Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 12
– Cze…
– Bo byłem bumelantem. A teraz też jestem głodny – rzucił czym prędzej, byleby uciąć temat, a potem zawrócił na jednym z dwóch rond w Żeromicach. – Ale mam pewien pomysł, dzięki któremu szybko dostaniemy coś do jedzenia.
– Pizza Hut? – zapytała Ada.
– Tu nie ma Pizzy Hut.
– Ale na pewno jest jakaś pizzernia.
Tym razem nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby poprawić córkę. Skierował się z powrotem w stronę domu Burzyńskich, jednocześnie sięgając po telefon. Wybrał numer Kai i przez moment czekał, aż odbierze.
Kiedy to zrobiła, nie miał zamiaru owijać w bawełnę.
– Masz w domu coś do jedzenia? – spytał.
– Co takiego?
– Właśnie zawracamy i jedziemy do was.
Odpowiedziało mu chwilowe milczenie.
– To awaryjna sytuacja – dodał. – Mam w samochodzie dwa głodomory, które zaraz zeżrą własnego ojca, jeśli nie dostarczy im jakiegoś pożywienia.
– Tateł! – zaoponowała Lidka i zrobiła naburmuszoną minę.
Zaorski minął stację benzynową, przelotnie myśląc o spotkaniu, które czekało go dzisiejszej nocy. Może właśnie po to, by uniknąć rozważań o nim, starał się zająć tajemnicą Burzyńskiego? A może po prostu szukał okazji, by odnowić kontakt z Kają? Nie, nie, to raczej czysta ciekawość. Wszystko zaczęło się od tego, że to on znalazł dyskietki, więc chciał, by sprawa zakończyła się także z jego udziałem.
– Jesteś już w domu, tak? – spytał.
– Zaraz będę – odparła Kaja. – Zastanawiam się, czy moje zasoby lodówkowe wystarczą do wykarmienia tylu osób. I czy nie powinieneś najpierw zapytać, czy nie mam nic przeciwko, że przyjedziecie. I czy…
– Zawsze snujesz tyle rozważań?
– Zazwyczaj – przyznała. – A ty zawsze narzucasz się prawie obcym ludziom?
– Czasem.
– Więc chcesz zobaczyć, co jest na dyskietkach?
– Mhm – potwierdził cichym mruknięciem.
Cisza na dobrą sprawę mogłaby świadczyć o tym, że Burza zastanawia się, czy nic nie stoi temu na przeszkodzie, ale Zaorski miał wrażenie, że decyzję podjęła już na samym początku. Też chciała dokończyć tę sprawę w zespole, który się jej podjął.
– Spaghetti może być? – zapytała.
– Tak. Głodomory wsuną wszystko.
– Tateł…
– Będziemy za parę minut – powiedział, po czym odłożył komórkę do schowka przy podłokietniku.
Kiedy dotarli na miejsce, w domu rozchodził się już zapach makaronu. Chwilę później Lidka i Ada usiadły obok Dominika na kanapie w salonie, a Zaorski odniósł wrażenie, że za punkt honoru postawiły sobie, by jak najwięcej kawałków spaghetti spadło im na ubranie.
– Próbowałaś już wpisać hasło? – spytał, przechodząc za Burzą do kuchni.
– Nie.
Wskazała mu miejsce przed komputerem, a on usiadł i szybko włączył starego peceta, którego Kaja kablem podłączyła do sieci. Kiedy jedna z dyskietek znalazła się w stacji, znów rozległ się charakterystyczny dźwięk. Seweryn kliknął dwukrotnie w jedyny plik i wpisał hasło. Potem wskazał Kai enter.
– Postaw kropkę nad i – powiedział.
Zerknęła na niego jak na dzieciaka, ale wcisnęła klawisz. Na ekranie pojawiło się okienko z informacją, że brakuje części archiwum lub że zostało ono uszkodzone. Zaorski zaklął w duchu.
– Nie żartuj… – jęknęła Burzyńska. – Tyle zachodu na nic?
– Przynajmniej hasło dobre.
– I co z tego, jeśli plik jest zepsuty?
Seweryn spojrzał na ułożone jedna na drugiej dyskietki.
– Niekoniecznie – odparł.
– Nie?
Zamiast odpowiadać, skopiował plik na twardy dysk, a potem włożył kolejną dyskietkę i zrobił to samo. Po chwili cała ich zawartość znalazła się na komputerze.
– Jeśli to podzielone archiwum, wszystkie pliki powinny być w jednym miejscu – odezwał się.
– Nie wyskoczyłaby informacja, żeby włożyć następną dyskietkę? Lub coś w tym stylu?
Wzruszył ramionami. Swojego czasu dzielił archiwa na części i nagrywał je na dyskietkach, ale nie pamiętał, czy przy samorozpakowującym się pliku EXE była możliwość, by dodać taki mechanizm. Tak czy owak, nie miało to żadnego znaczenia.
Kliknął w pierwszy plik z brzegu, ale ponownie pojawiła się informacja o błędzie.
– Kurwa mać… – mruknął, a potem na chwilę zamilkł. – Wygląda na to, że to tyle.
– Tak po prostu?
– A co proponujesz?
– Nie da się jakoś naprawić tego archiwum?
Odpowiedź mogła być tylko jedna. W ruch poszedł Google.
Już po chwili Zaorski przekonał się, że po pierwsze zapomniał przynajmniej o połowie rzeczy, które kiedyś wyczytał w książce o WinRAR-ze, a po drugie – że istnieje wiele aplikacji, których twórcy zapewniali, że złamanie hasła do archiwum to tylko formalność. Być może jednak łatwiejszą metodą była prośba o konsultację z matematyczką.
Seweryn spróbował z automatyczną naprawą archiwum, a potem głęboko odetchnął, zanim po raz kolejny nacisnął enter. Kiedy to zrobił, ponownie pojawiło się okienko z informacją o błędzie.
Zastanawiał się przez chwilę, nawet nie odnotowując, kiedy Kaja postawiła na stole kubek kawy. Dopiero po kilku łykach zorientował się, że mógł popełnić błąd już na samym początku.
– Może źle do tego podeszliśmy – powiedział. – Może te pliki powinny być ułożone po kolei.
– Czyli?
Spojrzał na dyskietki, a potem rozsunął je na stole.
– Może liczby Catalana to nie tylko wskazówka co do hasła, ale też do kolejności, w jakiej