Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 34
– Trochę się pobawiłyśmy na podwórku, skakałyśmy z nią na skakance. Podobało jej się, kiedy trzymałyśmy końce skakanki, a ona mogła skakać. Ale ciągle zaliczała skuchy, więc w końcu miałyśmy dość.
– I co zrobiłyście?
– Poszłyśmy z nią do Fjällbacki.
– Musiało wam to zająć sporo czasu?
Leif szybko policzył w myślach. Jemu dojście z gospodarstwa Strandów do centrum zabrałoby na pewno dwadzieścia minut. Z czteroletnim dzieckiem trwałoby to znacznie dłużej, bo trzeba by wąchać trawę, zbierać kwiatki, wyjąć kamyk z bucika, potem trzeba by się wysiusiać, wreszcie nóżki by się zmęczyły i nie miałyby siły iść… Tak, przejście stamtąd do Fjällbacki musiałoby trwać nieskończenie długo.
– Wzięłyśmy wózek – powiedziała Helen. – Taki składany, całkiem mały, jak się go złoży…
– Pewnie taki parasolkowy – wtrąciła Harriet.
Leif rzucił jej gniewne spojrzenie.
– Tak, chyba tak się to nazywa. – Mówiąc to, Helen zerknęła na matkę.
Leif odłożył długopis.
– Jak myślisz, ile czasu wam to zabrało?
Ściągnęła brwi.
– Dość dużo, bo do szosy prowadzi szutrowa droga i ciężko się pcha wózek. Kółka ciągle się zacinały.
– A mniej więcej?
– Może ze trzy kwadranse? Ale nie sprawdzałyśmy, żadna z nas nie ma zegarka.
– Właśnie że masz zegarek – wtrąciła Harriet. – Tylko nie chcesz go nosić. Ale nie dziwi mnie, że tamta dziewczyna nie ma zegarka. Zresztą nawet gdyby miała, to na pewno kradziony.
– Mamo, przestań! – Z jej oczu posypały się iskry.
– Chciałbym, żebyśmy się trzymali tematu – powiedział Leif, patrząc na Harriet.
Kiwnął głową do Helen.
– I co było dalej? Jak długo byłyście ze Stellą w Fjällbace?
Helen wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Kupiłyśmy lody, a potem usiadłyśmy na pomoście, ale nie pozwalałyśmy Stelli podchodzić do krawędzi, bo ona nie umie pływać, a nie miałyśmy kamizelki ratunkowej.
– Bardzo słusznie – zauważył Leif. Zanotował, żeby spytać właścicieli budki, Kjella i Anitę, czy zapamiętali dziewczynki i Stellę.
– A więc siedziałyście na pomoście i jadłyście lody. Co jeszcze robiłyście?
– Nic, poszłyśmy z powrotem. Stella się zmęczyła i zasnęła w wózku.
– Czyli w Fjällbace byłyście mniej więcej godzinę. Zgadza się?
Kiwnęła głową.
– Wróciłyście tą samą drogą?
– Nie, bo Stella chciała, żebyśmy poszły przez las. Wysiadła z wózka i poszłyśmy.
Leif zanotował.
– Jak ci się zdaje, która mogła być godzina, kiedy doszłyście na miejsce?
– Nie umiem powiedzieć, ale z powrotem szłyśmy mniej więcej tak samo długo jak w tamtą stronę.
Leif spojrzał na swoje notatki. Jeśli dziewczyny zjawiły się w gospodarstwie Strandów około pierwszej, pobawiły się jakieś dwadzieścia minut, potem czterdzieści minut szły do Fjällbacki, były tam godzinę, a potem wracały czterdzieści minut, to powinny dotrzeć do domu Strandów mniej więcej za dwadzieścia czwarta. Nie bardzo ufał wyliczeniom Helen, więc zapisał: piętnasta trzydzieści – szesnasta piętnaście, i wziął to w kółko. Nie miał nawet pewności, czy dobrze to obliczył.
– I co się stało, kiedy wróciłyście?
– Na podwórku stał samochód jej taty, więc pomyślałyśmy, że jest w domu. Stella pobiegła w stronę domu, a my sobie poszłyśmy.
– Więc nie widziałyście jej taty? Ani jak wchodziła do domu?
– Nie. – Pokręciła głową.
– Poszłyście prosto do domu?
– Nie…
Zerknęła na rodziców.
– A co robiłyście?
– Poszłyśmy się wykąpać w jeziorku za gospodarstwem rodziców Marie.
– Przecież ci mówiliśmy, że nie wolno… – Harriet urwała, kiedy Leif rzucił jej kolejne spojrzenie.
– Jak długo tam byłyście? Mniej więcej.
– Nie wiem. W każdym razie w domu byłam koło szóstej, w sam raz na kolację.
– Rzeczywiście – przyznał KG. – Nic nam nie mówiła o kąpieli, powiedziała, że przez cały ten czas pilnowały Stelli.
Spojrzał ze złością na córkę, która nie przestawała wpatrywać się w swoją spódniczkę.
– Oczywiście zauważyliśmy, że ma mokre włosy, ale powiedziała, że biegały ze Stellą pod zraszaczem.
– Wiem, to źle, że kłamałam – przyznała Helen. – Ale nie pozwalają mi tam chodzić. Nie podoba im się, że się przyjaźnię z Marie, bo ma taką rodzinę, ale czy to jej wina?
Znów oczy jej zaiskrzyły.
– Ta dziewczyna jest taka sama jak jej rodzina – rzucił KG.
– Ona jest po prostu… trochę bardziej uparta od innych – powiedziała cicho Helen. – Nie przyszło wam do głowy, że widocznie ma powód być taka, a nie inna? Nie wybrała sobie rodziny.
– Proszę się uspokoić. – Leif podniósł do góry obie ręce.
Ta kłótnia wiele mówiła o ich rodzinie, ale on uważał, że nie pora ani miejsce na roztrząsanie takich spraw.
Odczytał swoje notatki.
– Czy to się zgadza z tym, co pamiętasz z wczoraj?
Kiwnęła głową.
– Tak, zgadza się.
– Marie powie to samo?
Helen