.

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 4

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
 -

Скачать книгу

czy pójść na spacer, ale doszła do wniosku, że byłoby to niemądre, skoro słońce stoi w zenicie i upał jest największy. Świetnie znosiła ciążę do chwili, kiedy zaczęły się upały. Potem czuła się jak spocony wieloryb i tylko krążyła w poszukiwaniu ochłody. Patrik, niech go Bóg błogosławi, wpadł na pomysł, żeby jej kupić mały wentylator. Nosiła go ze sobą po całym domu. Miał jedną wadę. Tę mianowicie, że nie można było siedzieć zbyt daleko od kontaktu, co ograniczało swobodę ruchu.

      Ale na werandzie kontakt był w doskonałym miejscu. Erika ułożyła się na kanapie. Wentylator postawiła obok, na stoliku. Niestety już po pięciu minutach każda pozycja okazywała się niewygodna. Kręciła się, żeby znaleźć lepszą. W niektórych pozycjach czuła stópkę wbijającą się między żebra albo boksującą piąstkę. Wtedy znów musiała się ułożyć inaczej. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak to wytrzyma jeszcze ponad miesiąc.

      Kiedy zaszła w ciążę, byli ze sobą dopiero od pół roku, ale nie był to żaden powód do niepokoju. Oboje uznali, że nie ma na co czekać, skoro są dorośli i wiedzą, czego chcą od życia. Dopiero teraz co jakiś czas ogarniał ją strach. Może jednak byli ze sobą za krótko? Jak na ich związek wpłynie pojawienie się nowej osóbki, domagającej się całej uwagi, którą dotąd poświęcali sobie nawzajem?

      Wprawdzie minął już pierwszy, burzliwy okres ślepego zakochania, przyszła codzienność, realistyczna ocena wad i zalet, ale co będzie, jeśli kiedy dziecko się pojawi, okaże się, że wady przeważają? Ileż to nasłuchała się o związkach, które rozpadły się w pierwszym roku życia dziecka. Nie warto się tym teraz martwić. Co się stało, to się nie odstanie, a poza tym oboje z Patrikiem z całej duszy pragnęli dziecka. Trzeba mieć nadzieję, że to pragnienie pomoże im przetrwać wstrząs, jakim będzie radykalna zmiana w ich życiu.

      Erika drgnęła na dźwięk telefonu. Z trudem wstała z kanapy. Oby ten, kto dzwoni, nie zrezygnował i nie odłożył słuchawki, zanim dotrze do telefonu.

      – Halo? A, cześć, Conny… Dzięki, całkiem dobrze, ale dla takiego grubasa trochę za gorąco… Chcecie wpaść? Oczywiście… zapraszam na kawę… Przenocować? No taak. – Erika westchnęła w duchu. – Ależ oczywiście. Kiedy przyjedziecie? Wieczorem? Nie, żaden kłopot. Pościelę wam w gościnnym.

      Odłożyła słuchawkę. Latem okazywało się, że posiadanie domu we Fjällbace ma tę wadę, że nagle przyjeżdżają krewni i znajomi, którzy w chłodniejszych porach roku nawet by się nie odezwali. W listopadzie nie miewali ochoty na spotkania, w lipcu natomiast lubili pomieszkać za darmo w domu z widokiem na morze. Erika już myślała, że tego lata jej się upiecze, bo minęła połowa lipca i jeszcze nikt się nie odezwał. A jednak zadzwonił kuzyn Conny i oznajmił, że właśnie wyjechał z Trollhättan wraz z żoną i dwójką dzieci. Dobrze, że tylko na jedną noc, może da się wytrzymać. Nie przepadała za dwójką swoich kuzynów, ale dobre wychowanie nie pozwalało jej odmawiać, chociaż właściwie powinna, bo uważała ich za pasożytów.

      Z drugiej strony cieszyła się, że mają z Patrikiem dom we Fjällbace, w którym mogą przyjmować gości, choćby nieproszonych. Po nagłej śmierci rodziców szwagier Eriki chciał doprowadzić do sprzedaży domu. Ale Anna, jej siostra, rozwiodła się z nim, nie chcąc dłużej znosić psychicznego i fizycznego znęcania się nad nią i dziećmi. Dom był teraz własnością sióstr. Anna z dwójką dzieci pozostała jednak w Sztokholmie, więc Patrik z Eriką mogli zamieszkać razem, ponosząc w zamian wszystkie koszty utrzymania domu. Z czasem trzeba będzie znaleźć jakieś rozwiązanie tego problemu, ale na razie Erika cieszyła się, że tu jest i może mieszkać na stałe.

