Mężczyzna bez winy i wstydu. Krystyna Romanowska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Mężczyzna bez winy i wstydu - Krystyna Romanowska страница 9
Można by powiedzieć: kastracja wersja 4.0.
Całkowita kastracja przy jednoczesnym zachowaniu męskoosobowego figuranta na patriarchalnym tronie.
I jakie proponujesz wyjście z tej sytuacji?
Niech mężczyźni oficjalnie leżą i pachną, a kobiety niech skaczą dokoła nich.
Nie żartuj sobie! Po obejrzeniu francuskiej komedii Nie jestem łatwy nie jest mi do śmiechu… Bohater przenosi się do świata, w którym panuje matriarchat, mężczyźni są obiektami, chodzą w szortach, golą włosy na klacie i na nogach. Kobiety ich gwałcą albo robią z nich swoje asystentki. Męscy feminiści nazywają się maskuliniści i podczas manifestacji przypinają sobie sztuczne biusty. A cmentarz w Paryżu nazywa się Mere Lachaise.
Czasami mam wrażenie, że aby obie płcie wyszły z tego z twarzą, należy wprowadzić matriarchat, zamianę społecznych ról mężczyzny i kobiety. Są pewne oznaki tego trendu w postaci chociażby mężczyzny drwala czy mężczyzny wikinga, w przypadku których męskość jest formą makijażu.
Na portalach internetowych są już jaskółki takiej zamiany ról. Przyjaciółka szuka partnera i otrzymała taką ofertę: „Chętnie zapalę papierosa i wypiję prosecco w twoim towarzystwie”. W podtekście: ty zabawiaj mnie interesującą rozmową, a ja się namyślę, czy coś z tego wyjdzie. A decyzja może być taka, że, jak śpiewa Dawid Podsiadło dziewczynie, której najwyraźniej bardziej zależy na nim niż jemu na niej: Nie ma fal… Nawet w filmie dla dzieci, Hotel Transylvania 3, ojciec Drakuli, gdy opala się na pokładzie statku, jest obserwowany i zabawiany przez trzy dorodne wiedźmy.
Jaki będzie ciąg dalszy? Mniej lub bardziej spektakularne walki o mężczyzn (także tych Bez Winy i Wstydu), które wyjdą poza internet? A może import mężczyzn z krajów, gdzie jest ich za dużo, a kobiet za mało?
Walki o mężczyzn już się odbywają, i to – jak słyszymy – w liceach. Dość gwałtowne i nawet krwawe. Teoretycznie taka zamiana ról społecznych czy seksualnych jest możliwa. Są przecież ideologie, które przyjmują, że płeć to wyłącznie konstrukt społeczny, mentalny. W praktyce terapeutycznej obserwuję zarówno elastyczność ról seksualnych, jak i jej konsekwencje. Możliwości jest tu naprawdę sporo – samo pojęcie zdrowia psychicznego jest bardzo pojemne i nie do końca definiowalne, bo właśnie to zdrowie pozwala na różnorodność, wolność wyboru czy wręcz budowanie nowych form relacji. Gdyby jednak jakaś forma matriarchatu była wszczepiona w tkankę społeczeństwa, stanowiła część naszej historii, to pewnie rozprawialibyśmy o zupełnie innych rolach. Ale nie jest.
Broda ma uczynić z niego mężczyznę, którym nie jest, i zwabić kobiety. Nie masz wrażenia, że niektórzy mężczyźni podjęli się autoterapii, zapuszczając brody? Jestem wikingiem, zobacz, kobieto, taki jestem męski, zaopiekuję się tobą, dla ciebie zetnę drzewo, zrobię sobie tatuaż i wychowam syna. Co mężczyźni ukrywają pod tymi brodami?
Dziecięce buźki. Memy nie kłamią. Wszyscy daliśmy się uwieść przekonaniu, że jeśli mężczyzna zapuści brodę, stanie się bardziej odpowiedzialny. Nic takiego się nie stanie. Broda rośnie wtedy, gdy się z nią nic nie robi – i to jest chyba najtrafniej odczytane hasło zjawiska „nowych brodaczy”. Kobiety, nie spodziewajcie się po mnie niczego ekstra. Jestem brodatą figurą, i to wystarczy. Chociaż skądinąd wiadomo, jak bardzo trzeba się postarać, żeby broda wyglądała „naturalnie”. Już Oscar Wilde zauważył, że naturalność to najtrudniejsza do utrzymania poza. W patologicznym patriarchalizmie ta figura była tatusiem, który pił cały tydzień, potem się go myło i czesało, a on szedł z rodziną do kościoła. Ta figura była pusta, jednak utrzymywało się ją, żeby nie niszczyć systemu.
