Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 26
– Często ćwiczysz? – pytam.
– Codziennie oprócz weekendów – odpowiada, zapinając rozporek.
– Co robisz?
– Bieganie, podnoszenie ciężarów, kick boxing. – Wzrusza ramionami.
– Kick boxing.
– Tak, mam osobistego trenera, byłego olimpijczyka. Ma na imię Claude. Jest bardzo dobry. Polubisz go.
Odwracam się i patrzę, jak zabiera się za zapinanie białej koszuli.
– Jak to polubię?
– Spodoba ci się jako trener.
– A po co mi trener? Ty utrzymujesz mnie w dobrej formie.
Podchodzi do mnie niespiesznie i obejmuje. Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze.
– Ale chcę, żebyś była sprawna, skarbie. Do tego, co mam na myśli, musisz być w świetnej formie.
Oblewam się rumieńcem, gdy powracają wspomnienia z pokoju zabaw. Tak… Czerwony Pokój Bólu bywa wyczerpujący. Czy on zamierza z powrotem mnie tam wpuścić? A czy ja tego chcę?
„Oczywiście, że tak” – krzyczy moja wewnętrzna bogini.
Wpatruję się w jego niezgłębione, urzekające szare oczy.
– Wiesz, że tego pragniesz – mówi bezgłośnie.
Ponownie się rumienię, a w mojej głowie pojawia się nieproszona myśl, że Leila pewnie dotrzymałaby mu kroku. Zaciskam usta, a Christian marszczy brwi.
– Co się stało? – pyta zaniepokojony.
– Nic. – Kręcę głową. – Okej, spotkam się z Claude’em.
– Spotkasz? – pyta z radosnym niedowierzaniem. Na widok jego miny uśmiecham się. Wygląda tak, jakby wygrał w totka, choć najpewniej nigdy nie wytypował żadnego numeru. Nie musi.
– Tak, skoro to ma cię uszczęśliwić – burczę.
Obejmuje mnie jeszcze mocniej i całuje w policzek.
– Nie masz pojęcia jak bardzo – szepcze. – No więc na co masz dzisiaj ochotę? – Trąca nosem moją szyję, a moje ciało przebiega przyjemny dreszcz.
– Chciałabym podciąć włosy i… eee… muszę iść do banku, aby spieniężyć czek i kupić samochód.
– Ach – mówi znacząco i przygryza wargę. Sięga do kieszeni dżinsów i wyjmuje kluczyki do mojego małego audi.
– Jest tutaj – mówi cicho, niepewnie.
– Jak to jest tutaj? – O rany, w moim głosie słychać gniew. Cholera. Bo go czuję. Jak on śmie!
– Taylor przyprowadził go wczoraj.
Otwieram usta, po czym je zamykam. Powtarzam ten proces dwukrotnie, ale nadal nie mogę wydobyć z siebie głosu. Christian oddaje mi samochód. Cholera jasna. Jak mogłam tego nie przewidzieć? Cóż, każdy kij ma dwa końce. Sięgam do tylnej kieszeni dżinsów i wyjmuję kopertę z jego czekiem.
– Proszę, to twoje.
Christian posyła mi pytające spojrzenie, a kiedy rozpoznaje kopertę, unosi obie ręce i cofa się.
– O nie. To twoje pieniądze.
– Wcale nie. Chciałabym kupić od ciebie samochód.
Wyraz jego twarzy ulega zmianie. Pojawia się na niej wściekłość, tak – wściekłość.
– Nie, Anastasio. Twoje pieniądze, twój samochód – warczy.
– Nie, Christianie. Moje pieniądze, twój samochód. Kupię go od ciebie.
– Podarowałem ci go z okazji ukończenia studiów.
– Gdybyś z takiej okazji dał mi pióro, to byłby odpowiedni prezent. Ty mi podarowałeś audi.
– Naprawdę chcesz się o to kłócić?
– Nie.
– Świetnie. Tu masz kluczyki. – Kładzie je na komodzie.
– Nie to miałam na myśli!
– Koniec dyskusji, Anastasio. Nie przeginaj.
Rzucam mu chmurne spojrzenie i wtedy przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Drę kopertę na dwie części, następnie na jeszcze dwie i wyrzucam do kosza. Och, dobrze mi to robi.
Christian przygląda mi się spokojnie, ale wiem, że właśnie podpaliłam lont i powinnam się odsunąć na bezpieczną odległość. Pociera brodę.
– Prowokacyjna jak zawsze – stwierdza cierpko. Odwraca się na pięcie i wychodzi do drugiego pokoju. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Oczekiwałam prawdziwego Armagedonu. Przyglądam się sobie w lustrze i wzruszam ramionami, decydując się na koński ogon.
Zżera mnie ciekawość. Co robi Szary? Wychodzę za nim i słyszę, że rozmawia przez telefon.
– Tak, dwadzieścia cztery tysiące dolarów. Bezpośrednio.
Podnosi na mnie wzrok, nadal nie okazując żadnych emocji.
– Świetnie… poniedziałek? Doskonale… Nie, to wszystko, Andrea.
Rozłącza się.
– W poniedziałek te pieniądze znajdą się na twoim koncie. Nie pogrywaj ze mną. – Jest wściekły, ale mam to gdzieś.
– Dwadzieścia cztery tysiące! – Prawie krzyczę. – I skąd znasz numer mojego konta?
Mój gniew go zaskakuje.
– Wiem o tobie wszystko, Anastasio – mówi cicho.
– To niemożliwe, aby mój samochód był wart dwadzieścia cztery tysiące.
– Skłonny byłbym przyznać ci rację, ale rynkiem rządzą zasady podaży i popytu. Jakiś szaleniec zapragnął tej śmiertelnej pułapki i chętnie zapłacił za nią aż tyle. Podobno to klasyk. Zapytaj Taylora, jeśli mi nie wierzysz.
Piorunuję go wzrokiem, a on mi odpowiada tym samym, dwoje zagniewanych uparciuchów.
I czuję to, to przyciąganie – to napięcie między nami – namacalne, ciągnące nas ku sobie. Nagle Christian chwyta mnie i opiera o drzwi, wygłodniałymi ustami przywierając do moich. Jedną rękę trzyma na moim tyłku i przyciska mnie do krocza, a drugą odchyla mi głowę. Wplatam palce w jego włosy, przyciągam go do siebie. Wwierca swoje ciało w moje, unieruchamiając mnie. Oddech ma urywany. Czuję go. Pragnie mnie, a mnie się kręci w głowie z podniecenia.
– Dlaczego