Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 5
– Co tym razem? – zapytał.
Kaja zerknęła na kartkę i odchrząknęła. Cytaty kończące listy bywały różne, ale zawsze stanowiły podsumowanie tego, o czym pisał ojciec. Czasem rzucały na to nowe światło. W tej wiadomości pisał o pracy zawodowej, a zamykający cytat świadczył o tym, jaki efekt w jego życiu prywatnym przyniosła policyjna kariera.
– Kropla nienawiści wystarczy, by zgasić najgorętsze uczucie – powiedziała.
Michał przez chwilę milczał.
– Podniosłe – ocenił.
– Taa. I prawdziwe, bo ma na myśli siebie i matkę.
– To przecież niekoniecznie…
– Cytat zawsze ma związek z wiadomością – ucięła. – A w tym wypadku to dość wymowny komentarz. I trafny.
Michał musiał przyznać jej rację. Znał zarówno sposób, w jaki ojciec Kai konstruował wiadomości, jak i historię rodziny Burzyńskich. Mimo że na zewnątrz byli wręcz modelowi, za zamkniętymi drzwiami mogliby pretendować do miana najbardziej beznadziejnej i żenującej familii w Żeromicach.
Nigdy nie dochodziło do patologicznych zachowań, ale ojciec i matka w pewnym momencie czuli do siebie wyłącznie odrazę. Jeśli nie milczeli, to przerzucali się winami. Jeśli byli w jednym pokoju, udawali, że nie widzą drugiej osoby. Rozmawiali z Kają na zmianę, jakby każde miało swoją kolejkę.
Cytat nie był odkrywczy, ale z pewnością trafny.
– Odbierzesz dzisiaj Dominika? – spytała, chcąc zająć myśli czymś innym.
– Nie mogę. Muszę zostać w urzędzie trochę dłużej.
– Jesteś pewien? Po południu rodzicom się tak nie spieszy, mają chwilę na rozejrzenie się i wyłowienie z tłumu ich burmistrza w niecodziennej sytuacji.
– Nie wiem, czy…
– Nie żartuj – ucięła. – Mężczyzna bohatersko odbierający dziecko ze szkoły to widok tak niespotykany, że nie ujdzie niczyjej uwagi.
Zaśmiał się, a potem przeprosił i zapewnił, że naprawdę musi zostać. Tak naprawdę jej to nie przeszkadzało, wprost przeciwnie. Nawet jeden dzień bez odwózki do szkoły sprawiał, że czuła się, jakby zaniedbywała swoje obowiązki.
Był to z pewnością rezultat pewnej nadopiekuńczości, ale przejawiała ją tylko dlatego, że właśnie takiego podejścia do dziecka nauczył ją ojciec. Nie przegapił żadnego, nawet mało istotnego zdarzenia w jej życiu. Nigdy jej nie zawiódł, nigdy nie podniósł na nią głosu, nigdy nawet krzywo na nią nie spojrzał. I był gotowy na wszystko, czego sobie życzyła.
A mimo to nie potrafił poukładać sobie życia z jej matką.
Ta ostatnia myśl zdawała się nabierać dodatkowego ciężaru, kiedy Kaja spoglądała na cytat kończący list.
Było w nim jednak coś jeszcze. Nie potrafiła powiedzieć co, ale intuicyjnie to czuła. Kiedyś ślęczałaby nad wiadomością długimi godzinami, starając się dojść, co jest nie tak, i szukając drugiego dna.
Teraz nie miała takiego zamiaru. Dawno podjęła decyzję, że listy z zaświatów nie będą determinować jej życia.
Zajęła się swoimi sprawami, krzątając się po domu. Korzystając z wolnego, zrobiła pranie, pościerała kurze i zaczęła przeglądać zapasy w komórce, starając się znaleźć to, co już dawno powinna wyrzucić.
Od czasu do czasu nerwowo zerkała na zegarek i dopiero za którymś razem uświadomiła sobie, że wyczekuje momentu, by pojechać po Dominika do szkoły. Nie chciała być sama ze swoimi myślami. Nie chciała siedzieć bezczynnie. Robiła wszystko, by uciec od tego, co cały czas miała z tyłu głowy.
Zrozumiała, że nie była to treść listu, ale raczej to, co powiedział Michał.
Zastanawiała się przez moment i w końcu podjęła decyzję. Wyjęła umowy sprzedaży domu i odszukała kontakt do Zaorskiego. Wklepała numer do smartfona i od razu zadzwoniła. Chwila wahania pewnie wystarczyłaby, żeby się rozmyśliła.
– Tak? – rozległ się nieco chropowaty, męski głos.
– Seweryn?
Przez moment Kaja słyszała jedynie ciszę. Nie znał jej numeru, a jej głos słyszał zbyt dawno, by go rozpoznać. Mimo to odniosła wrażenie, jakby próbował.
– Tak stoi w akcie urodzenia – odparł w końcu. – Matka wybierała. Postanowiła zemścić się za trudny poród.
Burzyńska uśmiechnęła się lekko. Najwyraźniej od czasów szkolnych Zaorski niewiele się zmienił. Żartował właściwie ze wszystkiego, nie znał pojęcia tabu. I nie było dla niego żadnej świętości – choć Michał twierdził, że teraz są dwa wyjątki. Jego córki.
– Z tej strony Kaja – odezwała się. – Chciałam…
– Wiem, kto mówi – uciął. – Masz dość charakterystyczny głos.
– Który przez ponad dwadzieścia lat się zmienił.
– Tylko trochę. Poza tym mam dobrą pamięć.
– Albo po prostu dobrze improwizujesz.
Miała wrażenie, jakby rozmawiali nie dwie dekady temu, ale raptem wczoraj lub przedwczoraj, podczas posiadówy w Gałęźniku, Central Parku lub innych miejscówkach w Żeromicach, które nazywali na fali uwielbienia dla tego czy innego amerykańskiego serialu.
– Mogłeś też spisać mój numer z dokumentów sprzedaży domu – dodała.
– Mogłem – przyznał. – Ale skoro nie brałaś udziału w naszych burzliwych negocjacjach, uznałem, że na nic mi się nie przyda, bo nie masz zamiaru odnawiać dawnych znajomości.
Wiedziała, że powinna dodać choćby kilka słów wytłumaczenia, dlaczego to Michał załatwiał wszystkie sprawy. Zaorski był niegdyś jego najlepszym przyjacielem, ale także jej znajomym – wypadało choćby raz się pojawić. Burzyńska miała jednak sporo na głowie i zwyczajnie zabrakło jej czasu na wizytę u notariusza. O odwiedzeniu starego rodzinnego domu nie było mowy.
– Nie, po prostu…
– Byłaś zajęta – dokończył za nią. – Jasna sprawa. Dziecko, służba, mąż polityk… Jest się kim i czym zajmować.
– Otóż to – potwierdziła.
– Więc dzwonisz, żeby odkurzyć starą relację?
– Niezupełnie – odparła szybko. – Michał powiedział mi o gratach, które znalazłeś.
Seweryn na moment zamilkł.
– To