Bałkany-terror kultury. Ivan Colovic

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bałkany-terror kultury - Ivan Colovic страница 7

Bałkany-terror kultury - Ivan Colovic Sulina

Скачать книгу

z tym książkę, w której wyraził tę myśl, nazwał Służba.

      Językoznawcom i pisarzom powierzono zadanie pilnowania, aby ten język-świętość nie został zbezczeszczony, by nie zdradzono go lub nie porwano. Chorwacki akademik Božidar Finka wyraził opinię, że język chorwacki jest „najważniejszą cechą chorwackości” i w „strzeżeniu tej cechy nie możemy, nie wolno nam ustać”24. Podobne ostrzeżenie, ale znacznie bardziej dramatyczne, skierował do Serbów językoznawca Radmilo Marojević, przez pewien czas dziekan Wydziału Filologicznego na Uniwersytecie Belgradzkim. Powiedział on, że „każda zdrada jest zdradą, ale zdrada kulturalna narodu serbskiego jest największą zdradą narodową, a zdradzając język, zdradza się także własną historię i własną przyszłość” („Politika”, 03.04.1998). Inaczej niż Marojević, jego kolega Miloš Kovačević, autor książki o wojowniczym tytule W obronie języka serbskiego, nadal, nie boi się zdrajców, tylko złodziei, gdyż jego zdaniem serbska narodowa lingua sacra jest skarbem, który narody żyjące na jednym terytorium z Serbami i obok Serbów chętnie rabowały. „Żaden Serb – powiada on – nie sprzedał swego języka. Odbierali go przemocą silniejsi od nas, a oni wiedzieli, że jeśli zdobędą język, zdobędą też naród”.

      Jednakże dbać o świętość języka narodowego winni przede wszystkim pisarze, a wśród nich poeci. Oni mają tu do odegrania najważniejszą rolę, bo język narodowy dzisiaj jest ponoć w takim stanie, że drogi do jego najgłębszej tajemnicy skryte są i kręte, a umieją nimi schodzić i wspinać się z powrotem tylko ludzie dobrze przygotowani i obdarzeni szczególnym talentem, a więc przede wszystkim poeci. Ponieważ uważa się, że istota języka jest czymś o decydującym znaczeniu dla narodu, a zarazem trudno dostępnym, rzec można nieuchwytnym, w mitycznym mówieniu o nim równolegle toczą się dwie opowieści. Według pierwszej język jest najbardziej stabilnym elementem narodu, jego fundamentem, najmocniejszą duchową granicą. Może mieć tę symboliczną wartość dzięki swej niezwykłej odporności, która sprawia, że trwa on nawet wtedy, kiedy wszystko runie – według słów Matii Bećkovicia tylko serbski język przetrwał bitwę na Kosowym Polu w 1389 roku: „Język to jedyne, co na Kosowie nie zostało ścięte, bo języka ogień się nie ima, język się nie topi, nic mu zrobić nie mogą ni ostrze, ni ołów”25. Dzięki tej odporności języka naród w trudnych czasach znajdzie w nim oparcie, uczyni z niego swój ostatni szaniec. Ale równolegle z tą pochwałą granitowej mocy języka mit o nim i zakorzenionym w nim bycie narodowym często mówi też o niebywałej delikatności i kruchości języka. Pełno w nim żałosnych i dramatycznych opisów różnych brzydkich, paskudnych rzeczy, jakie robi się tej narodowej świętości, jakby się nie broniła, jakby bez śladu oporu ulegała niszczeniu, wypaczaniu, kalaniu i stawała się łatwym łupem wszystkich tych, którzy chcą ją zdradzić, zdobyć lub zniszczyć.

      W micie o języku narodowym jako czymś jednocześnie mocnym i kruchym te dwie równoległe i przeciwstawne opowieści istnieją dlatego, że u podłoża mitu leży binarny schemat temporalności. Zgodnie z tym schematem czas narodu dzieli się na okres pełni, homogeniczności, wyraźnego rozgraniczenia, często nazywany „złotym wiekiem”, który został utracony, i na nieprawdziwy, „ponury” okres wewnętrznego „rozłamu” i nierozgraniczenia ze światem zewnętrznym, kiedy „pracownicy sprawy narodowej” wzywają do ocknięcia się, powrotu do „źródeł” i „fundamentów”, do odnowy utraconej jedności narodowej i jasno określonych granic narodowej przestrzeni duchowej. Wizerunkowi czystego, mocnego i pełnego języka towarzyszy prawdziwy, ale utracony okres w życiu narodu, a lament nad kalaniem go i psuciem stanowi topos nacjonalistycznych biadań nad dzisiejszą kondycją narodu. Ale w tym opłakiwaniu pozostawia się możliwość, że i dziś, kiedy język, jak i wszystko, co narodowe, jest rzekomo zaniedbany i zepsuty, w niektórych jego warstwach, w niektórych słowach i niektórych dialektach lepiej niż gdzie indziej zachowały się ślady utraconej autentyczności.