      Rozejrzała się i zdała sobie sprawę, że musi się pośpieszyć, jeśli dom ma jako tako wyglądać, kiedy przyjadą goście. Ciekawa była, co Patrik powie na tę inwazję, ale zaraz się obruszyła: skoro zostawia ją samą i mimo urlopu pracuje, to jej wolno przyjmować gości, jeśli jej się tak podoba. Zapomniała już, jaka była zadowolona, że pozbędzie się go z domu.

      Ernst i Martin właśnie wrócili. Patrik poprosił ich do swojego pokoju i wprowadził w sprawę. Zasiedli na krzesłach stojących przed biurkiem. Nie dało się nie zauważyć, że Ernst aż poczerwieniał ze złości, że nie on, lecz Patrik ma prowadzić śledztwo. Patrik postanowił nie zwracać na to uwagi. Niech Mellberg się tym zajmie, a w najgorszym razie, gdyby Ernst odmówił współpracy, poradzi sobie bez niego.

      – Przypuszczam, że już wiecie, co się stało.

      – Tak, słyszeliśmy przez radio policyjne. – Martin, człowiek młody, pełen entuzjazmu, w odróżnieniu od Ernsta, siedział na krześle w gotowości, wyprostowany, z notesem i piórem w ręku.

      – A zatem w Wąwozie Królewskim we Fjällbace znaleziono nagie zwłoki kobiety. Sądząc z wyglądu, miała dwadzieścia pięć, trzydzieści lat. Pod zwłokami znajdowały się dwa ludzkie szkielety. Ich pochodzenie i wiek nie są znane, ale Karström z ekipy technicznej nieoficjalnie powiedział, że nie są świeże. Wygląda na to, że będziemy mieć sporo pracy, nie licząc interwencji w sprawie pijackich awantur i jeżdżenia po pijanemu. Annika i Gösta są na urlopie, więc musimy zakasać rękawy. Ja wprawdzie też mam urlop w tym tygodniu, ale zgodziłem się wrócić do pracy i na polecenie Mellberga poprowadzę śledztwo. Jakieś pytania?

      Zwracał się głównie do Ernsta. Ten wolał uniknąć konfrontacji i potem gadać za plecami.

      – Czego ode mnie oczekujesz? – Martin niecierpliwie wymachiwał piórem nad notesem. Przypominał spienionego konia przed wyścigiem.

      – Chciałbym, żebyś zaczął od sprawdzenia urzędowego spisu osób zaginionych. Dowiedz się, czy są jakieś zgłoszenia dotyczące kobiet zaginionych w ciągu, powiedzmy, ostatnich dwóch lat. Lepiej szukać trochę na wyrost, zanim zakład medycyny sądowej powie coś więcej. Ale mam przeczucie, że ta śmierć nastąpiła niedawno, może kilka dni temu.

      – Co ty, nie słyszałeś? – zapytał Martin.

      – O czym?

      – Jest awaria komputerowej bazy danych. Nie ma dostępu do urzędowego spisu i trzeba to załatwiać na piechotę.

      – Jasny gwint! Akurat teraz. No cóż, z tego, co mówił Mellberg i co pamiętam sprzed urlopu, my nie mamy żadnego zgłoszenia. Proponuję, żebyś obdzwonił wszystkie rejony po sąsiedzku. Dzwoń dookoła i rozszerzaj krąg, rozumiesz?

      – No pewnie. Jak daleko mam dzwonić?

      – Aż na coś trafisz. Najpierw zadzwoń do Uddevalli, niech ci podadzą rysopis.

      – A ja co mam robić? – W głosie Ernsta trudno byłoby doszukać się entuzjazmu.

      Patrik zajrzał do notatek, które zrobił po rozmowie z Mellbergiem.

      – Chciałbym, żebyś na początek porozmawiał z ludźmi, którzy mieszkają w pobliżu Wąwozu Królewskiego. Może coś widzieli albo słyszeli ostatniej nocy albo wczesnym rankiem. Za dnia jest tam pełno ludzi, co oznacza, że zwłoki, a także szkielety, musiały zostać przywiezione w nocy albo o świcie. Należy przyjąć, że wniesiono je przez szeroki wylot, nikt by ich raczej nie targał po schodach z Ingrid Bergmans torg. Mały znalazł ciało o szóstej rano, więc skupiłbym się na godzinach między dziewiątą wieczorem a szóstą rano. Ja tymczasem

Скачать книгу