Nowy brodacz jest odpowiedzią na mężczyznę metroseksualnego, który był symbolem braku różnicy płci. Brodacz jest męski – to dowód na to, że płeć jednak istnieje, swoisty powrót wartości wypartej. Tyle tylko, że oprócz symbolu nic za tym nie idzie. Taka broda jest jak kawa bezkofeinowa.
Też masz brodę…
Mam, i nie zawaham się jej użyć.
Myślisz, że mężczyźni brodami chcieli oszukać kobiety?
Nie kobiety, raczej samych siebie. To trochę taki akt rozpaczy, dramatyczny powrót do początku, do jakiejś struktury, tylko nie wiadomo jakiej. Podobnie jak ćwiczenia na siłowni i budowanie masy mięśniowej. Jak długo mężczyzna pompuje, tak długo kobiety schodzą na dalszy plan. Wystarczy, że patrzy na siebie w lustrze.
Nie, nie ogłosimy jednak oficjalnie matriarchatu, nie ma na to szans…
Nie, bo także dla mężczyzn taka neopatriarchalna narracja jest bardzo atrakcyjna. Daje mężczyznom poczucie własnej wartości, bez konieczności jakiegokolwiek wysiłku z ich strony. No, może oprócz wysiłku wyparcia skutków kastracji w rozmaitych formach. Na przykład za pomocą takiej wychuchanej brody.
Niezależnie od tego, jak dużą mamy dowolność w ocenianiu samych siebie, zawsze pozostaje w nas jakiś społeczny wzorzec, punkt odniesienia, wokół którego zbudowana jest rzeczywistość. Podobnie jest z satysfakcją w związku. Kobiety, które przez dłuższy czas skoncentrowane są na zaspokajaniu męskich potrzeb, pojawiają się w gabinecie psychicznie wyczerpane, nierzadko w depresji. Taka sama ilość energii włożona w zaspokajanie potrzeb dzieci z pewnością nie miałaby tak smutnych konsekwencji. Objaw mówi prawdę, trzeba tylko uważnie patrzeć i słuchać.
Z jednej strony przyczyną wypalenia jest to, że potrzeby Kobiet Hojnych nie są zaspokajane, z drugiej – niebagatelne znaczenie ma poczucie, że biorą udział w czymś dalekim od społecznie uzgodnionej normalności, w czymś nieprzyzwoitym i dziwacznym. Mormoni mogli obronić swoje wielożeństwo, dopóki izolowali się od reszty społeczeństwa. Nasze Kobiety Hojne nie są jednak w żaden sposób odizolowane, przeciwnie, jak już powiedzieliśmy, są wykształcone i pozytywnie uspołecznione, są w ciągłym kontakcie z normami społecznymi. Jeśli nawet dają się ponieść ideologii mówiącej, że kobieta może być całkowicie niezależna od mężczyzny, to dość szybko zostają sprowadzone na ziemię, mając kontakt z mężczyzną, w którym nie znajdują żadnego oparcia.
Przecież wy, mężczyźni, wcale nie musicie tacy być.
Oczywiście, że nie. Każdy z nas ma możliwość wypowiedzenia takiej „umowy”, o ile jest gotowy przekonać się, jakim mężczyzną naprawdę jest. Wymaga to wysiłku i pokonania lęku przed prawdą. Powiem więcej: sama decyzja mężczyzny, że nie będzie przyjmował żadnych pustych nominacji od kobiety, czyni go właśnie mężczyzną. Zresztą z kobietami jest podobnie. Kobieta upatruje swoją wartość w tym, że utrzymała przy sobie mężczyznę, „zapomina” jednak o tym, że dokonała tego metodami kastracyjnymi, matkującymi. Mężczyzna dostaje nominację na tron, musi tylko zapomnieć, jak bardzo jest nagi. I miękki. Dzisiejsze nasilenie konserwatyzmu pomaga poczuć się