Książę Cieni. Aleksandra Polak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak страница 16
– Okulus umacnia mnie blaskiem. Czasem podaje napary, czasem nawet nie zauważam, jak roztacza nade mną zaklęcia. Od spektaklu w Bombaju nie zasłabłem ani razu. Miewałem dni, kiedy gorzej się czułem, ale to mijało. Nabrałem siły. Zapomniałem, że umieramy. Ja i Tristan umieramy. Przeżyje jeden lub umrzemy obaj.
Zastygłam przerażona. Hadrian wypowiedział te słowa tak dobitnie i, co gorsza, tak chłodno. Obawiałam się, że i on zrezygnuje z walki o złamanie klątwy. Dlatego pewnym głosem odparłam:
– Albo obaj przeżyjecie.
Hadrian uśmiechnął się niewyraźnie i nieco pobłażliwie. Gdy jego serce zatrzymało się uciśnięte klątwą, stracił nadzieję. Pogładziłam jego dłoń.
– Leczysz wszystkich. Naprawiasz wszystko…
– Wiem – przerwał mi. – Powinienem wyleczyć i siebie. Ale nie potrafię.
– Nie! Chodzi mi o to, że taka osoba nie powinna być skazana na śmierć!
– Wszystko ma w życiu swoją cenę – powiedział posępnie i znów zamknął oczy.
– Zrobiłabym, co w mojej mocy, żebyś poczuł się lepiej.
– Wystarczy, że tu siedzisz. Resztę zostaw Okulusowi.
– Ja naprawdę cię ko…
Moje wyznanie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. To Stella i Okulus weszli do pokoju. Patrzyli na Hadriana.
– Mamy coś lepszego niż mikstury – zaczęła Stella, siadając obok mnie. Okulus bez słowa podszedł do łóżka. Znów emanował majestatycznym blaskiem. Wyciągnął dłoń, w której trzymał mały przedmiot.
– Łapacz snów? – Hadrian uniósł wzrok, gdy mag zawieszał przedmiot przez żyłkę przyklejoną do sufitu.
– Tak. Za każdym razem, gdy uśniesz, pożre twoje sny, także koszmary. Pochłonie ciemność, którą rzuca klątwa. Wzmocnisz się, odpoczniesz. Da ci więcej blasku niż którekolwiek zaklęcie. To cenny artefakt. Pochodzi z małego plemienia starożytnych magów. Spowolni klątwę.
– Już nigdy nie będę śnił?
– Póki łapacz snów tu wisi, pożre każdy z nich – powiedział Okulus. Przyłożył dłoń do czoła Hadriana i odgarnął kosmyki. Potem ścisnął go za ramię i chyba pierwszy raz, odkąd go poznałam, uśmiechnął się tak szeroko. Mogłabym przysiąc, że jego tatuaże zamigotały w tym momencie. W oczach zaiskrzył przyjazny blask, zmarszczki na policzkach złożyły się jak harmonijka. Wyglądał jak troskliwy dziadek. Hadrian właśnie tego potrzebował: krzepiącego uśmiechu, tego najprostszego i najbardziej ludzkiego gestu. Łapacz snów, pięknie pleciony grubymi białymi nićmi, zahuśtał się nad łóżkiem. Stella też nie mogła oderwać od niego wzroku.
Okulus wyszedł bez słowa, zostawiając nas we troje. Chciałam kontynuować przerwaną rozmowę z Hadrianem, skoro tak dobrze mi szło. Stella chyba nie zrozumiała moich ponaglających spojrzeń. Opowiadała, że to właśnie ona podsunęła ten pomysł Okulusowi. W końcu szturchnęłam ją w bok.
– Ała! Zwariowałaś? – przerwała, żeby skarcić mnie wzrokiem. Na szczęście już zrozumiała aluzję, choć przyjęła ją z niemałym zdenerwowaniem. Dumnie podniosła się z łóżka. – Świetnie, skoro aż tak was nudzę, to wychodzę!
