Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 6
To, co mówił Zaorski, całkowicie zmieniało postać rzeczy.
– Sprawdzałeś, co na nich jest? – zapytała, kiedy skończył.
– Nie. Nie mam nawet komputera z napędem FDD – odparł. – Poza tym nie wiem, czy powinienem to robić. Ani ja, ani ktokolwiek inny.
Burza wpatrywała się w drzewa, które w oddali chwiały się na wietrze. Nie odpowiadała, gorączkowo zastanawiając się nad wagą znaleziska.
– Twój ojciec z pewnością nie schował tych dyskietek bez powodu – dodał Seweryn. – Mogą być na nich rzeczy, których nikt nie powinien widzieć.
Kaja pochyliła głowę, a sięgające szyi ciemne włosy opadły jej na twarz. Potrzebowała chwili, by zebrać myśli.
Coroczne listy od ojca to jedno – do nich była przyzwyczajona – takie niespodziewane odkrycie to jednak zupełnie coś innego. W dodatku Zaorski miał rację. Nikt nie zadawałby sobie takiego trudu, żeby ukryć coś, co nie miało znaczenia.
– A jednak tego nie zniszczył… – odezwała się w końcu cicho.
– Co mówisz?
– Gdyby ojciec chciał, żeby nikt ich nie znalazł, pozbyłby się dyskietek – odparła, jednocześnie podejmując decyzję. – Mógłbyś mi je podrzucić?
– Teraz?
Mruknęła potwierdzająco.
– Cóż… – odparł. – Planowałem właśnie…
– Coś ciekawszego od odkrywania tajemnic z przeszłości?
– Nie – przyznał. – Właściwie nie. I mogę być za dziesięć minut.
– Wiesz, gdzie mieszkamy?
– Jasne. Tutaj wszyscy wiedzą, gdzie kto mieszka. Szczególnie jeśli chodzi o dom burmistrza.
Próbował zmienić nieco ton rozmowy, z pewnością słysząc napięcie w głosie Kai. Ona sama czuła, że to stopniowo rośnie. Powoli docierało do niej, że otrzyma kolejną, tym razem być może bardziej wyczerpującą wiadomość od ojca.
– W takim razie się zbieram – dodał Seweryn.
– Czekaj – rzuciła. – Te dyskietki są jakoś podpisane?
– Tak, ale… dość enigmatycznie.
– To znaczy?
– Jakimiś przypadkowymi liczbami. – Na moment urwał. – Dwa, jedenaście, pięćset czternaście… To nie ma żadnego sensu.
Burzyńska się nie odzywała.
– Chyba że tobie to coś mówi? – spytał.
Nie mówiło, ale Kaja była przekonana, że cyfry nie są przypadkowe.
3
Burzyńskich z pewnością stać było na znacznie większy dom, ale fakt, że głowa rodziny była burmistrzem, przekreślał życie ponad standard. Seweryn postawił accorda przed ogrodzeniem, zabrał z tylnego siedzenia metalową skrytkę i ruszył w kierunku drzwi.
Nie widział Burzy od dwudziestu dwóch lat – przynajmniej jeśli chodziło o spotkanie na żywo. Jak każdy normalny człowiek przed przenosinami na stare śmieci sprawdził na Facebooku wszystkich, z którymi prędzej czy później musiał się zetknąć.
Szczególnie ją.
Kaja należała do tych, którzy zmienili się najmniej. Wprawdzie trochę przytyła, ale owal twarzy i nowe krągłości tylko dodawały jej uroku. W jej oczach wciąż była ta sama determinacja i gotowość do mierzenia się ze wszystkim, co spotka na swojej drodze.
Tak wyglądało to na zdjęciach profilowych. Kiedy otworzyła mu drzwi, zobaczył w jej spojrzeniu raczej bezsilność.
– Nie spieszyło ci się – powiedziała i uśmiechnęła się na powitanie.
Zaorski zerknął na zegarek. Rzeczywiście spóźnił się o studencki kwadrans, ale tylko dlatego, że otrzymał niespodziewany telefon od mężczyzny, z którym dziś w nocy miał spotkać się za starym kościołem.
Tej jednej rzeczy nie mógł zignorować.
– Wybacz – rzucił. – Zapomniałem już, jakie tu korki.
Cofnęła się o krok i zaprosiła go do środka, nieustannie taksując go wzrokiem.
– Wiem, wiem – mruknął, wskazując koszulkę. – Ozzy już to dzisiaj skomentował.
Wyraz zdziwienia na jej twarzy uświadomił mu, że nikt już tak nie mówi na Michała Ozgę. Najwyraźniej czas zapomnieć o starych ksywkach i przypomnieć sobie imiona większości mieszkańców.
Burza uśmiechnęła się, wskazując mu wieszak. Ściągnął czapkę i kurtkę, a potem rozejrzał się po przedpokoju. Od razu odniósł wrażenie, że panuje tu prawdziwa, a nie pozorowana dla wyborców rodzinna atmosfera. Małych butów i kurtek było w przedpokoju tyle, że z pewnością nie zabrakłoby wersji na żadną pogodę. Na komodzie leżała nieotwarta korespondencja adresowana do Michała, tuż obok dziecięcy i męski szalik, para kobiecych rękawiczek i notatnik z informacją o wywózce śmieci.
– Musiał poczuć się, jakby spojrzał prosto we własną przeszłość.
Seweryn podniósł wzrok.
– Hę? – spytał.
– Michał. Kiedy cię zobaczył.
– A, no tak…
– O ile pamiętam, w szkole ubieraliście się tak samo.
– Jak bracia – przyznał Zaorski. – Chociaż nigdy wcześniej tego nie uzgadnialiśmy. Po prostu…
– Tak wychodziło – dokończyła za niego. – Wiem, wiem. Trochę się o tym nasłuchałam.
Seweryn w to nie wątpił. On także nie raz i nie dwa opowiadał swojej żonie o Ozzym, może nawet częściej niż o kimkolwiek z tamtych czasów. Ich przyjaźń wydawała się wtedy nie do zdarcia, a jeden wskoczyłby za drugim w ogień.
– Trochę też pamiętam – dodała. – Ale na wspominki będzie jeszcze czas.
Spojrzała znacząco na metalową skrzynkę, a potem skinęła na Zaorskiego ręką i ruszyła w głąb korytarza.
– Uruchomiłam starego peceta Michała – powiedziała.
– Macie jeszcze taki sprzęt?
– Rozkładał