Zanim umrę. Jenny Downham

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zanim umrę - Jenny Downham страница 3

Zanim umrę - Jenny  Downham Seria WNK

Скачать книгу

wieczór, musisz się nauczyć łamać reguły.

      – Powrót przed północą w niczym nam nie przeszkodzi. Po co tata ma się martwić?

      – Niech się martwi. To bez znaczenia. Ktoś taki jak ty nie musi się przejmować konsekwencjami!

      Nigdy nie myślałam o sobie w ten sposób.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Oczywiście idziemy do klubu. W sobotni wieczór nigdy nie jest tam za dużo dziewczyn, a Zoey ma świetne ciało. Bramkarze wyławiają nas z tłumu i machają do nas, żebyśmy ominęły kolejkę. Przepuszczają nas, a Zoey wykonuje przed nimi kilka tanecznych kroków. Odprowadzają nas wzrokiem, kiedy wchodzimy do szatni.

      – Udanego wieczoru, dziewczyny! – wołają za nami.

      Nie musimy płacić za wstęp. Czujemy się jak królowe. Zostawiamy płaszcze w szatni i podchodzimy do baru, żeby zamówić dwie cole. Zoey dolewa do swojej rumu z piersiówki, którą nosi w torebce. Robią tak wszyscy studenci z jej college’u. W ten sposób wychodzi taniej. Postanawiam przestrzegać zakazu picia napojów wyskokowych. Alkohol przypomina mi o radioterapii. Kiedyś skatowałam się mieszanką z barku taty i od tej pory kojarzę drinki z terapią. Alkohol ma smak napromieniowanego ciała.

      Opieramy się o bar i dokonujemy inspekcji. Sala jest już pełna, na parkiecie podrygują młodzi ludzie o rozgrzanych ciałach. Światła reflektorów przesuwają się po piersiach, pupach i suficie.

      – Mam kondomy – szepcze Zoey. – Są w mojej torebce, na wypadek gdybyś potrzebowała. – Dotyka mojej ręki. – Wszystko w porządku?

      – Tak.

      – Nie chcesz się wycofać?

      – Nie.

      O tym marzyłam. Wirująca sala w sobotni wieczór. Przystępuję do realizacji zadań z mojej listy, a Zoey mi w tym pomaga. Dzisiaj spełni się pierwsze życzenie – seks. Nie umrę, dopóki nie zrobię wszystkich dziesięciu zaplanowanych rzeczy.

      – Popatrz – mówi Zoey. – Podoba ci się? – Pokazuje mi chłopaka na parkiecie. Dobrze tańczy, porusza się z zamkniętymi oczyma, jakby był tu zupełnie sam i nie potrzebował niczego oprócz muzyki. – Przychodzi tu co tydzień. Nie wiem, jak mu się udaje przemycić trawkę. Jest słodki, prawda?

      – Nie chcę ćpuna.

      Zoey marszczy brwi.

      – O co ci chodzi?

      – Jeśli jest na haju, nie będzie mnie pamiętał. Nie chcę też żadnego pijanego faceta.

      Zoey odstawia szklankę.

      – Mam nadzieję, że nie liczysz na znalezienie tu miłości. Nie mów, że to też jest na twojej liście.

      – Niekoniecznie.

      – W porządku. Nie chciałabym ci o tym przypominać, ale czas działa na twoją niekorzyść. Ruszamy!

      Wyciąga mnie na parkiet. Tańczymy blisko tego ćpuna, starając się, żeby nas zauważył. Czuję się wspaniale. Jestem członkiem plemienia, które porusza się i oddycha w jednym rytmie. Ludzie rozglądają się, taksując innych wzrokiem. Nikt mi tego nie odbierze. Jestem tutaj w sobotni wieczór, ubrana w czerwoną sukienkę Zoey, która ma przyciągać wzrok. Niektóre dziewczyny nigdy tego nie przeżyją. Nie dostaną nawet tyle.

      Wiem, co nastąpi później, bo miałam mnóstwo czasu na czytanie. Znam scenariusz. Ćpun zbliży się, żeby nas obejrzeć. Zoey nie spojrzy w jego stronę, lecz ja owszem. Zatrzymam na nim wzrok o sekundę za długo, on nachyli się i zapyta, jak mam na imię.

