Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963. Susan Sontag

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963 - Susan Sontag страница 15

Автор:
Серия:
Издательство:
Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963 - Susan  Sontag

Скачать книгу

o strasz­nych wier­szach Pe­te­ra: Brak tech­ni­ki, jak sam stwier­dził? Nie. Brak sma­ku. Nie czu­ję nic poza po­gar­dą dla jego oso­bo­wo­ści, umie­jęt­no­ści + prze­ko­nań!).

      Dro­ga do nie­ba: nie­zwy­kle doj­rza­ły pod wzglę­dem tech­nicz­nym (tzn. zmy­sło­wym), na­iw­ny etycz­nie (pod wzglę­dem du­cho­wym); Zmę­czo­na śmierć bez­na­dziej­ny + na­iw­ny tech­nicz­nie, doj­rza­ły etycz­nie. Któ­ry z nich obej­rza­ła­bym raz jesz­cze? Dro­gę do nie­ba. Bo ma w so­bie wię­cej „sztu­ki”?

      Moje re­la­cje z E się roz­pu­ści­ły –

      To jego pu­ste ży­cie pod­da­ne bez wal­ki…

      Nowy przed­miot, nowy świat – fi­lo­zo­fia hi­sto­rii. Bos­su­et, Con­dor­cet, Her­der, Ran­ke, Burc­khardt, Cas­si­rer –

      Po­now­nie prze­czy­tać Im­mo­ra­li­stę [An­dré Gide’a]. Na­stęp­nie chcę się za­brać do dzien­ni­ków Kaf­ki.

      21/11/49

      Ze­szłe­go wie­czo­ra zna­ko­mi­te wy­ko­na­nie Don Gio­van­nie­go (City Cen­ter). Dzi­siaj otrzy­ma­łam cu­dow­ną pro­po­zy­cję: będę pro­wa­dzić re­se­arch dla wy­kła­dow­cy soc[jo­lo­gii] Phi­li­pa Rief­fa, któ­ry pra­cu­je mię­dzy in­ny­mi nad pod­ręcz­ni­kiem do so­cjo­lo­gii po­li­ty­ki + re­li­gii. W koń­cu mam oka­zję na­praw­dę zgłę­bić jed­ną kon­kret­ną dzie­dzi­nę pod okiem kom­pe­tent­ne­go prze­wod­ni­ka.

      2/12/49

      [S.S. i P.R. tego dnia w 1950 roku byli już wła­ści­wie mał­żeń­stwem].

      Ze­szłej nocy – a może to był dzi­siej­szy (sob.) ra­nek? – za­rę­czy­łam się z Phi­li­pem Rief­fem. [Obok tego wpi­su na mar­gi­ne­sie S.S. na­pi­sa­ła: „Jen­nie To­urel, Das Ma­rien­le­ben”].

      13/12/49

      Mo­ral­ność kształ­tu­je do­świad­cze­nie, a nie na od­wrót. Je­stem swo­ją wła­sną hi­sto­rią, lecz kie­ru­jąc się mo­ral­nym dą­że­niem do tego, by zro­zu­mieć swą prze­szłość i osią­gnąć peł­nię sa­mo­świa­do­mo­ści, sta­ję się tym, czym we­dług świa­dec­twa hi­sto­rii nie je­stem – oso­bą wol­ną.

      ***

      28/12/49

      [Ze­szyt ten mie­ści wpi­sy się­ga­ją­ce roku 1951, w tym do­ty­czą­ce od­wie­dzin au­tor­ki u To­ma­sza Man­na – sze­rzej te­mat owej wi­zy­ty S.S. po­dej­mie wie­le lat póź­niej w tek­ście wspo­mnie­nio­wym o Man­nie (jed­nym z nie­licz­nych, ja­kich na­pi­sa­nia się pod­ję­ła). Na pierw­szej stro­nie znaj­du­je się na­stę­pu­ją­cy epi­graf z Ba­co­na: „(każ­dy ba­dacz przy­ro­dy) wi­nien nie do­wie­rzać temu, co jego ro­zum naj­bar­dziej za­chwy­ca i przy­ku­wa”].