      Oto praca dla wiernego narodowi poety, który dzięki swemu talentowi i trudowi potrafi znaleźć te drogocenne ślady i – co jeszcze ważniejsze – w pełni poświęcić się wyrażaniu zachowanego w nich bytu języka. Dzięki poecie-narodowemu medium to, co w języku najgłębsze, najbardziej ukryte – a w tym micie jest to duch narodowy – będzie mogło zostać wyrażone i w ten sposób stanie się bliższe wspólnocie narodowej. Podporządkowując się swemu zadaniu, ten rodzaj poetów wyrzeka się próżnej ambicji mówienia w swoim imieniu i pozwala, by mówił przez nich język. Bo kult języka narodowego jako schronienia bytu narodu, jako źródła jego „duchowości”, „świętości”, a także jako kult w węższym, religijnym sensie, wymaga od kapłana, wiernych i nowych wyznawców – to jest od poetów i ich publiczności – całkowitego oddania, wyrzeczenia się indywidualnej świadomości i wolności osobistej, odejścia od profanum, a w zamian proponuje coś ponoć niewspółmiernie mocniejszego i głębszego: doświadczenie narodowej transcendencji.

      Językoznawcy wiedzą, połapali się, obliczyli, że byt jest tu, w języku, ale bez poetów ta wiedza byłaby jałowa, tak jak święta tajemnica wiary pozostałaby pusta, powierzchowna, gdyby od czasu do czasu nie wcielała się w obrzędzie i nie uzewnętrzniała w cudzie wiary. Dzięki tej narodowo-poetyckiej metanoi można dostrzec kontury nowego nacjonalistycznego człowieka, w którym nie ma rozłamu między świadomością indywidualną i narodową. Ale ten człowiek jest bardziej projektem religijnym albo – ściślej – parareligijnym niż historycznym. Widać to w tym, że mit o narodowej alienacji, tak jak i inne podobne mity o wygnaniu i upadku, zawiera motyw radosnej nowiny, zapowiedzi szczęśliwego eschatologicznego rozwiązania, osiągniętej wieczności narodu, kiedy na krańcu czasu narodowej alienacji znajdą się razem wszyscy żywi, martwi i jeszcze nienarodzeni członkowie narodu, tworząc ogromny chór, który wspaniałym, czystym, autentycznym, jedynym językiem samemu sobie śpiewa Gloria. Samemu sobie, bo innych nareszcie tu nie ma i nigdy nie będzie.

      Poszukiwanie transcendentalnego i sakralnego doświadczenia w języku, szczególnie w poezji, nie jest nieznane historii literatury europejskiej, zwłaszcza jeśli chodzi o te okresy i te szkoły, w których poetycka transcendencja i mistyczne doświadczenie poezji były na pierwszym planie. Wystarczy wspomnieć Georges’a Bataille’a, w XX wieku jednego z najbardziej wpływowych reprezentantów rozumienia literatury jako sakralnego, wewnętrznego doświadczenia, który uważał, że „wszystko, co jest uświęcone, jest poetyckie, przeto wszystko, co jest poetyckie, jest sacrum26. Od głównego nurtu europejskiej tradycji literatury metafizycznej i mistycznej, która pozostawiła świadectwa mającego uniwersalną wartość wędrowania „pomiędzy jawą i snem”, na granicy tego, co świadome i co da się wypowiedzieć, w przestrzeni człowieka i przyrody27, należy jednak oddzielić tradycję literatury narodowo-propagandowej i jej „mistycyzmu”, który szuka rzekomo tajemnych, sakralnych, mistycznych źródeł i granic narodu jako duchowego bytu. Tutaj słowa Owidiusza Est deus in nobis w wersji poetów-strażników granic narodowej przestrzeni duchowej brzmią: Est natio in nobis.

2000

      NARÓD I BAŚŃ

      Naród opowiada o władzy

      Naród lubi opowiadać baśnie. „Między narodem a baśnią istnieje szczególny związek” – mówi Jean Lyotard28. Niekiedy baśń jest wszystkim, co naród posiada, jedynym, co mu pozostaje. Tak ma się rzecz w systemach totalitarnych, kiedy z braku wolności ludzie sięgają po dowcipy,

Скачать книгу


<p>24</p>

Božidar Finka, Hrvatski jezik kao najznatnije hrvatsko obilježje, w: Duhovna obnova Hrvatske, red. don Anto Baković, Zagreb 1992, s. 96.

<p>25</p>

Matija Bećković, Služba, Beograd 1990, s. 49.

<p>26</p>

Georges Bataille, Literatura a zło, przeł. Maria Wodzyńska-Walicka, Kraków 1999, s. 69.

<p>27</p>

Rastko Petrović w „geologicznym folklorze”, będącym według niego podstawową warstwą twórczości ludowej, znajdował coś w rodzaju mistycznego połączenia człowieka i przyrody. Widać je – pisał Petrović – w tym, że „każda poetycka hiperbola, metafora, porównanie itd. jest nie tylko formą literacką, ale też nieustannym sprzężeniem losu człowieka i całej przyrody, i to dzięki obrazowemu poszerzaniu językowego i poetyckiego wyrazu” (Mladićstvo jednog genija, 1924, w: Eseji i članci, Dela Rastaka Petrovića, t. 4, Beograd 1974, s. 320).

<p>28</p>

Jean-François Lyotard, Le Différend, Paris 1983, s. 228.