Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница
Redakcja
Grażyna Mastalerz
Koncepcja graficzna serii
www.blacksheep-uk.com
Projekt okładki
Panczakiewicz Art.Design
Zdjęcie na okładce
Nejron Photo/Shutterstock
Korekta
Maciej Korbasiński
FYRVAKTAREN © Camilla Läckberg 2009
First published by Forum, Sweden.
Published by arrangement with Nordin Agency AB, Sweden.
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, 2016
Wydanie IV
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark).
Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
ISBN 978-83-8015-479-7
Wydawnictwo Czarna Owca Sp. z o.o.
ul. Alzacka 15a, 03-972 Warszawa
Redakcja: tel. 22 616 29 20; e-mail: [email protected]
Dział handlowy: tel. 22 616 29 36; e-mail: [email protected]
Księgarnia i sklep internetowy: tel. 22 616 12 72; e-mail: [email protected]
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
Dla Charliego
Dłonie przylepiły jej się do kierownicy. Dopiero wtedy zauważyła, że są zakrwawione. Nie zważając na to, wrzuciła wsteczny bieg i wyjechała z podjazdu tak ostro, że żwir trysnął spod kół.
Mieli przed sobą długą drogę. Rzuciła okiem na tylne siedzenie. Sam spał, zawinięty w kołdrę. Właściwie powinien siedzieć, przypięty pasami, ale nie miała serca go budzić. Trzeba jechać ostrożnie. Odruchowo zdjęła nogę z gazu.
Zaczęło się przejaśniać. W letnią noc ciemność zaczyna rzednąć niemal natychmiast po tym, jak zapadnie. Mimo to wydawało jej się, że noc nie ma końca. Wszystko się zmieniło. Widziała ciemne oczy Fredrika patrzące nieruchomo w sufit i wiedziała, że nic na to nie poradzi. Musi ratować siebie i Sama, nie może myśleć ani o krwi, ani o Fredriku.
Jest tylko jedno miejsce, w którym mogą się schronić.
Sześć godzin później byli na miejscu. Fjällbacka budziła się ze snu. Na chwilę przystanęła koło stacji ratownictwa morskiego. Zastanawiała się, jak to wszystko przewieźć. Sam spał głębokim snem. Sięgnęła do schowka po chusteczki do nosa. Chciała zetrzeć krew z dłoni, ale nie bardzo jej to szło. Potem wyjęła z bagażnika walizki i szybko pociągnęła je w stronę Badholmen, gdzie cumowała motorówka. Bała się. Bała się, że Sam się obudzi, więc na wszelki wypadek, żeby się nie wydostał i nie wpadł do wody, zamknęła samochód. Z wysiłkiem wstawiła walizki do łodzi i zdjęła łańcuch zabezpieczający przed kradzieżą. Pobiegła z powrotem do samochodu i z ulgą stwierdziła, że Sam spokojnie śpi. Wzięła go na ręce razem z kołdrą i zaniosła do łódki, zerkając pod nogi, żeby się nie poślizgnąć. Ostrożnie ułożyła synka na dnie i zapuściła silnik. Zakasłał przy pierwszej próbie. Dawno nie pływała, ale powinno się udać. Powoli wycofała i wypłynęła z portu.
Słońce już wzeszło, ale jeszcze nie grzało. Czuła, jak powoli uchodzi z niej napięcie, zwalnia uścisk po koszmarze ostatniej nocy. Spojrzała na Sama. A jeśli po tym, co się stało, będzie miał uraz do końca życia? Pięcioletnie dziecko jest bardzo kruche, mogło w nim coś pęknąć. Gotowa była zrobić wszystko, żeby go posklejać. Pocałunkami odegnać zło, jak wtedy, gdy się przewrócił na rowerze i rozbił kolana.
Dobrze znała drogę, każdą wyspę, każdy najmniejszy szkier. Odpływała coraz dalej od brzegu, kierowała się na Väderöbod. Fale stawały się coraz wyższe, dziób opadał i mocno uderzał o powierzchnię wody, słone krople pryskały jej na twarz. Przymknęła oczy z rozkoszy. Kiedy je otworzyła, ujrzała w oddali Gråskär. Serce zabiło jej szybciej, jak zawsze, kiedy widziała wysepkę, mały domek i białą latarnię dumnie wznoszącą się ku niebu. Wciąż byli za daleko, żeby dostrzec dom, ale miała w pamięci jasnoszary kolor ścian i białe węgły. I różowe malwy rosnące pod ścianą osłoniętą od wiatru. Tam był jej azyl, jej raj. Jej Gråskär.
Kościół był wypełniony do ostatniego miejsca, całe prezbiterium usłane kwiatami, wieńcami i wiązankami z jedwabnymi wstążkami ze słowami pożegnania.
Patrik nie chciał patrzeć na białą trumnę stojącą w powodzi kwiatów. W wielkim kamiennym kościele panowała niesamowita cisza. Na pogrzebach starych ludzi słyszy się szmer rozmów i uwagi w rodzaju: Tyle się nacierpiała, śmierć to dla niej prawdziwa łaska, a żałobnicy już myślą o konsolacji. Tym razem tak nie było. Ludzie w milczeniu siedzieli w ławkach, rozmyślając o tym, jaka to straszna niesprawiedliwość. Nie powinno tak być.
Patrik chrząknął i spojrzał w górę. Mrugał, żeby odpędzić napływające mu do oczu łzy. Ścisnął Erikę za rękę. Garnitur go uwierał, w ogóle czuł, że się dusi. Musiał poluzować kołnierzyk, żeby odetchnąć głębiej.
Z kościelnej wieży odezwały się dzwony, ich bicie odbijało się echem od ścian. Wszyscy drgnęli, spojrzeli na trumnę. Pani pastor wyszła z zakrystii i podeszła do ołtarza, przed którym kiedyś brali ślub. Wtedy panował nastrój radosnego podniecenia. Teraz – głębokiej powagi. Patrik próbował wyczytać z jej twarzy, czy ona również uważa, że tak być nie powinno. Czy przepełnia ją niewzruszona wiara w boski zamysł i sens tego wszystkiego.
Wierzchem dłoni wytarł łzy. Erika dyskretnie podała mu chusteczkę. Dzwony ucichły, zapadła cisza, pani pastor rozpoczęła nabożeństwo. Głos jej zadrżał, ale już po chwili dźwięczał donośnie.
– Wszystko może się zmienić w jednej chwili. Ale Bóg zawsze jest przy nas. Dzisiaj także.
Patrik patrzył na jej poruszające się wargi, ale przestał słuchać. Nie chciał. Wiara, która towarzyszyła mu od dzieciństwa, znikła. W tym, co się stało, nie ma żadnego sensu. Znów uścisnął dłoń Eriki.
– Z prawdziwą dumą informuję państwa, że prace postępują zgodnie z harmonogramem. Za mniej więcej dwa tygodnie nastąpi uroczyste otwarcie Badhotellet we Fjällbace.
Erling W. Larson wyprostował się i potoczył wzrokiem po sali, jakby się spodziewał oklasków. Radni ograniczyli się do kiwania głowami.
– To wielka sprawa dla mieszkańców całej okolicy – dodał. – Kończymy generalny remont skarbu, jakim jest ten budynek, a jednocześnie otwieramy nowoczesne centrum odnowy biologicznej. Czy też, jak to