Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 17
Burzyńska odwróciła się z nadzieją, że zobaczy komendanta. W zasięgu wzroku nie było jednak żadnego ratunku.
– Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak się przejmują i interesują życiem – dodał Zaorski. – Śmierć jest znacznie ciekawsza.
Właściwie nie musiał tego komunikować. Od kiedy się tu zjawił, jego zachowanie mówiło samo za siebie.
– Owadów nekrofilnych nie dostrzegam. Szkoda, bo występowanie danych taksonów potrafi powiedzieć więcej niż zeznanie sprawcy.
Zaorski dopiero teraz uświadomił sobie, że prowadzi monolog. Popatrzył na Kaję badawczo i nabrał głęboko tchu. Wzdrygnęła się na samą myśl, że ktoś może tak mocno wciągać powietrze do płuc, kiedy obok leżą zwłoki.
– Entomologiczne określanie czasu śmierci to prawdziwa sztuka – podjął, marszcząc czoło, jakby coś było nie w porządku. – Najpierw zazwyczaj zjawiają się muchówki, chrząszcze i motyle. Dwa pierwsze to nekrofagi, żywiące się rozkładającą się tkanką, ale żadnych nie widzę.
– To normalne? – spytała Burzyńska. – Nie powinno ich tutaj być?
Seweryn zaśmiał się cicho.
– Bez obaw, już tu były – odparł, wskazując uszy, nos, oczy i usta zmarłej. – W takim miejscu pojawiają się już po kilku minutach i składają jaja we wszystkich otworach ciała, jakie znajdą. Larwy jednak jeszcze się nie wykluły. Stadium zarodkowe będzie rozwijało się przez jakieś dwadzieścia godzin, przedpoczwarka pojawi się dopiero za jakieś cztery dni, a od jaja do wylotu trzeba liczyć okres około dwóch tygodni.
Burza nie chciała w to wnikać. Owszem, przez ponad sześć miesięcy w szkole w Słupsku miała kilka szkoleń z tego, czego powinna spodziewać się na miejscu zabójstwa, ale nie mogło to bardziej mijać się z rzeczywistością. Obawiała się, że Zaorski będzie kontynuował, ale ten w końcu się podniósł i ściągnął rękawiczki.
– To tyle z mojej strony – oznajmił. – Podyktuję, co trzeba, do protokołu, a potem wracam do łóżka. Dziewczyny rano same się do szkoły nie odwiozą.
– Chyba żartujesz…
– Nie. Czasem sadzam je za kółkiem, ale tylko po to, żeby się przyzwyczajały.
– Miałam na myśli, że tak po prostu…
– Pójdę spać? – dokończył z powątpiewaniem. – Jestem zmęczony. To był dzień pełen emocji.
Sama nie wiedziała, czy woli poprzednią wersję Zaorskiego, czy może tę, lekko wstawioną i będącą w swoim żywiole. Jedno było dla niej pewne – dzięki tej obecnej czuła się tutaj znacznie lepiej.
– Od początku omijamy pewną kwestię – dodała, kiedy chciał ruszyć w kierunku innych policjantów.
– Spaghetti naprawdę dziewczynom smakowało.
– Nie to.
– Co w takim razie?
Wskazała niepewnie ciało i uniosła brwi. Miała nadzieję, że Seweryn sam poruszy to, co z ich punktu widzenia było najistotniejsze, ale wyraźnie nie miał zamiaru tego zrobić.
– Nie sądzisz, że to ma jakiś związek z… z nami? – zapytała.
Zaorski zerknął na nią pytająco.
– Przyszliśmy do tej kobiety, żeby rozwiązać tajemnicę z przeszłości, i jeszcze tej samej nocy ginie… i to w takich okolicznościach.
Seweryn się rozejrzał.
– A co jest w nich takiego nietypowego?
– To, że doszło tu do zabójstwa – odparła przez zęby.
– W każdej minucie na świecie jedna osoba ginie wskutek morderstwa.
– Może – przyznała Burza. – Ale nie tutaj. Wiesz, kiedy ostatnio odnotowano u nas jakiekolwiek brutalne przestępstwo?
Zaorski wzruszył ramionami i obrócił się w kierunku nadjeżdżającego samochodu. Kaja od razu rozpoznała auto przełożonego.
– Nie wiem – odparł Seweryn.
– Ja też nie. A zajmuję się tym zawodowo. – Zbliżyła się do niego i zniżyła głos. – Zabójstwo tej kobiety ma związek z tym, w co ją nieumyślnie wciągnęliśmy.
– Może mieć. Ale może też nie mieć.
– To nie jest przypadek, Seweryn.
Rozłożył ręce i powiódł wzrokiem dookoła.
– A to nie jest miejsce na tworzenie hipotez śledczych. Tutaj nasze zadanie polega na zebraniu materiału, ewentualnie wstępnej analizie. Każde założenie, które tutaj zrobisz, będzie potem kładło się cieniem na…
– Co to ma znaczyć? – rozległ się dudniący, basowy głos mężczyzny, który nadszedł od strony ulicy. – Kim jest ten człowiek?
Komendant patrzył na Zaorskiego, jakby ten był nie tyle nieuprawnioną osobą na miejscu przestępstwa, ile przybyszem z obcej planety. Dopiero po chwili zdawał się rozpoznać rysy twarzy i przyporządkować je do ostatnich informacji o powrocie Seweryna do Żeromic.
O Boże. Dopiero teraz Burzyńska zdała sobie sprawę z tego, że także to wydarzenie zbiegło się ze śmiercią nauczycielki. Zaorski się pojawił, Janina Wachowiak zginęła. Z punktu widzenia komendanta to będzie nie do przyjęcia.
Czym prędzej wyjaśniła przełożonemu, że potrzebowała dodatkowej pary oczu i specjalisty obeznanego w technice kryminalistycznej. Potem wbiła wzrok w niewielkie oczy komendanta, które przez nabrzmiałe policzki sprawiały wrażenie dwóch wąskich linii. Przełożony już dawno przerzucił się na dietę składającą się chyba z samych tłuszczów nasyconych i węglowodanów prostych, a ostatnio folgował sobie coraz bardziej.
– PMI szacuję na trzy godziny – odezwał się Zaorski, kiedy Kaja skończyła.
– Co takiego?
– Post mortem intervallum. Czas od momentu śmierci. Potwierdzają to zarówno rigor mortis, livores mortis, jak i algor mortis. W dodatku…
– Proszę się stąd wynosić – uciął komendant. – Zanim każę pana zatrzymać.
Seweryn skinął głową, jakby nie został wyrzucony, tylko wyjątkowo uprzejmie odprawiony. Wywinął rękawiczki na drugą stronę i się rozejrzał.
– Gdzie pojemnik utylizacyjny?
Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, schował