Jej długa sukienka falowała w rytm kroków, a gdy drzwi trzasnęły, spróbowałam jeszcze raz:
– Chciałam powiedzieć, że…
– Nie mów tego, jeśli naprawdę nie masz tego na myśli.
– Ale mam! – uniosłam się. – Kocham cię i już. Wiem, że to, co zrobiłam ostatnio, mogło znaczyć coś zupełnie innego. Jednak jestem pewna, że cię kocham, i nic tego nie zmieni.
Westchnął.
– Mam nadzieję, że będziesz potrafił mi wybaczyć.
– Widzisz, ja też cię kocham. Chcę z tobą być, ale muszę być pewien, że ty też tego chcesz.
– Chcę. Ale Tristan…
– Tristan jest moim bratem i rozumiem o wiele więcej, niż ci się wydaje. Nawet to, że jego też możesz kochać. Ja też w jakiś sposób go kocham.
Zamarłam. Hadrian mnie rozumiał. I kochał mnie, wraz z moimi błędami i uczuciami, które czasem nawet dla mnie były niewytłumaczalne. Miał serce, które rozumiało.
– Myślę, że potrafię z nim rozmawiać. Myślę… Nie, jestem pewna, że mogę przeciągnąć go na swoją stronę.
Hadrian powoli skinął głową. Jego powieki robiły się ciężkie. Zebrał resztki sił i uniósł się na łokciach. Znalazł się kilka centymetrów od mojej twarzy i uśmiechnął się serdecznie, lecz w tym geście było coś triumfalnego, jakby właśnie wygrał długą bitwę.
– Moja Alicja – wymruczał zmysłowo. Zachłannie mnie pocałował, jedną dłonią podtrzymując policzek. Objął mnie mocno i zdecydowanie, a iskry namiętności skrzyły się dokoła nas. Jego usta pieściły moje, aż w końcu pozwolił mi złapać oddech. Przez mgłę rozkoszy zobaczyłam jego stęsknione oczy. Było w nich wszystko: ulga, miłość, ból i nadzieja. Widziałam życie, którego nie przeżywał w pełni. Widziałam klątwę, która codziennie podążała za nim jak cień. Przypomniałam sobie jego smutne słowa: „Wszystko ma w życiu swoją cenę”. Bałam się pomyśleć, jak wysoka jest cena za miłość.
7
Nim ludzie poskromili świat, rządziły nim kłęby cieni i światła. Przeplatały się wśród drzew, oceanów, mórz, zalegały w głębokich kotlinach i podwodnych królestwach. Człowiek miał tylko skrawek wszechświata, wioski ukryte były w miejscach, gdzie blask gwiazd przedzierał się przez macki demonów. Zarówno siły ciemności, jak i siły blasku wciągały ludzi w wir swych potyczek; tak jak przy drzewie, na które pada promień słońca, tworzy się cień, tak i w duszy ścierają się dobro i zło. Gdy szamani odprawiali rytuał światła, cienie chowały się w podziemiu. Jeśli znalazły tam zabłąkane dusze, nawiedzały je i znów wznosiły się ponad nieboskłon. Wówczas z gwiazd zrodziła się rodzina – skóra jej członków utkana była ze światła, a serca, zszyte z promieni słońca, pulsowały razem z nim. Księżyc podarował ich oczom swą poświatę, a krew, srebrna, iskrząca i gęsta niczym stopione srebro, swoje źródło miała w gwiazdach, które z miłości do dobra roztopiły się w ich żyłach. Światło naznaczyło swym piętnem wyryte na ich skórze tatuaże, które na zawsze miały przypominać, że stanowią jedność z blaskiem. Gdy spojrzą w zwierciadło wody, będą pamiętać o niebiańskich korzeniach, a gdy oczy innych istot na nich spoczną, od razu rozpoznają blask gwiazd.
Gdy tysiące lat później Eryn zawarła pakt z ciemnością, jej ciało utraciło przymioty światła. Wcześniej Proto nie odstępował jej na krok, a gdy cienie wyparły