Królowa Saby. Ewa Kassala

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa Saby - Ewa Kassala страница 9

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Królowa Saby - Ewa Kassala

Скачать книгу

na szybko oddalającego się jeźdźca.

      – Panie, świątynia zagwarantuje ci bezpieczeństwo – poradził Adoniaszowi kapłan Abiatar, gdy Joab zniknął za pierwszą skałą. – Uchwyć się rogów ołtarza. Odwieczne prawo mówi, że ci, którzy nie postąpili właściwie, ale nie kierowali się złymi zamiarami, są chronieni. Nikt nie odważy się zbezcześcić świętego prawa azylu.

      – Masz pewność? – Adoniasz szukał nadziei w jego słowach. – A co, jeśli Salomon nie uszanuje tego prawa?

      – Uszanuje, jest mądry – zapewnił go Abiatar.

      – Oby! – Uchwycił się jego słów jak ratunku. – Obiecaj mi, w imię naszej przyjaźni, że pojedziesz teraz do Salomona i poprosisz go, by przyrzekł, że nie każe mnie zabić. Tylko śmierci się boję – dodał ciszej. – Zrobisz to? – Podszedł do kapłana na odległość oddechu i złapał go za poły jego długiego płaszcza. – Przyrzeknij!

      Abiatar zadrżał. Nigdy jeszcze nie widział takiego przerażenia w oczach tego, który chwilę wcześniej ogłosił się królem. Strach Adoniasza udzielił się i jemu.

      Królestwo Saby, Mariba. W tym samym czasie

      – Ten, któremu jestem przeznaczona, wkrótce zasiądzie na tronie. – Makeda przeciągnęła się tuż po obudzeniu.

      Była zadowolona i szczęśliwa. Leżała w wielkim łożu, które król niedawno rozkazał zbudować z najlepszego, libańskiego drewna cedrowego. Nikal rozpieszczał córkę bez umiaru. Uważałam, że starał się w ten sposób wynagrodzić jej nieobecność matki, ale nie widziałam w tym niczego niestosownego.

      – Zasiądzie na tronie? Miałaś sen? – zapytałam, siadając koło niej.

      Objęła mnie małymi rączkami i zgodnie z umową, jaką zawarłyśmy, że o widzeniach, zawsze będzie szeptała mi prosto do ucha, by nikt więcej nie mógł usłyszeć, powiedziała:

      – Szedł w stronę wielkiego tronu. Patrzyłam na jego plecy. Był już na stopniach, ale coś go powstrzymało przed wejściem wyżej. Zatrzymał się. Tak, jakby się zastanawiał. Miałam nadzieję, że się odwróci i zobaczę jego twarz, ale zniknął.

      – Coś jeszcze? – zapytałam.

      – Tam, gdzie był, świeciło słońce.

      – Byli z nim jacyś ludzie?

      – Poza nim nie widziałam nikogo…

      Królestwo Izraela. W tym samym czasie

      – Niech będzie błogosławiony Bóg Izraela za to, że dziś ustanowił następcę na moim tronie8. – Król Dawid, nieoczekiwanie dla wszystkich, miał bardzo mocny głos.

      Koronacja syna dodała mu sił. Błyszczały mu oczy, czuł dumę i był przekonany, że Salomon będzie doskonałym władcą.

      – Bądź odważny jak przystało na mężczyznę – dodał, zwracając się bezpośrednio do niego. – Pamiętaj, służ Bogu, chodząc jego drogami, przestrzegając jego praw, przykazań i zarządzeń, poleceń, tak jak to jest napisane w prawie Mojżesza, aby ci się wiodło we wszystkim, co będziesz czynił i dokąd tylko się udasz. W ten sposób wypełnią się słowa wypowiedziane do mnie przez Jahwe: „Jeżeli twoi synowie będą mi wierni z całego swojego serca i z całej swojej duszy, nigdy nie zabraknie ci potomka zasiadającego na tronie izraelskim”.

      Salomon ukląkł.

      – Tak się stanie. Wypełnię wolę Boga, ojcze.

