Niemcy. Piotr Zychowicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niemcy - Piotr Zychowicz страница 20
Podobnie jak w wypadku akcji polskiego podziemia, olbrzymią rolę w sprowokowaniu Czechów do tego kroku odegrali Brytyjczycy.
W 1942 roku Wielka Brytania wciąż nie odcięła się od ustaleń konferencji monachijskiej. A więc decyzji o oddaniu Niemcom Sudetów. Jeżeli nie zrobicie czegoś spektakularnego – mówili Czechom Anglicy – po wojnie podtrzymamy nasze stanowisko z 1938 roku. Beneš tymczasem walczył o odbudowę Czechosłowacji w przedwojennych granicach. Znalazł się więc pod silną presją Londynu, której nie potrafił się oprzeć.
Mówił pan, że nieoczekiwaną konsekwencją zamachu na Heydricha była pacyfikacja czeskiego ruchu oporu. Akcja ta miała również olbrzymie konsekwencje dla polskich Żydów.
Latem 1942 roku w dystrykcie lubelskim Generalnego Gubernatorstwa rozpoczęła się masowa operacja mordowania Żydów za pomocą gazu. W ten sposób rozpoczął się Holokaust. Operacja ta na cześć Heydricha nazwana została akcją „Reinhard”. Himmler uważał, że to Żydzi stali za zabójstwem protektora. W szeregu przemówień wygłoszonych do swoich współpracowników Himmler mówił, że teraz Żydzi „zapłacą za to, co zrobili”. Niemcy zapewne i tak zaczęliby masowo mordować Żydów, ale zabójstwo Heydricha zradykalizowało aparat kierowniczy SS i przyspieszyło Holokaust.
W opisanej przez pana ponurej historii na szczęście jest epizod, który pozwala zachować wiarę w człowieka. Mam na myśli sprawę Heinza Heydricha.
To był młodszy brat protektora. Kiedy po śmierci Reinharda dowiedział się, czym on się zajmował – był zdruzgotany. Chciał choćby w drobnej mierze naprawić to zło. Zaczął więc pomagać Żydom, wystawiając im fałszywe dokumenty i umożliwiając ucieczkę z Rzeszy. Gdy w listopadzie 1944 roku Gestapo wpadło na jego trop, popełnił samobójstwo.
Prof. ROBERT GERWARTH jest niemieckim historykiem piszącym na temat II wojny światowej. Absolwent Oksfordu, obecnie piastuje stanowisko szefa Centre for War Studies na Uniwersytecie w Dublinie. Jest autorem m.in. The Vanquished: Why the First World War Failed to End, 1917–1923 i The Bismarck Myth. W Polsce ukazała się jego biografia Reinharda Heydricha, Kat Hitlera (Esprit).
Źródło: „Historia Do Rzeczy”, kwiecień 2017
9
Hipis z Luftwaffe
Rozmowa z amerykańskim historykiem COLINEM D. HEATONEM
Ile nieprzyjacielskich maszyn zestrzelił Hans Marseille?
158.
Ile miał lat, gdy tego dokonał?
Niecałe dwadzieścia trzy.
Czy to czyni go najlepszym pilotem myśliwskim w dziejach?
Myślę, że tak. Tajemnica jego niebywałych zwycięstw była prosta: łamał wszelkie zasady i reguły walki powietrznej. Podręcznik Luftwaffe po prostu wyrzucił do kosza. Wypracował własny styl, który opierał się na wariackich akrobacjach powietrznych, szalonym ryzyku i osobistym instynkcie. Miał świetny ogląd pola walki, zawsze wiedział, gdzie są maszyny wroga i gdzie będą za chwilę. W efekcie puszczał serie w powietrze, a nieprzyjacielskie samoloty w nie wlatywały.
A odwaga osobista?
