Fundacja. Isaac Asimov
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fundacja - Isaac Asimov страница 28
– Nieprawdopodobne? Z pewnością żaden z nas nie był nowym Palverem, ale dlaczego miałoby to być nieprawdopodobne?
– Jeśli pozwolisz, Pierwszy Mówco, zaraz tego dowiodę. Posługując się matematyką psychohistorii, potrafię niezbicie wykazać, że prawdopodobieństwo całkowitego usunięcia dewiacji było stanowczo zbyt małe, aby mogła tego w jakikolwiek sposób dokonać Druga Fundacja. Zajęłoby mi to pół godziny, ale jeśli nie masz czasu czy ochoty na uważne prześledzenie moich wywodów, nie musisz mnie słuchać. Mogę zamiast tego zażądać zwołania walnego zgromadzenia Rady Mówców i przedstawić to na tym zebraniu. Oznaczałoby to jednak stratę czasu i niepotrzebne spory.
– Tak, a dla mnie utratę twarzy. Przedstaw mi to teraz. Ale ostrzegam cię – Pierwszy Mówca czynił heroiczne wysiłki, aby dojść do siebie – jeśli to, co mi przedstawisz, okaże się bezwartościowe, nie zapomnę tego.
– Jeśli okaże się bezwartościowe – powiedział Gendibal z takim spokojem i godnością, że zrobiło to wrażenie na Pierwszym Mówcy – to z miejsca złożę rezygnację.
Zajęło to jednak znacznie więcej niż pół godziny, gdyż Pierwszy Mówca kwestionował prawidłowość obliczeń z bliską furii zaciekłością.
Przeciągnęłoby się to jeszcze bardziej, gdyby nie wprawa, z jaką Gendibal korzystał z mikroradianta. Urządzenie to – pozwalające szybko odnaleźć i przedstawić holograficznie dowolną część niezmiernie obszernego Planu bez potrzeby korzystania z pustej ściany i aparatury wielkości biurka – weszło do użytku dopiero dziesięć lat wcześniej i Pierwszy Mówca nigdy nie posiadł sztuki posługiwania się nim. Gendibal wiedział o tym, a Pierwszy Mówca zdawał sobie sprawę z tego, że Stor wie.
Gendibal zawiesił mikroradiant na kciuku prawej dłoni, a pozostałymi palcami naciskał odpowiednie przyciski, jak gdyby grał na jakimś instrumencie. (Prawdę powiedziawszy, napisał nawet swego czasu niewielki artykuł na temat analogii między operowaniem mikroradiantem a grą na instrumencie klawiszowym.)
Równania, które Gendibal ukazywał (i odnajdywał z zadziwiającą łatwością), poruszały się niczym posłuszne jego rozkazom węże, to wysuwając się do przodu, to cofając, dla zilustrowania odpowiednich partii jego teorii. W miarę potrzeby pojawiały się definicje, aksjomaty lub wykresy, i to zarówno dwu-, jak i trójwymiarowe (nie mówiąc już o wielowymiarowych zależnościach).
Komentarz Gendibala był jasny i przekonujący, więc Pierwszy Mówca dał za wygraną. Przyznał słuszność Storowi i powiedział:
– Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział analizę tego rodzaju. Czyje to dzieło?
– Moje, Pierwszy Mówco. Opublikowałem podstawy matematyki, którą tu zastosowałem.
– To bardzo pomysłowe, Mówco Gendibalu. Coś takiego może ci zapewnić godność Pierwszego Mówcy, kiedy umrę… lub ustąpię ze stanowiska.
– Wcale o tym nie myślałem, Pierwszy Mówco… ale ponieważ nie sądzę, żebyś mi uwierzył, odwołuję to oświadczenie. A więc tak, myślałem o tym i mam nadzieję, że zostanę Pierwszym Mówcą, bo ten, kto obejmie po tobie to stanowisko, będzie musiał coś zrobić, a tylko ja wiem, co zrobić.