      „Tessa” – powiem, a chłopak powtórzy po mnie, wymawiając twardo „T”, sycząc przy podwójnym „s” i wyrażając nadzieję przy „a”. Skinę głową z aprobatą, żeby wiedział, że wypowiedział to słowo słodko i w zupełnie nowy dla mnie sposób. Wtedy on uniesie ręce, z dłońmi skierowanymi w moją stronę, jakby mówił: „Poddaję się. Jesteś absolutnie fantastyczna”. Uśmiechnę się skromnie i utkwię wzrok w podłodze. To go przekona, że może wykonać kolejny ruch, który spotka się z moją aprobatą, ponieważ znam reguły gry. Przyciśnie mnie do siebie, a ja położę głowę na jego piersi i będę słuchać w tańcu bicia jego serca, serca obcego chłopaka.

      Jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Zapomniałam o trzech sprawach. Po pierwsze, książki nie mówią prawdy. Po drugie, nie mam czasu na flirt. Zoey o tym wie. Po trzecie, zapomniałam właśnie o Zoey. Mimo to wkracza ona do akcji.

      – To moja przyjaciółka! – krzyczy do ćpuna. – Ma na imię Tessa. Chce zapalić.

      Chłopak uśmiecha się i podaje mi skręta. Taksuje wzrokiem nas obie, jego spojrzenie prześlizguje się po długich włosach Zoey.

      – To tylko trawka – szepcze Zoey. Cokolwiek to jest, gęsty, gryzący dym drapie mnie w gardle. Kaszlę, czuję, że zakręciło mi się w głowie. Podaję skręta Zoey, która zaciąga się głęboko i oddaje papierosa ćpunowi.

      Tańczymy teraz we trójkę, rytmiczne dźwięki przenikają nasze ciała od stóp do głów i przedostają się do krwi. Kalejdoskopowe obrazy z taśmy wideo migoczą na ścianach. Skręt idzie w ruch jeszcze raz.

      Nie wiem, jak długo to trwa. Godziny, może minuty. Wiem tylko, że nie mogę się zatrzymać. Jeśli będę tańczyć bez chwili wytchnienia, ciemne kąty sali nie podpełzną bliżej, a cisza zalegająca między kolejnymi utworami nie wyda się tak ogłuszająca. Jeśli nie przestanę się poruszać w rytm muzyki, znowu zobaczę statki na morzu, będę miała trądzik i zmarszczki i usłyszę skrzypienie śniegu pod nogami. Zoey podaje mi drugiego skręta.

      – Dobrze się bawisz? – pyta bezgłośnie, poruszając jedynie ustami. Popełniam błąd i przystaję, żeby się zaciągnąć. Nieruchomieję o sekundę za długo. Zapominam o tańcu. I nagle czar pryska. Próbuję przywołać wcześniejszy entuzjazm, ale mam wrażenie, że wielki sęp usiadł mi na piersi. Zoey, ćpun i wszyscy inni odpływają daleko, stają się nierealni; czuję się tak, jakbym oglądała ich w telewizji. Wiem, że nie będę w stanie dalej się bawić.

      – Za chwilę wracam – mówię do Zoey.

      W toalecie jest cicho. Siadam na sedesie i oddaję się kontemplacji swoich kolan. Podciągam sukienkę wyżej i oglądam brzuch. Wciąż mam na nim czerwone plamy. Na udach też. Moja skóra jest sucha jak skóra jaszczurki, nie pomagają żadne kremy. Po wewnętrznej stronie przedramion straszą ślady po igłach. Kończę załatwiać swoje potrzeby i obciągam sukienkę. Kiedy wychodzę z ubikacji, spostrzegam Zoey czekającą przy suszarce. Nie słyszałam, jak weszła. Jej oczy są ciemniejsze niż zwykle. Powoli myję ręce. Wiem, że mnie obserwuje.

      – On ma kolegę – oświadcza. – Tamten jest fajniejszy, ale możesz go sobie wziąć, bo to twój wieczór. Nazywają się Scott i Jake. Pojedziemy do nich.

      Przytrzymuję się krawędzi umywalki i patrzę na swoje odbicie w lustrze. Moje oczy wyglądają obco.

      – Jeden

Скачать книгу