Fundacja. Isaac Asimov
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fundacja - Isaac Asimov страница 26
Z naciśnięciem dźwigni pokój pogrążył się w ciemności, ale ciemność ta zaraz zmieniła się w perłową szarość. Obie dłuższe ściany przybrały lekko kremowy kolor, potem pojaśniały jeszcze bardziej i stały się zupełnie białe, aż w końcu pojawiły się na nich zgrabne rzędy równań, ale tak małe, że z trudem tylko można je było odczytać.
– Jeśli nie masz nic przeciwko – powiedział Pierwszy Mówca tonem, który wskazywał, że jest to czysta grzeczność, bo i tak żaden sprzeciw nie zostanie uwzględniony – to zmniejszę powiększenie, żebyśmy mogli objąć spojrzeniem jak najwięcej.
Rządki równań wyglądały teraz jak cienkie, grubości zaledwie włosa czarne linie, wijące się niczym meandry na białoperłowej powierzchni ścian.
Pierwszy Mówca położył palce na klawiszach małego pulpitu wbudowanego w poręcz fotela.
– Cofniemy się do początku, do czasów Hariego Seldona, i zaprogramujemy aparat na powolne przesuwanie. Nastawimy przesłonę tak, żeby widzieć naraz tylko jedną dekadę. Będziemy czuć bieg historii, nie rozpraszając uwagi śledzeniem szczegółów. Ciekaw jestem, czy robiłeś to już kiedy.
– W taki sposób nigdy, Pierwszy Mówco.
– A powinieneś. To cudowne uczucie! Zauważ, jak rzadkie są odgałęzienia tych linii na początku. W kilku pierwszych dziesięcioleciach istniało tylko niewielkie prawdopodobieństwo alternatywnych dróg biegu wydarzeń. Jednak w miarę upływu czasu liczba odnóg rośnie wykładnikowo. Gdyby nie fakt, że jak tylko wypadki zaczynają się toczyć wzdłuż którejś z tych odnóg, to automatycznie przestają się liczyć i znikają inne możliwości, zorientowanie się w tej plątaninie, a co dopiero rozsupłanie jej, byłoby absolutnie niemożliwe. Oczywiście, zajmując się przyszłością, musimy być ostrożni przy usuwaniu tych linii, które naszym zdaniem, przestają się liczyć.
– Wiem o tym, Pierwszy Mówco. – W odpowiedzi Gendibala dał się wyczuć ślad zniecierpliwienia, którego nie potrafił ukryć.
Pierwszy Mówca nie zareagował na to.
– Zwróć uwagę na te wijące się ciągi czerwonych symboli. Jest w nich jakaś prawidłowość. Sądząc z pozorów, ich rozmieszczenie powinno być przypadkowe, jako że każdy Mówca zdobywa pozycję dzięki wprowadzeniu poprawki czy rozwinięciu jakiegoś punktu pierwotnego Planu Seldona. Mogłoby się wydawać, że nie sposób przewidzieć, w którym miejscu znajdzie się taka poprawka, co zainteresuje jakiegoś Mówcę czy co będzie odpowiadało jego szczególnym zamiłowaniom lub zdolnościom, a jednak już od dawna podejrzewam, że to dodawanie przez Mówców czerwonych poprawek do czarnego oryginału Seldona odbywa się zgodnie z jakimś ścisłym prawem, które jest zależne od czasu i chyba od niczego więcej.
Gendibal patrzył, jak mijają lata i jak czarne i czerwone symbole układają się w niemal hipnotyzujący wzór. Ten wzór sam w sobie oczywiście nic nie znaczył. Liczyły się symbole, z których był utworzony.
To tu, to tam pojawiał się jasnobłękitny sznurek równań, pęczniał, rozrastał się, wypuszczał odnogi, aby wreszcie skurczyć się, zapaść i rozpłynąć w morzu czerni i czerwieni.
– Błękit dewiacji – powiedział Pierwszy Mówca i uczucie niesmaku, rodzące się na widok tego błękitu w każdym z nich, zaległo między nimi. – Pojawia się coraz częściej, aż w końcu dojdziemy do stulecia dewiacji.
