Idealny narzeczony. Мелани Милберн

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Idealny narzeczony - Мелани Милберн страница 6

Idealny narzeczony - Мелани Милберн

Скачать книгу

go Bóg pokarze, kochaniu się z nią.

      Nie był pewien, dlaczego zgodził się odgrywać jej narzeczonego. Może widok jej łez na niego podziałał. Przestraszył się, że zrobi coś… coś głupiego i nieodpowiedzialnego, czym mogłaby zniszczyć…

      Odsunął od siebie tą myśl. Abby nie była jak Kimberley. Była pragmatyczną i wytrzymałą osobą, którą Kimberley nigdy być nie mogła. Łzy Abby były zrozumiałe, biorąc pod uwagę, jak ważny był dla niej ten bal. To były tylko dwie godziny jego czasu – z pewnością tyle był jej winien za pomoc udzieloną pół roku temu.

      Dwie godziny udawania Pana Idealnego: co w tym trudnego?

      Abby próbowała właśnie zapiąć zamek z tyłu sukni balowej, gdy Luke przybył do jej mieszkania. Pochwyciła poły zamka ręką i wybiegła z sypialni, żeby otworzyć drzwi wejściowe. Nie widziała wcześniej Luke’a w garniturze. Już w zwykłych ciuchach wyglądał tak, że ludzie się za nim oglądali. W stroju wyjściowym mógłby samą obecnością zatrzymać ruch uliczny.

      – He-Hej. Mam problem z zapięciem. Mógłbyś pomóc?

      – Jasne. – Wszedł do środka i zamknął drzwi. – Odwróć się.

      Abby wstrzymała oddech, gdy zapinał zamek. Delikatne muśnięcie jego palców po nagiej skórze spowodowało, że ciarki przebiegły jej w dół kręgosłupa, po czym rozpaliły rejony jej ciała położone niżej. Jego bliskość wywołała w niej burzę hormonów. Było w tym coś pierwotnego. Zmysły wibrowały jej jak struny głosowe śpiewaczki operowej podczas wykonywania arii. Gdyby cofnęła się o pół kroku, otarłaby się o jego tors, jego biodra, jego…

      Zamek nie chciał się dopiąć.

      – Fragment materiału wplątał się w zamek – wyjaśnił Luke. Nachylił się, by mieć lepszy widok. Poczuła jego dotyk i ciepły oddech.

      Zapanowała nad drżeniem ciała i wzięła głęboki wdech, by ułatwić mu dostęp. Poczuła zapach jego płynu po goleniu: cytryna i limona, z bladym odcieniem bergamotki i nutką garbowanej skóry. Nie mogła się opędzić od natrętnych fantazji: jego dłonie schodziły niżej i niżej, pieściły krągłość jej pośladków, zsuwały się między jej nogi…

      Zamek się odblokował. Luke zapiął suknię i cofnął się.

      – Zrobione.

      Oj, tak. Doskonale. Nigdy w życiu nie czuła się tak podniecona. Odwróciła się. Miała nadzieję, że jej kosmate myśli nie są wymalowane na jej twarzy.

      – Cóż… Mam coś jeszcze dla ciebie… Poczekaj, skoczę po to do sypialni.

      Abby wróciła z wisiorkiem ze sztucznym diamentem. Podróbka była wysokiej klasy – trudno byłoby go odróżnić od prawdziwego.

      – Zameczek jest tak mały, że nigdy nie mogę go zapiąć – powiedziała, po czym podała mu go.

      Luke przyjrzał się „diamentowi” badawczym wzrokiem.

      – Kto ci to kupił?

      – Ty.

      Uniósł brwi w zdumieniu.

      – Przecież nigdy ci nie…

      – Nie ty jako ty – przerwała Abby. – Ty jako Pan Idealny. Mój narzeczony. Pamiętasz?

      Po jego wyrazie twarzy poznała, że poważnie się zastanawia nad wezwaniem ambulansu pełnego miłych pielęgniarzy z kaftanem bezpieczeństwa.

      – Chyba nie mówisz poważnie? Naprawdę kupujesz rzeczy i udajesz, że to prezenty od kogoś, kto istnieje tylko w twojej wyobraźni?

      – No i co z tego? Wszystko po to, by pomagać ludziom – odgryzła się. – Pomagam im lepiej ułożyć sobie życie uczuciowe.

      – A sama takiego nie posiadasz – stwierdził sucho.

      – Mniej gadania, więcej działania.

      Abby odwróciła się, by uniknąć jego przenikliwego spojrzenia. Włosy miała spięte na czubku głowy, żeby ułatwić mu dostęp do szyi. Pod wpływem dotyku jego palców zapinających wisiorek znów przeszło ją mrowienie.

      – Skąd wiesz, że nie mam życia uczuciowego? – spytała, gdy skończył. – Może mam tuziny kochanków pochowanych po całym Londynie?

      – I żadnego nie zdołałaś przekonać, by poszedł z tobą na bal?

      Abby nie zamierzała wprowadzać go w szczegóły tego, dlaczego w wieku dwudziestu trzech lat z nikim się nie spotykała ani nawet nie uprawiała seksu. Nawet Ella nie znała całej prawdy. No bo jak mogłaby jej powiedzieć, że jej matka, prostytutka i narkomanka, przyjmowała klientów w tym samym mieszkaniu, w którym żyła Abby? Od trzeciego roku życia nocami słuchała odgłosów „pracy” matki. To zrujnowało jej własny rozwój seksualny. Do tej pory całowała się zaledwie kilka razy, po czym stawała się niedostępna, gdy ktoś próbował się do niej bardziej zbliżyć. Zastanawiała się nawet, czy jest oziębła.

      – Spotykałabym się pewnie z kimś, ale niespodziewanie dostałam pracę w piśmie – odparła. – Nie miałam żadnych kwalifikacji, a jednak mnie wybrano. Pierwszych kilka kolumn napisałam o moim ukochanym z dzieciństwa i czytelnicy uznali, że istniał naprawdę. A ponieważ domagali się kolejnych informacji o nim, ciągnęłam ten wątek.

      – Od jak dawna tam pracujesz?

      – Dwa i pół roku.

      Zmarszczył czoło bardziej niż zwykle.

      – Od dwóch i pół roku udajesz, że…?

      – Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale tak bardzo chciałam tej pracy, że byłam gotowa na wszystko, byle ją dostać.

      – Na wszystko?

      Przygryzła wargę.

      – No, może nie na wszystko, ale udawanie, że jest się zaręczoną ze spełnieniem marzeń każdej kobiety nie było dla mnie trudne. W końcu, tacy faceci muszą istnieć naprawdę, nie? Kobiety wychodzą za mąż i żyją długo i szczęśliwie.

      – Drugie tyle kończy w sądach z pozwami o rozwód.

      – Tylko dlatego, że twoi rodzice przeszli traumatyczny rozwód, nie znaczy…

      – Jeśli teraz nie wyjdziemy, twoje dwie godziny się skończą, zanim w ogóle dotrzemy na bal – powiedział Luke, potrząsając kluczykami do samochodu. Jego twarz przybrała groźny, ostrzegawczy wyraz, jak tabliczka oznaczająca pole minowe.

      Abby owinęła sobie chustę dookoła ramion. Nie zamierzała się dać zastraszyć jego marsowej minie.

      – Czy pobralibyście się, gdyby Kimberley nie umarła?

      – Abby! – Wkraczała na pole minowe.

      – Przepraszam, jestem zbyt

Скачать книгу