Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 32
– I jak ci poszło? – spytała Anna, rozsiadając się wygodnie na leżaku z brzydkim materacem w krzykliwych kolorach.
Ile razy siadała na tarasie, złościła się na te materace, ale ponieważ uszyła je mama Dana, bardzo miła, nie miała serca ich wymienić. Pod tym względem Erika miała więcej szczęścia, bo Kristina, matka Patrika, cierpiała na igłowstręt.
– Niespecjalnie – powiedziała ponuro Erika. – Jej ojciec, Leif Hermansson, umarł dawno temu, a ona niewiele pamięta. Wydaje się jej, że w domu nie zostały żadne materiały z dochodzenia. Ale powiedziała jedną ciekawą rzecz, mianowicie że Hermansson nabrał wątpliwości, czy postąpili słusznie.
– Masz na myśli to, że miał wątpliwości, czy dziewczyny rzeczywiście były winne? – zapytała Anna, odganiając uparcie krążącego wokół nich bąka.
Erika obserwowała go uważnie. Nie cierpiała os, bąków i podobnego paskudztwa.
– Tak, mówi, że zwłaszcza pod koniec życia miał poważne wątpliwości.
– Przecież się przyznały – zauważyła Anna i jeszcze raz pacnęła bąka, który po krótkiej chwili oszołomienia znów zaczął ją atakować.
– Co jest, do cholery! – Wstała, chwyciła leżący na stoliku tygodnik, zwinęła go i uderzyła tak mocno, że rozgniotła bąka na ceracie.
Erika z uśmiechem obserwowała swoją ciężarną siostrę ścigającą bąka. Nie poruszała się zbyt zwinnie.
– Śmiej się, śmiej – powiedziała kwaśno Anna i starła pot z czoła. – O czym to mówiłyśmy? Aha, przecież się przyznały, prawda?
– Prawda, i na tej podstawie zapadł wyrok. Sąd nie orzekł kary, ponieważ były nieletnie, ale rozstrzygnął o winie.
– Ale dlaczego miałyby być niewinne, skoro się przyznały i sąd też uznał je za winne? – spytała Anna.
– Nie mam pojęcia. Sąd stwierdził, że razem popełniły tę zbrodnię. A co do tego przyznania się… Miały po trzynaście lat. Trzynastolatka jest w stanie powiedzieć wszystko, jeśli się ją do tego skłoni, kiedy się znajdzie w takiej sytuacji. Na pewno się bały. A kiedy zmieniły zeznanie, było już za późno. Sprawa została rozstrzygnięta, nikt im nie wierzył.
– A jeśli rzeczywiście b y ł y niewinne? Co za tragedia! – Anna wpatrywała się w siostrę. – Zniszczyło im to życie. Jedna z nich, zdaje się, mieszka tutaj? Trzeba przyznać, że odważna z niej kobieta.
– Tak, aż nie do wiary, że nie bała się po kilku latach wrócić z Marstrand. Mogę sobie wyobrazić, ile było gadania na ten temat. Ale w końcu ludzie mają dość.
– Spotkałaś się z nią? W sprawie książki?
– Nie, kilka razy do niej pisałam, ale nie odpowiedziała. Postanowiłam, że po prostu do niej pójdę. Zobaczę, jak zareaguje.
– Jak myślisz, jak na twoją pracę wpłynie to, co się teraz stało?
Erika opowiedziała jej o tym, że znaleziono zwłoki małej Nei. Wiedziała, że wiadomość o jej śmierci na pewno i tak rozejdzie się po miasteczku lotem błyskawicy.
– Nie wiem – odpowiedziała powoli Erika, dolewając sobie z karafki zimnej herbaty. – Może teraz ludzie będą bardziej skłonni mówić, a może odwrotnie. Nie wiem. Zobaczymy.
– A Marie? Nasza gwiazda Hollywood? Zgodzi się na wywiad?
– Od pół roku jestem w kontakcie z jej agentem do spraw PR-u. Domyślam się, że sama negocjuje w sprawie wydania książki i nie wie, czy moja pomogłaby w jej sprzedaży, czy odebrałaby całe zainteresowanie. Ale do niej też się wybiorę, przekonamy się.
Anna tylko mruknęła. Erika wiedziała, że dla jej siostry koszmarem jest sama myśl o tym, że miałaby podejść do zupełnie obcej osoby i nalegać na rozmowę.
– Może pogadamy o czymś przyjemniejszym? – zaproponowała. – Trzeba zorganizować Kristinie wieczór panieński.
– Tak, pewnie. – Anna zaśmiała się tak, że brzuch zaczął jej podskakiwać. – Ale co można wymyślić dla panny młodej, która jest w dość… dojrzałym wieku? Sprzedawanie całusów na ulicy byłoby chyba nie na miejscu, że nie wspomnę o skoku ze spadochronem albo na bungee.
– Rzeczywiście, trudno mi sobie wyobrazić Kristinę w takiej sytuacji – przyznała Erika. – Ale mogłybyśmy ściągnąć jej przyjaciółki i zorganizować fajny wieczór. Co ty na to? Kolację w Café Bryggan, smaczne jedzenie i dobre wino, to nie takie trudne.
– Bardzo dobry pomysł – stwierdziła Anna. – Ale trzeba jeszcze wymyślić, jak ją porwać. To musi być coś śmiesznego.
Erika przytaknęła.
– Fakt, inaczej nie będzie to wieczór panieński! Właśnie, a kiedy wy się pobierzecie? Kiedy Dan zrobi z ciebie uczciwą kobietę?
Anna się zaczerwieniła.
– Widzisz, jak ja wyglądam. Ustaliliśmy, że najpierw urodzi się dziecko, a potem pomyślimy o ślubie.
– Więc… – zaczęła Erika. Przerwał jej dochodzący z torebki sygnał Mambo numer pięć.
– Cześć, kochanie – powiedziała, spojrzawszy na wyświetlacz.
Słuchała. Patrik mówił, a ona odpowiadała monosylabami.
– Oczywiście. Tak, odbiorę dzieci. Do zobaczenia.
Rozłączyła się i włożyła telefon do torebki. Potem spojrzała błagalnie na Annę. Wiedziała, że ta prośba to już przesada, ale nie miała wyjścia. Kristina miała być w Uddevalli przez całe popołudnie, więc jej nie mogła poprosić.
– Dobrze, mogę się nimi jeszcze trochę zająć. Jak długo cię nie będzie? – Anna zaśmiała się na widok jej nieszczęśliwej miny.
– Mogłabym je podrzucić jeszcze raz około trzeciej? Patrik poprosił, żebym o wpół do czwartej przyszła do komisariatu opowiedzieć o sprawie Stelli. To znaczy, że wróciłabym o piątej, najpóźniej o wpół do szóstej. Może być?
– Pewnie. I tak radzę sobie z nimi lepiej niż ty.
– Cicho bądź. – Erika posłała jej całusa.
Anna miała rację.