Podpalacz. Peter Robinson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Podpalacz - Peter Robinson страница 6

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Podpalacz - Peter Robinson

Скачать книгу

zrobić to samo w innych częściach pomieszczenia. – Wygląda na pożar z kilkoma ogniskami – wyjaśnił. – Dokładne oględziny pozwalają stwierdzić, że w tym pomieszczeniu ogień pojawił się w kilku miejscach, połączonych wąskimi liniami większego zwęglenia, tak zwanymi wstęgami.

      Banks wiedział, że pożar z kilkoma ogniskami sugeruje podpalenie, wiedział też jednak, że jest jeszcze za wcześnie, by mógł zmusić Hamiltona, aby to przyznał. Peter Darby pstryknął kilka zdjęć swoim pentaxem.

      – Czy woda, której użyli strażacy, nie zmyła śladów przyśpieszacza? – zapytał.

      – Wbrew temu, co można by przypuszczać, woda doskonale spowalnia cały proces odparowania, ponieważ obniża temperaturę. W rzeczywistości konserwuje ślady przyśpieszaczy. Może mi pan wierzyć, że jeśli używano tutaj jakichkolwiek cieczy łatwopalnych, a wskazania wąchacza każą przypuszczać, że tak, to ich ślady zachowały się w resztkach dywanu oraz desek podłogowych.

      Terry Bradford pochylił się, żeby usunąć z podłogi nadpalony fragment sufitu i odsłonił całkowicie niemal spalone ludzkie zwłoki leżące na brzuchu. Najpierw nie sposób było stwierdzić, czy należały do mężczyzny czy do kobiety, ale Banks założył, że to najprawdopodobniej osobnik, którego Mark znał jako Toma. Wydawało się, że był to człowiek niskiego wzrostu, Banks wiedział jednak, że ogień czasem zmienia ludzkie ciało nie do poznania. Do pękniętej czaszki wciąż przylegało kilka kępek rudych włosów, w niektórych miejscach ogień zwęglił fragmenty ciała. Mimo to wciąż widać było kawałki niebieskiej dżinsowej koszuli na plecach i resztki dżinsowych spodni, które ofiara niewątpliwie miała na sobie w chwili śmierci.

      – To dziwne – stwierdził Hamilton, pochylając się, żeby dokładniej obejrzeć ciało.

      – Co?

      – Ludzie, których pokonał ogień albo wdychany dym i gazy pożarowe, zwykle upadają na plecy – wyjaśnił Hamilton. – Dlatego tak często widzi się kolana i pięści uniesione w tak zwanej pozycji bokserskiej. Powoduje ją skurcz mięśni wskutek gwałtownego wzrostu temperatury od płomieni. Proszę spojrzeć, widać głębsze wypalenia dookoła zwłok, w miejscu, gdzie łatwopalna ciecz wsiąk ła w szczeliny między deskami, to samo zobaczymy prawdopodobnie pod ciałem. Zwęglenie jest wyraźnie większe wokół miejsca znalezienia zwłok, a zniszczenia znacznie poważniejsze w tej części pomieszczenia.

      – Niech mi pan powie, czy miałby szansę uciec, gdyby był przytomny i świadomy w momencie powstania pożaru? – zapytał Banks.

      – Trudno stwierdzić – odpowiedział Hamilton. – Leży na brzuchu, głową w kierunku źródła ognia. Gdyby próbował uciec, najprawdopodobniej szedłby albo się czołgał w przeciwnym kierunku, do wyjścia.

      – Ale czy byłby w stanie stąd uciec, gdyby widział rozprzestrzeniający się ogień?

      – Wiemy, że runęła na niego część sufitu. Niewykluczone, że stało się to, zanim zdołał uciec. Może był naćpany, albo pijany, kto wie? Nie wciągnie mnie pan w spekulacje na ten temat. Obawiam się, Banks, że trzeba będzie poczekać na wyniki sekcji zwłok oraz badań toksykologicznych, żeby odpowiedzieć na pańskie pytania.

      – Jakieś ślady pojemnika po cieczy albo zapałek lub zapalniczki?

      – Jest tu wiele potencjalnych pojemników, ale na żadnym nie napisano drukowanymi literami nazwy cieczy łatwopalnej. Trzeba je wszystkie przebadać. Możliwe, że do wzniecenia pożaru użyto zapałki, z której niestety niewiele pozostało.

