten szybko uniósł rękę.
Była w mundurze, pewnie się spieszyła do komisariatu, a mimo to zatrzymała się obok Seweryna i opuściła szybę.
– Wyspałeś się? – powitała go.
Spojrzał w jej zmęczone, podkrążone oczy i odniósł wrażenie, jakby dopiero przed momentem pożegnali się na miejscu zdarzenia.
– Niespecjalnie – odparł. – Ale ty chyba też nie.
– Nie zmrużyłam oka. Cały czas miałam przed sobą…
Urwała, doskonale wiedząc, że nie musi kończyć. Z pewnością kiedy zamykała powieki, widziała nie tylko matematyczkę, ale też Zaorskiego, który zachowywał się, jakby trafił na wyjątkowo korzystną promocję w supermarkecie. Być może powinien rozegrać to inaczej, ale musiał upewnić się, że to on będzie kontrolował rozwój sytuacji na miejscu zdarzenia.
– Jasne – odparł. – A jak komendant? Nie wyrzucił cię z roboty?
– Nie, ale oberwało mi się za włączanie cywila w czynności służbowe.
– Włączyłaś lekarza. W dodatku takiego, który stwierdził zgon i wypełnił kartę informacyjną. To całkowicie zgodne ze sztuką. I z prawem.
Seweryn spojrzał na nadjeżdżający samochód. Burzyńska odsunęła się, by nie miał problemów z przejechaniem.
– Powiedziałaś mu o liczbach Catalana? – spytał.
Zmierzyła go podejrzliwie wzrokiem, niepewna, czy w takiej sytuacji w ogóle powinna z nim o tym rozmawiać. Spodziewał się tego, ale przypuszczał, że ostatecznie uda mu się ominąć tę przeszkodę.
– Nie – przyznała. – Uznałam, że najpierw powinniśmy ustalić przyczynę zgonu, a dopiero potem układać teorie spiskowe.
– Słusznie. Chociaż przyczyna jest dość oczywista.
– Tak?
– Dwa, trzy ciosy twardym przedmiotem w głowę. Nic więcej. Żadnego znęcania się, zostawiania śladów, poprawiania czy upewniania się, że ofiara nie żyje. Wygląda to na dość przypadkowe zabójstwo.
– A jednak nie było przypadkowe.
– Skąd ta pewność?
Kaja zmrużyła oczy, wyraźnie niechętna, by ciągnąć temat.
– Bo bez powodu nikt się tam nie zapuszcza – oznajmiła. – Nauczycielka musiała umówić się tam z człowiekiem, który to zrobił.
– Niewykluczone.
– Poza tym…
– Nie powinnaś ze mną o tym rozmawiać – dokończył za nią i uśmiechnął się.
Zanim zdążyła choćby kiwnąć lekko głową, zbliżył się do niej.
– Kłopot w tym, że będziesz musiała – dodał.
– Co proszę?
– Dostałem informacje z Krakowa – dorzucił szybko, by nie zdążyła zastanowić się nad tym, czy powinna ciągnąć tę rozmowę. – I wiem, co twój ojciec spakował w archiwum.
Otworzyła usta, ale się nie odezwała. Zamarła w bezruchu, a jej ciekawość zdawała się toczyć walkę z ostrożnością. W końcu ta druga musiała ustąpić.
– Więc? – spytała. – Co jest w tym pliku?
– Tekst. Wystarczyło zmienić rozszerzenie. I może wpadłoby mi to do głowy, gdyby nie to całe wczorajsze zamieszanie.
Zaorski przysiadł na masce i skrzyżował ręce na piersi.
– Jaki tekst?
– Sprawdź sama.
– Nie rób sobie jaj, Seweryn. Mów.
Policyjny mundur dodawał tym słowom kategoryczności, choć i bez tego Zaorski nie miałby zamiaru dłużej tego przeciągać. Miała prawo wiedzieć, jaką wiadomość zostawił jej ojciec.
– W międzymorzu, dziewiątym. Piętnastym jest heliotrop.
Kaja zmrużyła oczy, a dochodzące z oddali wesołe dziecięce głosy zdawały się kłócić z atmosferą, jaka zapanowała.
– To wszystko? – spytała Burza.
– Tak.
– Ale co to znaczy?
– Przypuszczałem, że ty mi powiesz – odparł. – Nic ci to nie mówi?
– Nic a nic. Ale z jakiegoś powodu nie brzmi dobrze.
Zgodził się, kiwając głową.
– Sprawdziłem przy śniadaniu, czym jest ten heliotrop. To…
– Fioletowe kwiaty – dokończyła za niego Burzyńska. – Wiem.
– Mieliście takie w ogrodzie czy na tarasie?
Przez chwilę się zastanawiała.
– Nie – odparła w końcu. – A nawet jeśli, to nie rozumiem, co miałyby oznaczać. Co to niby za dziewiąte międzymorze?
Seweryn pokręcił głową i pochylił się jeszcze bardziej.
– Po „międzymorzu” jest przecinek – wyjaśnił. – Wygląda na to, że „dziewiątym” odnosi się do czegoś innego.
– Do czego?
Wzruszył ramionami.
– Czegoś, czego piętnastym jest heliotrop.
Brzmiało to jak mamrotanie szaleńca, a Zaorski właściwie powoli zaczynał czuć się tak, że mógłby pretendować do tego miana. Kaja odgięła głowę i przez moment wodziła wzrokiem po niebie. W końcu skierowała wzrok na Seweryna.
– Masz teraz trochę czasu? – zapytała.
– Aż nadto.
– Nie miałeś przypadkiem dzisiaj