U Marseille’a graniczyła z szaleństwem. Wpadał w sam środek alianckiego szyku i zestrzeliwał maszyny jedną po drugiej. Brytyjczycy byli zupełnie zdezorientowani, nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Stawiał im czoło, nawet gdy mieli miażdżącą przewagę liczebną. Wkrótce stał się słynny i jego messerschmitt z żółtą czternastką na kadłubie wzbudzał wśród nieprzyjaciół przerażenie. Był dla nich zbyt szybki i – co w walce powietrznej ma ogromne znaczenie – miał olbrzymie szczęście.
A mięśnie brzucha?
(śmiech) Oczywiście one także odegrały rolę. Marseille był w świetnej formie fizycznej, jego mięśnie brzucha były jak ze stali. Przy olbrzymich przeciążeniach napinał je do granic wytrzymałości i w efekcie krew z jego mózgu nie odpływała do nóg. Dzięki temu nie tracił przytomności nawet przy najbardziej karkołomnych akrobacjach. Mało kto wie, że mnóstwo pilotów myśliwców straciło życie właśnie na skutek utraty przytomności, a nie od pocisków wroga.
Jego największe osiągnięcie?
Bez wątpienia pamiętny dzień 1 września 1942 roku. To było nad Afryką Północną – gdzie stoczył zdecydowaną większość swoich podniebnych walk. Otóż tego dnia zestrzelił siedemnaście samolotów wroga. Gdy wreszcie wylądował na lotnisku, mechanicy i koledzy nieśli go na rękach. Strzelały korki od szampanów. Natychmiast zadzwonił do niego z gratulacjami sam marszałek Albert Kesselring. W końcu Marseille doszedł do niesamowitej średniej: piętnaście pocisków na jedno zestrzelenie i trzy zestrzelenia na jeden lot.
Nie jest tajemnicą, że podczas II wojny piloci myśliwscy wszystkich armii naciągali sobie listę zestrzeleń. Składali fałszywe raporty o wygranych walkach.
W wypadku Marseille’a to nie wchodzi w rachubę. Każde z jego zwycięstw było potwierdzone albo na ziemi – znajdowano wraki strąconych maszyn – albo przez dwóch, trzech świadków. Czyli innych pilotów biorących udział w bitwie. Wystarczy również zajrzeć do archiwów alianckich, by się przekonać, że Marseille nie zmyślał. Znalazłem w nich nazwiska pilotów i numery zestrzelonych przez niego samolotów. Procedura uznawania zestrzeleń była w Luftwaffe bardzo restrykcyjna.
W jednostce Marseille’a – Jagdgeschwader 27 – doszło jednak do oszustwa.
Rzeczywiście dwaj piloci z tej formacji w swoich raportach jako zestrzelone podawali te brytyjskie samoloty, do których tylko otworzyli ogień. Ale nie widzieli, jak rozbijają się na ziemi. Potem nawzajem sobie te rzekome zwycięstwa potwierdzali. Sprawa została jednak szybko wykryta i mieli oni poważne nieprzyjemności. Marseille nie miał z tym nic wspólnego.
W Gwieździe Afryki pisze pan o Marseille’u jako o „rycerzu”. Dlaczego?
Bo w powietrzu zachowywał się szlachetnie. Był wierny honorowemu kodeksowi walki powietrznej, który wywodził się z czasów I wojny światowej. Był żołnierzem, znajdował przyjemność w walce, ale nie był mordercą i nie lubił zabijać. Alianckich pilotów nie traktował jak wrogów, raczej jak rywali. Jego walki przypominały średniowieczne pojedynki, tyle że zamiast na koniu szarżował na swoim messerschmitcie.
Na czym konkretnie polegała ta szlachetność?
Marseille nigdy nie zestrzelił brytyjskiego pilota, który wyskoczył z płonącego samolotu i opadał na spadochronie. Znany jest wypadek, gdy podleciał do straszliwie uszkodzonego brytyjskiego myśliwca i zaczął dawać znaki jego pilotowi. Następnie pomógł mu wylądować, odeskortował go na ziemię. Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale po latach opowiadali mi o tym piloci Luftwaffe, którzy widzieli to na własne oczy. Do