Tajemniczy pamiętnik. Zygmunt Zeydler-Zborowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tajemniczy pamiętnik - Zygmunt Zeydler-Zborowski страница 13
– Aha, słuchaj, czy nie wiesz, kto to jest Weronika Korzybska? Takie jakieś znane nazwisko, ale zupełnie nie mogę sobie przypomnieć…
– No jak to… Przecież to jedna z bardziej znanych piosenkarek. Śpiewa w radiu, a teraz występuje, zdaje się, w jakiejś rewii.
– Prawda. Nieraz słyszałem ją w radiu i w telewizji. Nie mam pojęcia, co mi się stało. Jakieś zamroczenie. Może skleroza.
– To nie jest wykluczone. W twoim wieku…
– No, no, nie próbuj robić ze mnie staruszka. Poczekaj z tym jeszcze kilka lat. Powiedz mi, czy znasz tę śpiewaczkę?
– Nie i muszę ci się przyznać, że nigdy jej nie widziałem. Znam tylko jej głos.
– Co powiedziałbyś na to, gdybyśmy się tak wybrali dzisiaj wieczorem na rewię? Mam ogromną ochotę obejrzeć sobie tę gwiazdeczkę.
Wroński zrobił zdziwioną minę.
– Cóż to, jesteś w trakcie poszukiwania jakiejś nowej przygody?
– Całe życie jest jedną wielką przygodą – odparł filozoficznie Downar. – No więc jak? Pójdziesz ze mną?
– Możemy pójść. Właściwie nie mam nic lepszego do roboty.
– No to świetnie. Ja załatwię bilety. Spotkajmy się o szóstej w Lajkoniku, na placu Trzech Krzyży. Wypijemy kawę, a potem pójdziemy na przedstawienie. Zgoda?
– Zgoda! – Wroński spojrzał uważniej na przyjaciela. – Łączysz Korzybską z tą historią? – spytał.
Downar wzruszył ramionami.
– Bo ja wiem. Na razie nic nie mogę powiedzieć. Poruszam się zupełnie po omacku. Węszę.
– Ale jednak podejrzewasz o coś tę dziewczynę?
– Nikogo nie podejrzewam. Co ci się roi? Po prostu mam ochotę rozerwać się trochę i posłuchać, jak śpiewa Weronika Korzybska.
Wroński był trochę urażony.
– Jak nie chcesz mówić, to nie. Czołem! Spotkamy się o szóstej.
Gdy Downar został sam, raz jeszcze bardzo uważnie przestudiował pamiętnik mordercy, a następnie podniósł słuchawkę i połączył się z Walczakiem.
– Cześć, Karolku. Cieszę się, że cię zastałem. Chciałbym z tobą pogadać. Masz trochę czasu?
– Czasu mam niewiele, ale jeżeli to coś pilnego, to przyjdź do mnie, tylko zaraz.
Po chwili Downar siedział w gabinecie Karola i paląc papierosa, czekał cierpliwie.
Walczak zagłębił się w lekturze. Od czasu do czasu wydawał jakieś nieartykułowane pomruki i szarpał zwichrzoną, jak zawsze, czuprynę. Wreszcie zamknął brulion i zaczął cicho pogwizdywać arię z Aidy.
– No i co o tym sądzisz? – spytał niecierpliwie Downar.
Walczak przestał gwizdać i wysunął dolną wargę.
– Wiesz, że to rzeczywiście fantastyczna historia. Właściwie byłbym skłonny uważać pamiętnik za fikcję literacką. Ale przecież Gerner został rzeczywiście zamordowany, więc…
– Właśnie. Poza tym wszystkie opisane tu morderstwa są autentyczne. Sprawdzałem to. I wszystkie te sprawy poszły ad acta jako niewykryte. W tych warunkach nie można tego pamiętnika uważać za fikcję.
– Hm. To rzeczywiście tajemnicza sprawa.
– Co mi radzisz?
– Sądzę, że przede wszystkim powinieneś pojechać do Augustowa.
– Tak. Już o tym myślałem. Muszę tylko przedtem załatwić kilka najpilniejszych spraw związanych bezpośrednio z zabójstwem Gernera.
– No, jeżeli ten pamiętnik rzeczywiście pisał morderca, to wyjazd łączy się to dość ściśle ze sprawą.
– Tak. Ale czy można mieć pewność, że autor pamiętnika i zabójca Gernera, to jeden i ten sam człowiek? Przecież autora pamiętnika mógł ktoś wyprzedzić.
– Oczywiście. Trudno jednak przypuszczać, żeby Gerner miał aż tylu wrogów, i to wrogów gotowych absolutnie na wszystko.
Downar zapalił papierosa i przeszedł się po pokoju.
– Słuchaj, Karol, czy ty byś nie przejął ode mnie tej sprawy? Jestem zmęczony. Chciałbym pojechać na urlop.
Walczak poklepał go po plecach.
– Nie udawaj, nie udawaj. Przecież ty się palisz do tej roboty. Polujesz na takie niezwykłe historie.
– Tak, ale teraz jestem rzeczywiście zmęczony.
– To się porządnie wyśpij i przestań myśleć o dziewczynkach.
Downar żachnął się:
– Ależ ja nie myślę o żadnych dziewczynkach. Czego ty chcesz ode mnie?
– No, no, już ja cię znam.
– Ale słowo ci daję, że w ogóle ostatnio nie myślę o żadnych flirtach.
– Oby to była prawda – westchnął Walczak.
– Więc co? Nie chcesz przejąć tej sprawy Gernera? Nie interesuje cię?
– Bardzo mnie interesuje, ale w tej chwili mam pełne ręce innej roboty. Żebym nawet chciał, to nie mogę.
Downar zgasił papierosa i wyciągnął rękę do przyjaciela.
– No to cześć. Jak mnie ogarną jakieś poważniejsze wątpliwości, to przyjdę do ciebie na pogawędkę.
– To zawsze możesz zrobić.
– Ale, ale… Zapomniałem cię spytać, jak zdrowie Heleny?
– Dziękuję ci. Już dobrze. Wczoraj wstała. Taka tam maleńka grypa. Nic poważnego. Przy tych ciągłych zmianach pogody nietrudno o przeziębienie.
– To prawda. Dziwna wiosna w tym roku.
Zadzwonił telefon. Major Leśniewski wzywał do siebie Walczaka w pilnej sprawie.
Downar wrócił do swego pokoju. Usiadł przy biurku i w zamyśleniu począł rysować na kawałku papieru figury geometryczne. Czy chce prowadzić śledztwo? Na to pytanie nie potrafił sobie odpowiedzieć. Był rzeczywiście ostatnio trochę przemęczony, a morderstwa Gernera nie można w żadnym wypadku zaliczyć do typowych spraw. Tutaj trzeba było solidnie ruszyć głową. Cholernie zagmatwana historia, cholernie. I jeszcze do tego ten pamiętnik! Jeżeli facet popełnił pięć