No i doszli. Można było dokładnie stwierdzić, w którym momencie ów zadziwiający fenomen, Muł, rozpoczął swą niszczycielską, rozsadzającą Galaktykę działalność, gdyż nagle obraz wypełniły rozrastające się i rozpadające na liczne odnogi ciągi niebieskich symboli, a było ich tyle, że nie wszystkie mogły zostać doprowadzone do końca – aż cały pokój zdawał się tonąć w błękitnej poświacie, tak gęstniejące rzędy niebieskich równań zanieczyściły (było to jedyne odpowiednie słowo) go swym blaskiem.
W pewnym momencie zanieczyszczenie osiągnęło szczyt, a potem błękit zaczął stopniowo zanikać, niebieskie linie stawały się coraz cieńsze, aż wreszcie – po dobrym stuleciu – rozpłynęły się bez śladu. Kiedy ostatecznie zniknęły i Plan powrócił do czerni i czerwieni, było jasne, że przyłożył do tego rękę Preem Palver.
Dalej, dalej…
– To obecne czasy – rzekł z widocznym zadowoleniem Pierwszy Mówca.
Dalej, dalej… i w końcu ukazał się prawdziwy węzeł ciasno splecionych czarnych rzędów znaków z czerwoną kropką pośrodku.
– To moment ustanowienia Drugiego Imperium – powiedział Pierwszy Mówca.
Wyłączył Pierwszy Radiant i pokój zalało normalne światło.
– To było wielkie przeżycie – rzekł Gendibal.
– Tak – uśmiechnął się Pierwszy Mówca – i jesteś na tyle ostrożny, żeby nie nazwać go bardziej precyzyjnie, a przynajmniej żeby starać się nie móc go określić. Ale to nieważne. Pozwól, że teraz przedstawię swoje uwagi. Otóż, po pierwsze, zauważ, że poczynając od czasów Preema Palvera, to jest przez ostatnie sto dwadzieścia lat, nie ma w Planie prawie zupełnie błękitu dewiacji. Weź pod uwagę, że nie istnieje licząca się możliwość wystąpienia dewiacji powyżej piątej klasy w najbliższych pięciuset latach. Zauważ też, że zaczęliśmy stosować najnowsze zdobycze psychohistorii do okresu po ustanowieniu Drugiego Imperium. Jak na pewno wiesz, Hari Seldon, który niewątpliwie był geniuszem, nie był jednak, bo nie mógł być, wszechwiedzący. Udoskonaliliśmy jego naukę. Wiemy dziś o psychohistorii więcej niż on. Seldon zakończył swoje obliczenia na Drugim Imperium, a my prowadzimy je dalej. Mogę tu powiedzieć, nie obrażając nikogo, że nowy plan, Hiperplan, który obejmuje okres już po ustanowieniu Drugiego Imperium, jest w dużej części moim dziełem i jemu właśnie zawdzięczam swoje stanowisko. Mówię ci o tym wszystkim po to, żebyś zaoszczędził mi zbytniego gadania. Jak w tej sytuacji możesz twierdzić, że Plan Seldona nie ma sensu? Plan jest bezbłędny. Już sam fakt, że przetrwał stulecie dewiacji, jest przy całym szacunku dla geniuszu Palvera, tego niezbitym dowodem. Gdzie jest ten błąd, młodzieńcze, za którego sprawą, twoim zdaniem, cały Plan jest bezsensowny?
Gendibal stał sztywno.
– Masz rację, Pierwszy Mówco. Plan Seldona nie ma słabych punktów.
– A więc wycofujesz swoje oskarżenie?
– Nie, Pierwszy Mówco. Właśnie brak błędów jest jego błędem. Ta bezbłędność jest katastrofalna!
19
Pierwszy Mówca patrzył na Gendibala ze spokojem. Nauczył się kontrolować swoje reakcje i bawiła go niezaradność Stora w tym względzie. Podczas każdej wymiany zdań młody człowiek starał się jak mógł ukryć swe emocje, ale za każdym razem ujawniał je w całej pełni.
Shandess przyglądał mu się chłodnym okiem. Gendibal był chudym mężczyzną, o wzroście nieco powyżej średniego, cienkich ustach i kościstych, niespokojnych rękach. Miał ciemne, poważne oczy, w których zdawał się tlić ogień.
Pierwszy