Książę Cieni. Aleksandra Polak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak страница 14
– To bardzo możliwe – wtrącił się Iwo. Wstał z kanapy i zarzucił swoją brązową peleryną, mierząc Hadriana wyczekującym wzrokiem. – No dalej, zaśpiewaj ją.
– Nie ma szans – westchnął Hadrian, wyciągając z kieszeni jasnych dżinsów szkatułkę. – Nie pamiętam ani słowa.
Iwo fuknął, Amelia westchnęła rozczarowana. Magicy wymienili zawiedzione spojrzenia. Ja też westchnęłam, ale dlatego, że znowu musiałam opowiedzieć Hadrianowi o spotkaniu z Tristanem.
– Powtarzaj za mną – zarządziłam, a Hadrian spojrzał na mnie nieco podejrzliwie. – Kiedy zajdą wszystkie słońca…
– Kiedy zajdą wszystkie słońca.
– Gdy obudzą się księżyce…
– Gdy obudzą się księżyce.
– Zaśpiewają wam dwie gwiazdy…
– Zaśpiewają wam dwie gwiazdy.
– Śpijcie słodko w tej muzyce.
– Śpijcie słodko w tej muzyce.
Szkatułka, która do tej pory spoczywała w otwartej dłoni Hadriana, uniosła się i kliknęła. Hadrian i Iwo krzyknęli, a Stella przypatrywała się przedmiotowi z otwartą buzią.
– Rusza się! – Amelia aż przysiadła na fotelu.
W szkatułce pojawiło się nieregularne pęknięcie, wzdłuż którego uniosło się wieczko. Oślepił nas blask. Gdy zbladł, szkatułka otworzyła się i z powrotem opadła na dłoń Hadriana, za którym pojawiła się blada, niewyraźna postać. Serce podskoczyło mi do gardła i cofnęłam się, wpadając na Arianę, która mocno mnie ścisnęła, równie przestraszona.
– Pokaż się, zjawo – rozkazał Iwo spokojnie, jakby codziennie był świadkiem takich anomalii. Dopiero gdy Hadrian, nieco sparaliżowany strachem, odwrócił się i spojrzał na przezroczystą postać, jej twarz przybrała dobrze znane mu rysy. To była Felicja. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka. Hadrian się wzdrygnął. Zjawa uśmiechnęła się i rozchyliła usta, ale nie potrafiła dobyć z nich głosu. Jej uśmiech się rozszerzał i rozszerzał, aż w końcu zamienił się w dużą plamę, która ją pochłonęła.
Hadrian stał jak sparaliżowany. Podbiegłam do niego i mocno ścisnęłam jego ramię.
– Wszystko w porządku? – zapytałam.
– T-tak – odparł, odzyskując zmysły. W tym samym czasie oboje spojrzeliśmy na szkatułkę. Na jej dnie leżał zawinięty w rulonik papier. Związany był sznureczkiem.
– Na wszystkie gwiazdy! – Do salonu wpadł Okulus i wyrwał Hadrianowi szkatułkę z dłoni. Mag wyjął zwitek i podał go Hadrianowi, a sam uniósł wysoko szkatułkę, by się jej przyjrzeć. W jego drugiej dłoni pojawiła się kula światła. Okulus przypatrywał się pękniętemu schowkowi, a jego jasne tatuaże świeciły. Zakola iskrzącego tuszu okalały jego usta i oczy, zanikając w krzaczastych brwiach.
– To Szkatułka Umarłych – wyjaśnił. – Bardzo stary i bardzo rzadki przedmiot. Tylko właściciel może zdecydować, kto ją otworzy. A potem ten, kto to uczyni, staje się jej właścicielem. Jeśli w środku umieścisz pamiątkę po zmarłej osobie, na chwilę przywołasz jej wspomnienie do tego świata. Genialne… Hadrianie, co tam jest?
Hadrian rozwinął list i wyjął z niego pukiel brązowych włosów. W jego oczach zaiskrzyły łzy. Podał mi karteczkę i polecił:
– Ty przeczytaj.
Przejęłam papier drżącymi dłońmi. Rozłożyłam go i odczytałam starannie spisane czarnym tuszem słowa.
– Hadrianie, kocham cię. Tristanie, kocham cię. Kocham was obu. Moja miłość jest tutaj, w tym liście. Wystarczą słowa, które mogą zmienić bieg świata. A właśnie te słowa, spisane na papierze z wiecznych drzew, atramentem z nieśmiertelnych kwiatów, to najprostsza, ale najpotężniejsza broń. To jest moja miłość i to jest moja dobroć, a jeśli otworzyliście tę szkatułkę, zapewne jej potrzebujecie. Pamiętajcie, jesteście braćmi. I pamiętajcie, że kochałam was obu równie mocno i o obu walczyłam równie zaciekle.
W salonie zapadła cisza. Podałam Hadrianowi list, a on zamknął go w dłoni, delikatnie, niczym najcenniejszy skarb.
– Och, Hadrianie – westchnęła Aurea i uściskała go. Okulus zmierzwił mu włosy i oddał szkatułkę.
– Czyli mamy drugi składnik – powiedział Iwo i powrócił do zabawy wahadełkiem. – List, którego słowa świadczą o jej dobroci.
– Idziemy jak burza! – ucieszyła się Amelia.
Hadrian utkwił we mnie badawczy wzrok. Gdy emocje opadły, nadszedł ten moment. Moment, w którym zaczyna się zastanawiać, skąd znam słowa kołysanki. Przez chwilę w jego oczach widziałam niepewność, która jednak ustąpiła miejsca zrozumieniu. Doskonale wiedział i nie potrzebował już pytać. Ja również nie chciałam się odzywać, by nie wszczynać kłótni lub niezręcznej wymiany zdań.
– Muszę usiąść – oznajmił Hadrian, opadając na wolny fotel.
– Wciąż ci słabo? – zapytała Ariana, a on pokiwał głową.
– Od kilku dni Hadrian miewa napady zmęczenia i bólu, które trwają przez kilkanaście godzin – szepnęła mi na ucho Stella. Spojrzałam na niego zmartwiona. Czy to możliwe, żeby chłopak, który leczy wszystkich, sam poddał się chorobie?
– Czas przejść do kolejnego składnika – zagrzmiał Okulus, od razu przykuwając naszą uwagę. – I już wiem, do którego. Ze szkatułką upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Odzyskamy Juliana i zdobędziemy łzy gryfa. Wyrwiemy je prosto z Hadesu.
– Jak to? – zdziwiła się Ariana. – Wykradniemy je?
– Lepiej – szepnął Okulus. – Ktoś nam je przyniesie. Hadrianie, podaj szkatułkę.
Hadrian wstał, by wręczyć Okulusowi przedmiot, jednak zatrzymał się w pół kroku. Salon przeciął dźwięk szkatułki uderzającej o podłogę, a zaraz potem głośny huk bezwładnego ciała. Widziałam tę scenę jak w zwolnionym tempie. Nim zdążyłam pomyśleć, moje nogi same ruszyły w kierunku ciała, jednak Iwo mnie uprzedził. Chwycił głowę Hadriana, która trzęsła się w konwulsjach. Chłopak skulił się w okropnym bólu, jego pusty wzrok wpatrywał się gdzieś w przestrzeń poza nami, oczy patrzyły w przestrzeń.
– Hadrian! – wrzasnął Iwo.
Ten nie reagował. Teraz krzyczeli już wszyscy, łącznie ze mną.
Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałam. Myśl, że nie mogę pomóc Hadrianowi, obezwładniała mnie rozpaczą. Trzymałam jego dłoń i krzyczałam