Millennium. David Lagercrantz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 11
– Czyli Leo Mannheimer jest Hamletem.
– W każdym razie nie powinien był trafić do branży finansowej.
– A do jakiej?
– Do muzycznej. Gra na pianinie jak bóg. Ma słuch absolutny i jest niewiarygodnie utalentowany. Pieniądze niespecjalnie go cieszą.
– Niezbyt dobrze dla gościa od finansów.
– No nie najlepiej. Pewnie chodzi o to, że już od dzieciństwa był aż nazbyt dobrze ustawiony. Nie ma w sobie tego głodu. Dlaczego się nim interesujesz?
– Ma ciekawe przemyślenia na temat ataków hakerskich.
– Może i tak. Ale nie znajdziesz na niego żadnych haków, jeśli tak ci się wydaje.
– Dlaczego tak mówisz?
– Bo pilnowanie tych kolesi należy do moich obowiązków, a poza tym, szczerze mówiąc…
– Tak?
– …wątpię, czy Leo potrafi być naprawdę nieuczciwy. Zamiast robić różne machlojki, siedzi zdołowany w domu i gra na akordeonie.
– Dlaczego w takim razie jest w tej branży?
– Ze względu na starego.
– Jego stary to szycha.
– Z całą pewnością. Ale to także najlepszy przyjaciel Alfreda Ögrena i zapatrzony w siebie kretyn. Upierał się, żeby Leo został geniuszem finansów, przejął jego udziały w firmie Alfreda i zbudował sobie wielką pozycję w szwedzkiej gospodarce. A Leo… Cóż mogę powiedzieć…
– Nie wiem.
– Jest trochę słaby. Dał się przekonać, no i naprawdę nie szło mu źle. Nigdy nie zrobił nic niewłaściwego. Ale może też nie wykazał się taką błyskotliwością, jakiej można by od niego oczekiwać. Brak mu motywacji i pragnienia. Kiedyś mi powiedział, że czuje się, jakby zabrano mu coś ważnego. Nosi w sobie jakąś zadrę.
– Zadrę?
– Jakieś gówno z dzieciństwa. Nigdy nie byłam z nim wystarczająco blisko, żeby to do końca zrozumieć, nawet jeśli przez krótki okres…
– Co takiego?
– Nic, drobnostka, to była chyba tylko taka zabawa.
Mikael postanowił nie pytać dalej.
– Czytałem, że podróżował.
– Tak, po śmierci matki.
– Na co zmarła?
– Na raka trzustki.
– Ciężka sprawa.
– A jednak myślałam, że to będzie dla niego dobre.
– Dlaczego?
– Bo rodzice nie dawali mu spokoju i wciąż zatruwali mu życie. Miałam nadzieję, że wykorzysta okazję, wyrwie się ze świata finansów i zacznie grać na pianinie czy cokolwiek. Wiesz, tuż zanim skończyłam pracować u Alfreda Ögrena, Leo czerpał z życia garściami. Nigdy tego do końca nie zrozumiałam. W pewnym okresie wcale nie był smutasem. Ale potem…
– Co potem?
– Miał większy dół niż kiedykolwiek. Aż przykro było patrzeć.
– Jego mama wtedy żyła?
– Tak, ale już niedługo.
– Dokąd potem wyjechał?
– Nie wiem. Nie było mnie już w firmie. Ale trochę się łudziłam, że ta podróż będzie początkiem jego wyzwolenia.
– A tymczasem wrócił do Alfreda Ögrena.
– Nie miał odwagi się wyrwać.
– Zaczął prowadzić wykłady.
– Może to jest krok w dobrym kierunku – stwierdziła Malin. – Co cię interesuje?
– On dostrzega pewne schematy psychologiczne. Analizuje atak w Brukseli na tle innych znanych kampanii dezinformacyjnych.
– Rosyjskich, prawda?
– Według niego tak wygląda współczesny sposób prowadzenia wojny. Uważam, że to ciekawe.
– Kłamstwo jest bronią.
– Kłamstwo jako sposób na szerzenie chaosu i dezorientacji. Kłamstwo jako alternatywa dla przemocy.
– Czy nie zostało potwierdzone, że atakiem zawiadywano z Rosji? – spytała Malin.
– Owszem, ale nikt nie wie, kto dokładnie w Rosji za tym stoi, a panowie z Kremla oczywiście zapewniają, że są niewinni.
– Podejrzewasz swoją dawną ekipę, Spiderów?
– Przeszło mi to przez myśl.
– Trudno mi sobie wyobrazić, że Leo mógłby ci przy tym pomóc.
– Może i nie, ale chciałbym…
Nagle wydawał się rozkojarzony.
– Zaprosić mnie na drinka? – dokończyła. – Skąpać mnie w komplementach, wyrazach uwielbienia i drogich prezentach? Zabrać do Paryża?
– Co?
– Paryż. Takie miasto w Europie. Mówią, że jest tam słynna wieża.
– Jutro na scenie muzeum Fotografiska odbędzie się wywiad z Leo – powiedział Mikael, jakby jej nie słuchał. – Poszłabyś ze mną? Może się czegoś nauczymy.
– Nauczymy? Mikael, do cholery! Tylko tyle masz do zaoferowania kobiecie w potrzebie?
– W tej chwili tak – powiedział. Znów brzmiał, jakby błądził myślami, co tylko jeszcze bardziej ją ubodło.
– Blomkvist, jesteś kretynem! – wysyczała i przerwała rozmowę.
Stała na środku ulicy i kipiała od dobrze znanego gniewu, który jakimś trafem pasował też do niego.
Ale szybko się uspokoiła, i to nie z powodu Mikaela, lecz pewnej myśli, czegoś, co jej się przypomniało. Zobaczyła przed oczami Leo Mannheimera, późną nocą, w jego gabinecie w firmie Alfreda Ögrena, piszącego na papierze w kolorze piasku. W tej scenie była jakaś myśl, która dryfowała teraz nad Strandvägen niczym mgła. Malin przystanęła zamyślona. Po krótkiej chwili ruszyła w dół w kierunku Dramaten i hotelu Berns, przeklinając byłych mężów,