– Tak – rzekł Pierwszy Mówca – fałszywa skromność może być bardzo niebezpieczna. Ale co będzie musiał zrobić? Być może obecny Pierwszy Mówca będzie w stanie tego dokonać. Chociaż jestem za stary, żeby wpaść na to, na co ty wpadłeś, nie jestem tak stary, żeby nie potrafić zrobić tego, co mi wskażesz.
To, że Pierwszy Mówca zdawał się na niego, pochlebiło Gendibalowi. Poczuł, raczej nieoczekiwanie, że serce mu mięknie, ale w tej samej chwili uświadomił sobie, że o to właśnie chodziło Shandessowi.
– Dziękuję ci, Pierwszy Mówco, bo będę bardzo potrzebował twojej pomocy. Nie sądzę, żebym zdołał przekonać radę bez twego światłego przewodnictwa. (Pochlebstwo za pochlebstwo.) A więc przypuszczam, że moje wywody przekonały cię, iż nasze zabiegi nie mogły zlikwidować straszliwych skutków stulecia dewiacji albo zapobiec występowaniu zniekształceń po tym okresie.
– Jest to dla mnie oczywiste – odparł Pierwszy Mówca. – Jeśli w twoich obliczeniach nie ma błędu, to aby Plan został uratowany, co rzeczywiście się stało, i działał tak znakomicie, jak zdaje się działać, musielibyśmy potrafić obliczyć i przewidzieć reakcje niewielkich grup ludzi, nawet jednostek, i to z dość znaczną pewnością.
– Właśnie. A ponieważ matematyka, na której opiera się psychohistoria, nie pozwala na dokonanie takich obliczeń, dewiacje nie tylko by nie zniknęły, ale nawet powstałyby nowe. Rozumiesz teraz, Pierwszy Mówco, co miałem na myśli, mówiąc, że błędem Planu Seldona jest właśnie jego bezbłędność.
– A zatem – powiedział Pierwszy Mówca – albo Plan Seldona zawiera od początku fragmenty prowadzące do jego zniekształceń i dewiacji, albo w twojej matematyce jest jakiś błąd. Ponieważ Plan przez całe stulecie, a nawet dłużej, nie wykazywał żadnej tendencji do dewiacji, musi być jakiś błąd w twoich obliczeniach, z tym że ja nie wykryłem w nich jakichkolwiek pomyłek ani fałszywych kroków.
– Źle czynisz, Pierwszy Mówco – rzekł Gendibal – wykluczając trzecią możliwość. Jest przecież możliwe, że Plan Seldona nie zawiera niczego, co prowadziłoby do dewiacji, a mimo to moje obliczenia wskazujące, że jest to niemożliwe, są też bezbłędne.
– Nie widzę trzeciej możliwości.
– Przypuśćmy, że Plan Seldona reguluje się i uzupełnia za pomocą jakiejś metody psychohistorycznej, która jest tak rozwinięta, że pozwala przewidywać zachowania małych grup ludzi, a nawet być może jednostek, za pomocą metody, której my, Druga Fundacja, nie znamy. Wtedy, i tylko wtedy, moje obliczenia wykazywałyby, że Plan Seldona istotnie nie ulega żadnym zniekształceniom!
Przez chwilę (według pojęć Drugiej Fundacji) Pierwszy Mówca nic nie mówił. Potem stwierdził:
– Nie ma takiej na tyle zaawansowanej metody, która byłaby znana mnie czy, sądząc z przedstawienia sprawy, tobie. Jeśli nie znamy jej ani ty, ani ja, to prawdopodobieństwo, że jakiś inny Mówca, czy grupa Mówców, stworzył taką mikropsychohistorię, jeśli można ją tak nazwać, i utrzymał to w tajemnicy przed resztą, jest nieskończenie małe. Chyba się ze mną zgodzisz?
– Zgadzam się.
– A więc albo twoja analiza jest błędna, albo mikropsychohistoria jest narzędziem w rękach jakiejś grupy spoza Drugiej Fundacji.
– No właśnie, Pierwszy Mówco, ta druga możliwość musi być prawdziwa.
– Możesz udowodnić prawdziwość tego twierdzenia?
– W sposób formalny nie mogę, ale zastanów się… Czy nie było do tej pory nikogo, kto potrafił wpłynąć na Plan, zajmując się jednostkami?