      Nie zdążył jeszcze powstać, gdy do sali tronowej wbiegł goniec. Zdyszany, nisko się pokłonił, po czym kierując wzrok to na Dawida, to na Salomona i łapczywie łykając powietrze, wydyszał:

      – Panie, wokół Adoniasza nie ma już nikogo. Opuścili go wszyscy. Ludzie biegną teraz do miasta złożyć pokłon prawowitemu królowi. Zaraz będzie tu kapłan Abiatar. Adoniasz uprosił go, by błagał cię o łaskę dla niego.

      Oczy zebranych skupiły się na Salomonie, bo to do niego goniec skierował ostatnie słowa. Także Dawid wyczekująco spojrzał na syna. Ale on milczał.

      „Co mam zrobić?”, zastanawiał się. „Jeśli każę go zabić, będzie to moja pierwsza decyzja jako króla. Nie chcę zaczynać rządów od skazywania. Jeśli puszczę go wolno, lud uzna to za słabość lub bojaźń. Wiem, że Adoniasz zawsze będzie uważał, że on sam jako król, byłby stokroć lepszy ode mnie. Przy pierwszej nadarzającej się okazji będzie chciał mnie usunąć”.

      Jego rozmyślania przerwało wejście kapłana Abiatara.

      – Królu, pragnę złożyć ci hołd – rozpoczął, kłaniając się.

      Dawid uśmiechnął się do swoich myśli. Był pewny, że Abiatar właśnie tak się zachowa: pokłoni się nisko i będzie udawał, że z koronacją Adoniasza nie ma nic wspólnego.

      – Jesteś prawowitym królem, którego dał nam Jahwe – rozpoczął czołobitnie.

      – Co cię tu sprowadza, kapłanie? – Wyraz twarzy Salomona był nieprzenikniony. – Mów szczerze. Chcę usłyszeć z twych ust słowa prawdy.

      – Przychodzę od Adoniasza, który popełnił straszny błąd. Uświadomił go sobie jednak i błaga o wybaczenie. Drżąc ze strachu, trzyma się rogów ołtarza i mówi: „Oby zechciał mi przyrzec dziś król Salomon, że nie zgładzi swego sługi!”. Adoniasz wierzy w prawo azylu w świątyni dla tych, którzy nierozmyślnie popełnili przestępstwo.

      Salomon rozważał odpowiedź. Wreszcie rzekł:

      – W prawie Mojżesza jest napisane: „Jeżeli się okaże, że miał on uczciwe zamiary, włos nie spadnie mu z głowy, lecz jeśli udowodnią mu winę, będzie musiał umrzeć”!

      – Królu, mówisz zagadką. – Abiatar rozumiał słowa króla doskonale, jednak liczył, że Salomon mimo wszystko okaże łaskę dla zdrajcy.

      – Niech Adoniasz czym prędzej stanie przede mną. – Salomon dał mu znak, że czas dany na posłuchanie minął, po czym skinął na Benajasza, dowódcę żołnierzy. – Doprowadzić tu Adoniasza. Natychmiast!

      Benajasz ruszył, by wykonać rozkaz, a w sali rozgorzała dyskusja. Zebrani nie zważali na obecność starego i nowego króla. Najpierw cicho, a po chwili coraz głośniej, zastanawiali się, jaka kara powinna spotkać samozwańca.

      Szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać, wrócił Benajasz. Nie był sam. Wzrok zebranych skupił się na Adoniaszu. Z czterech stron otaczali go żołnierze. W niczym nie przypominał człowieka, który rankiem samowolnie ogłosił się królem. Zgarbiony, wyglądał na skruszonego. Nie odrywał wzroku od podłogi.

      – Adoniaszu? – przywitał go Salomon, gdy ten stanął przed tronem.

      Dopiero wówczas winowajca odważył się podnieść wzrok. Najwyraźniej

Скачать книгу


<p>8</p>

ST, 1 Krl (pozostałe słowa króla, które tu wypowiada, są także cytatem z tej części Biblii – przypis aut.).