      E, F i ja tego wie­czo­ra o szó­stej za­da­wa­li­śmy py­ta­nia Bogu [na mar­gi­ne­sie S.S. za­no­to­wa­ła nu­mer te­le­fo­nu To­ma­sza Man­na]. Sie­dzie­li­śmy pod jego do­mem (1550 San Remo Dri­ve) jak spa­ra­li­żo­wa­ni trwo­gą i od 17.30 do 17.55 pro­wa­dzi­li­śmy pró­bę ge­ne­ral­ną przed spo­tka­niem. Drzwi otwo­rzy­ła jego żona – drob­na ko­bie­ta o bla­dej twa­rzy i si­wych wło­sach. On sam sie­dział na so­fie w sa­lo­nie, trzy­ma­jąc za ob­ro­żę wiel­kie­go czar­ne­go psa, któ­re­go szcze­ka­nie po­in­for­mo­wa­ło go, że nad­cho­dzi­my. Be­żo­wy gar­ni­tur, kasz­ta­no­wy kra­wat, bia­łe buty – sto­py ra­zem, ko­la­na roz­chy­lo­ne – (Ba­szan!) – Bar­dzo opa­no­wa­ny, twarz bez wy­ra­zu, do­kład­nie taka jak na zdję­ciach. Za­pro­wa­dził nas do swo­je­go ga­bi­ne­tu (przy ścia­nach na­tu­ral­nie mnó­stwo pó­łek z książ­ka­mi) – mówi po­wo­li, wy­ra­ża się pre­cy­zyj­nie, a obcy ak­cent w jego gło­sie jest znacz­nie mniej wy­raź­ny, niż się spo­dzie­wa­łam – „Lecz, och, mów, co po­wie­dzia­ła wy­rocz­nia” –

      O Cza­ro­dziej­skiej gó­rze:

      Za­czął pi­sać w 1914 roku, ukoń­czył, po wie­lu prze­rwach, w 1934 –

      „eks­pe­ry­ment pe­da­go­gicz­ny”

      „ale­go­rycz­na”

      „po­dob­nie jak wszyst­kie po­wie­ści nie­miec­kie, ona rów­nież jest po­wie­ścią edu­ka­cyj­ną”

      „pró­bo­wa­łem pod­su­mo­wać wszyst­kie pro­ble­my, z któ­ry­mi zma­ga­ła się Eu­ro­pa przed pierw­szą woj­ną świa­to­wą”

      „Cho­dzi o to, by za­da­wać py­ta­nia, a nie wska­zy­wać od­po­wie­dzi, co by­ło­by zbyt aro­ganc­kie”

      „Czy nie czu­li­ście, że to po­wieść pi­sa­na z hu­ma­ni­tar­nym na­sta­wie­niem, że jest w niej opty­mizm? To nie jest książ­ka ni­hi­li­stycz­na. Pi­sa­łem ją prze­peł­nio­ny życz­li­wo­ścią i do­brą wolą”

      „Hans Ca­storp re­pre­zen­tu­je po­ko­le­nie, któ­re mia­ło od­bu­do­wać świat po woj­nie, tak by na­sta­ły w nim wol­ność, po­kój i de­mo­kra­cja”

      „Set­tem­bri­ni jest hu­ma­ni­stą; re­pre­zen­tu­je świat Za­cho­du”

      „zdra­dziec­ka”

      [S.S.]: Wszyst­kie po­ku­sy – wpły­wy – któ­rym ule­ga Hans. Na­le­ży za­uwa­żyć (i zro­zu­mieć, cze­mu tak jest), że Hans wie wię­cej, kie­dy za­czy­na cho­ro­wać, niż wie­dział wcze­śniej – doj­rze­wa. Na­kre­śle­nie po­sta­ci Jo­achi­ma.

      [Mann mówi da­lej]: „Ma to zwią­zek z pew­nym moim oso­bi­stym prze­ży­ciem z przed­wo­jen­ne­go Mo­na­chium – do dziś nie wiem, czy to się na­praw­dę wy­da­rzy­ło – «me­tap­sy­cho­lo­gicz­ne»”.

      [U góry stro­ny z po­wyż­szy­mi wy­po­wie­dzia­mi Man­na S.S. pi­sze: „Ko­men­ta­rze au­to­ra swą ba­nal­no­ścią zdra­dza­ją jego książ­kę”].

      Wszyst­kie dzie­ła [Man­na] sta­no­wią jed­ną ca­łość i jako ca­łość po­win­ny być ana­li­zo­wa­ne – (od Bud­den­bro­oków do [Dok­to­ra] Fau­stu­sa) – [Mann]: „W ży­ciu li­te­rac­kim idee są wza­jem­nie po­wią­za­ne i sta­no­wią je­den ciąg” –

      Prze­kła­dy:

      „Naj­lep­szy prze­kład Cz[aro­dziej­skiej] g[óry] wy­ko­nał fran­cu­ski po­eta Mau­ri­ce Betz, któ­ry z wiel­ką sub­tel­no­ścią prze­tłu­ma­czył tak­że wier­sze Ril­ke­go”.

      Naj­lep­sze

Скачать книгу