Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 25
Na broń siejącą śmierć nie ma miejsca w domu Pana.
Plac przed wspaniałym kościołem był o tej porze całkiem pusty, widział tylko po drugiej stronie Saint-Sulpice kilka nastoletnich dziwek pokazujących swoje wdzięki kierowcom samochodów i turystom wracającym do hoteli. Ich kuszące ciała wznieciły w lędźwiach Sylasa dobrze znaną tęsknotę. Instynktownie naprężył mięśnie uda, tak by nabijany kolcami pas cilice wpił się boleśnie w ciało.
Pożądanie natychmiast się ulotniło. Od dziesięciu lat Sylas był wierny przyrzeczeniu i odmawiał sobie wszelkich uciech cielesnych, nawet tych, których mógł dostarczyć sobie sam. To właśnie była Droga. Wiedział, że wiele poświęca, by oddać się bez reszty Opus Dei, lecz otrzymał w zamian znacznie więcej. Śluby czystości i wyrzeczenie się wszelkich dóbr osobistych nie wydawały mu się wielkim poświęceniem. Zważywszy na biedę, z której wyszedł, i horror seksu więziennego, była to upragniona odmiana.
Teraz, wróciwszy do Francji po raz pierwszy od czasu, kiedy go aresztowano i odesłano do więzienia w Andorze, Sylas czuł, że kraj rodzinny poddaje go próbie, wyciąga przemocą wspomnienia z jego nawróconej duszy. Narodziłeś się na nowo, napominał się. Jego służba Bogu wymagała dzisiaj popełnienia grzechu morderstwa, a była poświęceniem, które Sylas będzie musiał znieść w milczeniu i po wieczne czasy zachować w sercu. „Miarą twej wiary jest miara bólu, który potrafisz znieść” – powiedział Nauczyciel. Sylasowi ból nie był obcy i bardzo chciał pokazać, ile jest wart, temu, który zapewniał go, że to siła wyższa zleca mu wszystko, co ma zrobić.
– Hago la obra de Dios – szepnął Sylas, idąc w kierunku wejścia do kościoła.
Zatrzymał się na chwilę w cieniu ogromnych drzwi i wziął głęboki oddech. Dopiero teraz naprawdę i do końca zdał sobie sprawę z tego, co ma zrobić i co czekało go w środku.
Klucz sklepienia. Zaprowadzi nas do ostatecznego celu.
Podniósł białą jak kreda pięść i zastukał w drzwi trzy razy.
Po chwili poruszyła się zasuwa na olbrzymich drewnianych wrotach.
Rozdział 16
Sophie zastanawiała się, kiedy Fache się zorientuje, że nie wyszła z budynku. Widząc, że Langdon jest naprawdę przytłoczony tempem wydarzeń, zadawała sobie pytanie, czy dobrze zrobiła, zapędzając go do narożnika w męskiej toalecie.
Co jeszcze mogłabym zrobić?
Wyobraziła sobie ciało swojego dziadka, nagie na podłodze, z rozrzuconymi kończynami. Kiedyś był dla niej całym światem, a dziś była zdziwiona, że nie czuje właściwie smutku po jego śmierci. Jacques Saunière był dla niej teraz kimś zupełnie obcym. Ich związek obumarł w jednej chwili pewnego marcowego wieczoru, kiedy miała dwadzieścia dwa lata. Dziesięć lat temu. Sophie wróciła wcześniej do domu z uczelni w Anglii i przez przypadek zobaczyła coś, co nie było przeznaczone dla niej. Obraz, w który do dziś wzbraniała się uwierzyć.
Gdybym nie widziała tego na własne oczy…
Była zbyt zaszokowana i zaskoczona, żeby wytrzymać bolesne próby wyjaśnień, i natychmiast wyprowadziła się od dziadka, zabierając pieniądze, które udało jej się zaoszczędzić, i wynajęła z koleżankami małe mieszkanko. Przyrzekła sobie, że nigdy z nikim nie będzie rozmawiała o tym, co widziała. Dziadek próbował na wszelkie sposoby skontaktować się z nią, posyłał jej pocztówki i listy, błagał, żeby się z nim spotkała i pozwoliła mu wyjaśnić. Jak można to wyjaśnić?! Sophie nigdy nie odpowiedziała na żaden list. Odezwała się do niego tylko jeden raz – zakazała mu do siebie dzwonić lub próbować się z nią spotkać w jakimś miejscu publicznym. Obawiała się, że jego wyjaśnienia będą jeszcze bardziej przerażające niż sam incydent.
