Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 38
Gdy zajechał ekwipaż, Britta i Preben witali ich w drzwiach. Elin i pozostała służba stali z tyłu, ze spuszczonymi głowami i wzrokiem wbitym we własne stopy. Nakazano im, żeby się porządnie umyli i ubrali w czystą i całą odzież. Dziewki służebne miały starannie uczesane włosy, schowane pod czepkami. Pachniało dziegciem i świerkowymi gałązkami rozłożonymi po pokojach dla ozdoby.
Kiedy zasiedli przy stole, Elin nalała wina do pucharów. Pamiętała je z domu. Ojciec podawał w nich wino, a potem dał je Britcie w prezencie ślubnym. Ona dostała kilka obrusów haftowanych przez matkę, ale ogólnie rzecz biorąc, ojciec uznał, że piękne przedmioty z ich domu nie będą pasowały do biednej rybackiej chaty. Nawet się z nim zgadzała. Co mieliby z Perem robić z jakimiś ozdóbkami i błyskotkami? Na plebanii były bardziej na miejscu niż w jej prostym domu. Ale o obrusy po matce bardzo dbała. Przechowywała je w niedużej skrzyni razem z ziołami, które latem zbierała i suszyła, a potem zawijała w papier, żeby nie poplamiły białej tkaniny.
Märcie, już kiedy była maleńka, surowo przykazała, żeby nie otwierała skrzyni. Nie tylko dlatego, że dziecięce paluszki mogły pobrudzić obrusy, ale także dlatego, że niektóre zioła, niewłaściwie użyte, mogły się okazać trujące. Babka nauczyła ją, jak i kiedy je stosować i jakie zaklęcia przy tym wypowiadać. Takich rzeczy nie wolno było pomylić, bo skutki mogłyby być katastrofalne. Miała dziesięć lat, kiedy babka zaczęła ją uczyć. Postanowiła poczekać, aż Märta też będzie w tym wieku. Wtedy zacznie jej przekazywać swoją wiedzę.
– Straszna rzecz z tymi oblubienicami czarta – powiedziała Britta, uśmiechając się miękko do Larsa Hierne.
A on jak urzeczony patrzył na jej rozświetloną blaskiem świec piękną twarz. Dobrze wybrała błękitny brokat, błyszczący i skrzący się na tle ścian jadalni. Jej oczy wydawały się niebieskie jak morze w słoneczny lipcowy dzień.
Elin zastanawiała się w duchu, co Preben na to, że jego gość tak nieskromnie przypatruje się jego żonie, ale on wydawał się nieporuszony, jakby w ogóle tego nie widział. Spostrzegła za to, że patrzy na nią, i szybko spuściła wzrok. Mimo to zdążyła zauważyć, że wygląda niezwykle elegancko. Jeśli nie miał na sobie czarnej togi z białymi befkami, zazwyczaj chodził w brudnym ubraniu roboczym. Jak na człowieka z taką pozycją miał zadziwiające zamiłowanie do pracy fizycznej i zajmowania się zwierzętami. Już pierwszego dnia po przyjeździe na plebanię zagadnęła o to jedną ze służących. Odpowiedziała, że to dziwne, ale ich pan często pracuje ramię w ramię z nimi. Ale, ciągnęła, pastorowej się to nie podoba i często się o to kłócą. W tym momencie uprzytomniła sobie, kim jest Elin, i zaczerwieniła się po korzonki włosów. Takie sytuacje zdarzały się dość często, bo Elin zajmowała w gospodarstwie szczególną pozycję: była zarówno służącą, jak i siostrą pastorowej. Była jedną z nich i zarazem nie była. Często zdarzało się, że kiedy weszła do izby służebnej, przestawali rozmawiać i bali się na nią spojrzeć. Pogłębiało to wprawdzie jej samotność, ale jednocześnie nie bardzo jej przeszkadzało. Nigdy nie miała zbyt wielu przyjaciółek, kobiety jej zdaniem niepotrzebnie plotkowały i kłóciły się ze sobą.
– Tak, czasy nie są dobre – odparł Lars Hierne. – Na szczęście mamy króla, który nie zamyka na to oczu i nie cofa się przed walką z siłami zła. Nasze państwo ma za sobą kilka ciężkich lat. Zdobycze szatana są większe niż kilka pokoleń temu. Im więcej tych kobiet odnajdziemy i postawimy przed sądem, tym szybciej uda nam się przezwyciężyć władzę szatana.
Ułamał kawałek chleba i zjadł z wyraźną przyjemnością. Britta wpatrzyła się w jego wargi, w jej spojrzeniu były zarówno fascynacja, jak i przestrach.
Elin przysłuchiwała się, rozlewając wino do pucharów. Na stole pojawiło się pierwsze danie. Kucharka Boel z Holty nie musiała się wstydzić tego, co przygotowała. Wszyscy jedli z apetytem. Lars Hierne wiele razy chwalił potrawy, a Britta skromnie rozkładała ręce.
– Ale skąd pewność, że te niewiasty wpadły w sidła szatana? – spytał Preben i z pucharem w ręku rozsiadł się wygodnie na krześle. – W naszej okolicy jak dotąd nie musieliśmy nikogo postawić przed sądem, choć zapewne tego nie unikniemy. Do tej pory słyszeliśmy tylko pogłoski o tym, jak się to odbywa.
Lars Hierne oderwał wzrok od Britty i zwrócił się do niego:
– Istnieje dość prosty i uczciwy sposób, żeby ustalić, czy mamy do czynienia z czarownicą albo czarownikiem, bo nie zapominajmy, że nie tylko niewiasty ulegają pokusom szatana. Niemniej wśród niewiast jest to zjawisko częstsze, łatwiej bowiem padają one ofiarą diabelskich podszeptów. – Spojrzał z powagą na Brittę. – Po ujęciu czarownicy najpierw poddaje się ją próbie wody. Wrzucamy ją do wody ze skrępowanymi nogami i rękami.
– A potem? – spytała Britta, pochylając się do przodu. Bardzo ją to zaciekawiło.
– Jeśli wypłynie, jest czarownicą. Bo tylko czarownica wypływa, wiadomo to z dawien dawna. Jeśli zaś opadnie na dno, jest niewinna. Z dumą mogę powiedzieć, że dotąd nie oskarżyliśmy niesłusznie żadnej kobiety. Wszystkie unosiły się na powierzchni jak ptaki, ujawniając swoje prawdziwe oblicze. Potem oczywiście mogą się przyznać i tym samym uzyskać Boże przebaczenie.
– I te czarownice, które ujęliście, przyznały się?
Britta pochyliła się nad stołem jeszcze bardziej, płomienie świec odbijały się na jej twarzy.
Lars Hierne przytaknął.
– Ależ tak, bez wyjątku. Niektóre trzeba było przekonywać dłużej, jakby szatan trzymał je w swoich szponach mocniej. Nie wiadomo, czy dlatego, że dłużej były w jego władzy, czy dlatego, że upodobał je sobie szczególnie. Ale przyznały się wszystkie, co do jednej. I zostały stracone, zgodnie z królewskim i boskim nakazem.
– Dobrą robotę wykonujecie. – Preben w zamyśleniu pokiwał głową. – A jednak z przerażeniem myślę o dniu, gdy przyjdzie nam podjąć tę przykrą misję.
– Tak, to ciężki krzyż, ale Bóg, jak wiadomo, nie obarcza nas brzemieniem ponad siły. I wszyscy musimy mieć odwagę podjąć się zadania, które na nas nałożono.