      – A więc działanie celowe?

      – Jeszcze nie wyciągnąłem ostatecznych wniosków, ale wygląda mi to podejrzanie. Tyko że z pożarami nigdy nic nie wiadomo. Może mężczyzna był pijany, przypadkiem wylał na siebie ciecz łatwopalną, stanął w płomieniach i spanikował? Tak się czasem dzieje. Widziałem już podobne przypadki. Poza tym gwałtowne wdychanie dymu prowadzi do utraty przytomności albo dezorientacji oraz sprawia, że mylnie ocenia się sytuację. Czasem widzimy na miejscu pożaru, że ofiary biegły wprost w płomienie, zamiast od nich uciekać. Na razie pozostańmy więc przy stwierdzeniu, że przyczyna pożaru jest wątpliwa, okej?

      Banks spojrzał na spalone zwłoki.

      – Jeśli lekarz zdoła cokolwiek orzec na podstawie tego, co po nim zostało.

      – Byłby pan zaskoczony, jak rzadko ciało ulega w pożarze takiemu zniszczeniu, że dobry patomorfolog nie może niczego wywnioskować – powiedział Hamilton. – Zgaduję, że dostanie pan doktora Glendenninga?

      Banks skinął głową.

      – Jeden z najlepszych.

      Hamilton poinstruował Terry’ego Bradforda, żeby pobrał więcej próbek, po czym przeszli na dziób, który niemal się stykał z sąsiednią barką. Poczekali chwilę, aż Peter Darby zmieni film w kamerze oraz aparacie fotograficznym.

      – Niech pan spojrzy tutaj! – Hamilton wskazywał na wyraźnie widoczną linię bardziej wypalonego drewna, która biegła od części mieszkalnej, blisko ogniska pożaru, do samego dziobu i dalej przez rufę do części mieszkalnej na drugiej barce. – Kolejna wstęga – stwierdził. – Struga cieczy łatwopalnej, mającej rozprzestrzenić ogień w inne miejsce. W tym przypadku z jednej barki na drugą.

      – Czyli sprawca, kimkolwiek był, chciał spalić obydwie łodzie?

      – Na to wygląda. – Hamilton zmarszczył brwi. – Ale jedna wąska wstęga to niewiele. Jak… sam nie wiem… Jak szybki cios pięścią. Nie wystarczy. Tak stwierdzam po namyśle.

      – Do czego pan zmierza?

      – Nie wiem. Ale jeśli ktoś naprawdę chciał doprowadzić do zniszczenia drugiej barki wraz z tym, kto na niej przebywał, to zapewne bardziej by się postarał. Nie twierdzę oczywiście, że tak było.

      – Może zabrakło mu czasu? – spekulował Banks.

      – Niewykluczone.

      – Albo przyśpieszacza?

      – Takiego wyjaśnienia też nie da się wykluczyć – odpowiedział Hamilton. – Ale równie dobrze mogło to mieć na celu zagmatwanie sprawy. Tak czy owak kolejna osoba straciła życie.

      Ciało na drugiej barce leżało zawinięte w spalony śpiwór. Mimo kilku pęcherzy na policzkach i czole Banks bez wątpliwości stwierdził, że to zwłoki młodej dziewczyny. Miała raczej spokojny wyraz twarzy i jeśli zmarła wskutek wdychania dymu oraz gazów pożarowych, to nie poczuła ognia. Jej metalowy kolczyk tuż pod dolną wargą, jak przypuszczał Banks, bardzo się rozgrzał w wyniku pożaru. Zapewne to wyjaśniało większe spalenie skóry wokół stalowej ozdoby. Banks miał nadzieję, że tego też nie poczuła. Jedna zwęglona ręka leżała na zewnątrz śpiwora obok czegoś, co wyglądało na przenośny odtwarzacz płyt kompaktowych.

      – Ciało powinno się zachować we względnie dobrym stanie, bo jest w śpiworze – stwierdził Hamilton. – Zwykle są one produkowane z materiałów niepalnych. I te pęcherze na twarzy!

      – O czym świadczą? – zaciekawił się Banks.

      – Pęcherze

Скачать книгу