To nie do wiary, ale Saunière nigdy się nie poddał i Sophie miała teraz stos korespondencji, która przychodziła przez całe dziesięć lat. Listy nie były otwarte i czekały na lepsze czasy w szufladzie jej garderoby. Musiała oddać dziadkowi sprawiedliwość, że ani razu nie złamał zakazu i nigdy nie zadzwonił.
Dopiero dzisiaj po południu.
– Sophie? – Jego głos brzmiał zadziwiająco staro, kiedy odsłuchiwała wiadomość z automatycznej sekretarki. – Postępowałem zgodnie z twoim życzeniem tak długo… I z bólem do ciebie dzwonię, ale muszę z tobą porozmawiać. Zdarzyło się coś strasznego.
Stojąc w kuchni swojego paryskiego mieszkania, Sophie poczuła przechodzące po grzbiecie ciarki, kiedy usłyszała go po tych wszystkich latach. Jego łagodny i kochany głos przywołał falę wspomnień z dzieciństwa.
– Sophie, posłuchaj, proszę. – Mówił do niej po angielsku, czyli tak jak zawsze, kiedy była małą dziewczynką. Ćwicz francuski w szkole. Ćwicz angielski w domu. – Nie możesz gniewać się na mnie do końca życia. Nie czytałaś listów, które ci przez te wszystkie lata posyłałem? Czy jeszcze nie rozumiesz? – Urwał. – Musimy natychmiast porozmawiać. Proszę, spełnij to jedno życzenie swojego dziadka. Zadzwoń do mnie do Luwru. Natychmiast. Oboje jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Sophie spojrzała na automatyczną sekretarkę. W niebezpieczeństwie? O czym on mówi?
– Księżniczko… – Jego głos załamywał się z emocji, których Sophie nie potrafiła nazwać. – Wiem, że nie wszystko ci mówiłem, i wiem, że zapłaciłem za to utratą twojej miłości. Ale robiłem to dla twojego bezpieczeństwa. Teraz musisz poznać prawdę. Proszę cię bardzo, muszę ci powiedzieć prawdę o twojej rodzinie.
Sophie nagle usłyszała bicie własnego serca. O mojej rodzinie? Rodzice Sophie zmarli, kiedy miała cztery lata. Ich samochód zjechał z mostu do rwącej rzeki. Babcia i młodszy brat również byli w samochodzie i cała rodzina Sophie w jednej chwili została starta z powierzchni ziemi. Miała pudełko z wycinkami z gazet, w których wszystko to opisano.
Jego słowa odbiły się echem nagłej tęsknoty. Moja rodzina! W tej ulotnej chwili Sophie zobaczyła obrazy ze snu, który tak często budził ją w dzieciństwie. Moja rodzina żyje! Wracają do domu! Ale, tak jak w jej śnie, obrazy rozpłynęły się we mgle.
„Twoja rodzina nie żyje, mówił. Oni już nie wrócą”.
– Sophie… – ciągnął dziadek. – Czekałem całe lata, żeby ci powiedzieć. Czekałem na właściwy moment, a teraz zabrakło mi czasu. Zadzwoń do mnie do Luwru. Jak tylko odsłuchasz tę wiadomość. Będę czekał całą noc. Boję się, że może oboje jesteśmy w niebezpieczeństwie. Jest tyle rzeczy, które muszę ci powiedzieć.
Na tym wiadomość się skończyła.
Sophie stała przez kilka minut w ciszy, drżąc. Rozważywszy to, co usłyszała, uznała, że jest tylko jedna możliwość, przejrzała jego prawdziwy zamiar.
Chciał ją złapać na haczyk.
Oczywiście